Rozdział 4

16 4 0
                                    


- Ile razy mam powtarzać, nie celuj grotem! - krzyczał Avis, siedząc na zwalonym ośnieżonym pniu.

- Wiem, wiem. Strzał próbny, zapamiętać ustawienie knykci w stosunku do celu, skorygować.

- Właśnie. I luźniej w biodrach. Jeszcze raz. Źle.

- Ale to był strzał próbny!

- Nie szkodzi. Już widzę, że źle. Skończyły ci się strzały. Dzieci! - zawołał nauczyciel, a przyczajona nieopodal i obserwująca wszystko wesoła gromadka, natychmiast zerwała się na nogi i przekrzykując się nawzajem pobiegła do tarczy, aby poszukać w śniegu pogubionych strzał. Ostatnio na ziemi lądowało ich jednak coraz mniej, co było dla dzieci lekkim rozczarowaniem. - Od początku. - zarządził Avis, gdy Runa odebrała już naręcze strzał i złapała w końcu roześmianego psotnika, który uciekał z ostatnią.

- Ten kożuch mi przeszkadza. - poskarżyła się zziajana. - Jest za gruby.

- Złej tanecznicy przeszkadza rąbek u spódnicy. - skwitował preceptor. - Jak się nauczysz strzelać w kożuchu, to latem nie będziesz miała sobie równych. Wśród swoich oczywiście. - dodał śmiejąc się.

- Bardzo śmieszne. - mruknęła uśmiechając się i po raz kolejny naciągając cięciwę. Trafiła.

- Lepiej. Skup się teraz.

- Niewygodnie mi. Ten łuk o wszystko haczy.

- Jak chcesz, żeby ci było wygodniej to możemy wrócić do domu i usiąść przy ogniu z grzanym piwem.

- Nie o to mi chodziło.

- No to jeszcze raz.

***

Przebywali teraz na ziemiach Klanów. Gdy wjeżdżali na ich terytorium Runa nawet się nie zorientowała. Kiedy Avis znienacka poinformował ją, że właśnie do nich mierzą, sądziła, że mistrz dowcipkuje i spokojnie gryzła kawałek suszonego mięsa, dopóki nie ujrzała przed nosem ostrego grotu strzały. Po dość nerwowych wyjaśnieniach udało im się jednak jakoś przeżyć. To wtedy właśnie Runa dowiedziała się, że Klanów jest pięć - Klan Strażników, Klan Łowców, Klan Zbieraczy, Klan Rzemieślników i Klan Bartników. 

Avis, jak się okazało, pochodził z Klanu Łowców. Po nieprzyjemnych początkach udało im się wreszcie przekonać do siebie Strażników i dotrzeć dalej. Mistrz miał też w zanadrzu jeszcze jedną niespodziankę, wyszło bowiem na jaw, że to właśnie on miał po śmierci ojca, stanąć na czele Łowców. Ponieważ jednak wybrał inną drogę życiową, głową rodu została jego siostra Gatreya, która na szczęście nie widziała w swym powracającym bracie zagrożenia i przyjęła ich przyjaźnie.

Terytorium Klanów obejmowało dość spory obszar, choć niewielki, jeśli brać pod uwagę wielkość całego Silvenoru. Siedziby poszczególnych rodzin były po nim luźno rozsiane, a łączyła je jedyna w swoim rodzaju sieć nadziemnych dróg, mająca formę drewnianych przepraw, mostów i pomostów, rozpiętych między drzewami. Komunikacja była dzięki temu bardzo usprawniona, bo pozwalała unikać różnego rodzaju przeszkód jakie puszcza szykowała podróżnym na drodze. Co prawda nie wszędzie dało się przez to dojechać konno, ale mieszkańcy i tak poruszali się przeważnie piechotą. 

Największą niespodzianką były jednak dla Runy ludzkie siedziby, które umieszczano ni mniej ni więcej, tylko na wielkich platformach w koronach drzew. Niektóre domy pięły się w górę wzdłuż pnia i miały nawet po kilka kondygnacji. Ku jej zdumieniu, były też ufortyfikowane i wyposażone w liczne pułapki i zapadnie.

Runa zadomowiła się wśród leśnych ludzi szybciej niż się spodziewała. Gatreya podarowała jej nawet strój Klanów – skórzany, rozcięty po bokach kaftan ze stójką, podobny do tego, który miała na sobie ranna sirinka. Kaftan różnił się jednak od tamtego tym, że nie był zapinany na klamry, lecz sznurowany na piersiach grubym rzemieniem.

Żywiołucha. ProroctwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz