Wkrótce wiatr przyniósł ze sobą pierwszy ulotny zapach rozmarzającej ziemi. W oddali coraz częściej dał się słyszeć ptasi trel, a blade promienie słońca powoli odsłaniały coraz więcej spod topniejącego śniegu. Wyszomir von Paus nadal nie odzyskiwał świadomości, lecz wydawało się, że jest z nim trochę lepiej. Runa była za to coraz bardziej przygnębiona. Czuła, że razem wiosennym powiewem nadchodzi nieuniknione.
Póki co starała się zachowywać jak zwykle. Pomagała pielęgnować wilkołaka, uczyła się uroków i trenowała strzelanie, jej umysł jednak wciąż nękała ta sama myśl - myśl o nadchodzącym pożegnaniu. Nie chciała opuszczać Wroniego Oka, a jeszcze bardziej nie chciała opuszczać Puszczyka. Wiedziała jednak, że musi wreszcie podjąć tę decyzję.
Opracowała plan. Najpierw dokładnie zapoznała się z mapą Silvenoru, którą kiedyś przy pierwszym spotkaniu pokazał jej sirin. Przypuszczała, że Avis wraz z końcem zimy opuścił już Klany i ruszył w dalszą drogę, zapewne w kierunku siedziby tajemniczej Gildii Cieni. Nie miała jednak pojęcia gdzie owa siedziba mogła się znajdować, najrozsądniej było więc chyba zawrócić do Desoloru i wysłać wiadomość do ojca, do Celenoru. Żeby nie ryzykować i nie kluczyć w puszczy, należało więc jak najkrótszą drogą dostać się na główny gościniec, którym podróżowali na początku z Avisem. Szlak biegł obrzeżami Silvenoru i prowadził od Desoloru do Revinionu. Gdyby udało jej się na niego trafić dalsza podróż nie sprawiłaby chyba większych przeszkód, szczególnie, że w Desolorze nadal miała swoich ludzi. Musiała tylko jakoś się na niego dostać.
Postanowiła na razie nie mówić o niczym Puszczykowi. Nie miała odwagi. Bała się, że jeśli mu o tym powie, mag będzie chciał ją powstrzymać, lub – jeszcze gorzej – nie będzie tego chciał. Potajemnie gromadziła prowiant i ekwipunek.
Tego dnia jak zwykle spotkali się w izbie. Należało zmienić pozycję wilkołaka by zapobiec odleżynom. Musieli to robić razem. Runa układała nowe prześcieradła, Puszczyk szykował swoje maści. Rozmawiali zdawkowo. Wreszcie mag podszedł bliżej. Postawił medykamenty przy wezgłowiu chorego i czegoś szukał. Runa z ukosa obserwowała jego ruchy. Czuła bijące od niego ciepło i delikatny zapach jego włosów i choć mag był tuż obok, jej serce raptownie wypełniła nagła tęsknota. Wtedy, zupełnym przypadkiem, ich ręce spotkały się na zetlałej pościeli. Runa poczuła, że dłużej tak nie wytrzyma i musi mu wszystko powiedzieć. Jej oczy zaszkliły się od łez. Sirin zauważył to i patrzył na nią niespokojnym wzrokiem, jakby już wiedział co za chwilę usłyszy. I kiedy już zamierzała się do niego odezwać Wyszomir von Paus, z wrodzonym sobie wyczuciem odzyskał przytomność:
- Wiosna idzie. - zacharczał, po czym uniósł się na przedramieniu, lustrując ich zdegustowanym spojrzeniem. - Czuć od was... wiosnę.
***
Odkąd odzyskał świadomość, wilkołak powoli, acz konsekwentnie dochodził do siebie i wydawało się, że wkrótce zupełnie powróci do formy. W międzyczasie zamęczał wszystkich opowieściami o swych licznych przygodach i zachowywał się tak jakby to co najmniej on sam uwolnił się z łap inkwizycji. Pozostałe swoje przypadki relacjonował zresztą w podobny sposób.
Uwolnienie z lochu przez Caspara nazywał na przykład „opuszczeniem Desoloru", o swym dobroczyńcy nie wspominając oczywiście ani jednym słowem. Runa, by nie drażnić Puszczyka, nie sprostowywała. Swoje późniejsze losy, referował natomiast dość skąpo i z kwaśną miną.
Jak zatem utrzymywał, po ucieczce z miasta udał się w knieje by przeczekać koniunkcję, a dalej wyruszył do Luvenoru by tam trwonić czas w wyszynkach, na koszt poznawanych przygodnie kobiet lub mężczyzn. Gdy jedna z adoratorek stanowczo zażądała by się przy niej ustatkował, Wyszomir w charakterystyczny dla siebie, pokrętny sposób odmówił i wtedy zaczęły się jego kłopoty. Mieszczka, która okazała się wcale posażną wdową, odkryła tajemnicę ukochanego i z zemsty, doniosła na niego miejscowej inkwizycji. Proces i wyrok odbyły się od ręki przy wielkiej uciesze gawiedzi. Wtedy jednak stało się coś niespodziewanego. Zamiast wykonać wyrok, Mistrz Inkwizytor zapakował wilkołaka do czarnej karocy i wywiózł w stronę Revinionu. Skąd taka decyzja Wyszomir oczywiście nie wiedział, lecz doszły go słuchy, że w Luvenorze gościł wówczas ktoś możny, i to prawdopodobnie na jego rozkaz miano wykonać wyrok gdzie indziej. Nie trzeba było się długo domyślać, że jeśli wieźli do Revinionu to możnym mógł być tylko ktoś z rodu de Nebris. Dlaczego jednak zmieniono i odsunięto w czasie karę śmierci, nie wiadomo, choć Runa miała na ten temat pewne domysły.
CZYTASZ
Żywiołucha. Proroctwo
FantasyWażą się losy królestwa Regirionu i jego zniewolonej mniejszości, nieludzi. Po wielu latach od Wielkiej Wojny, w świecie wyrugowanym z magii, władza nielegalnie panującej Rady zaczyna w końcu chwiać się w posadach. By powstrzymać apetyty państw ości...