Część II, rozdział 6

5 1 0
                                    

Runa kolebała się w siodle przyglądając się od niechcenia okolicznym łąkom. Od skręcania głowy w bok rozbolał ją już kark, ale wolała to niż monotonny widok otaczających ją zewsząd końskich i ludzkich przykurzonych zadów. Poruszała się mniej więcej pośrodku konnej kolumny najemnej, która mimo że prezentowała w miarę równy szyk, nie imponowała zbyt wartkim tempem. Zastanawiała się, czy jej koń –ciemnogniada klacz o imieniu Pchła – faktycznie jest tak rączy jak sugerowało jego imię. Stajenny, który ją przydzielał twierdził, że tak, ale na razie nie było szans, żeby to sprawdzić bowiem jak na możliwości jazdy poruszali się wolno. Wynikało to głównie z tego, że za konnymi ciągnęła jeszcze piechota, która musiała jakoś nadążyć, a za nią tabory cywilów - głównie rodzin żołnierzy, ladacznic i drobnych handlarzy, u których można było zakupić rozmaite dozwolone i niedozwolone towary. Przodem puszczano tylko wozy z aprowizacją oraz prywatne zaprzęgi co zamożniejszych najemników, na których przewożono ich broń, namioty, a nawet ponoć pieniądze.

Co cztery dni Roger de Ferrus zezwalał na jeden dzień odpoczynku. Dawało to wytchnienie ludziom i zwierzętom, ale jeszcze bardziej opóźniało marsz. Ponoć hrabia Dagoryks z Arny co dzień rwał sobie włosy z głowy na myśl o spustoszeniu jakie w tym czasie czyniły na jego ziemiach smoki, ale kondotier był nieprzejednany i trzymał się raz obranego tempa. Był też, jak się okazało, człowiekiem niezwykle zorganizowanym. Swoich najemników trzymał krótko – żadnych wypadów i samowolnych eskapad, równe tempo, równy szyk, za kradzież odjęcie ręki, za gwałt - genitaliów, za niesubordynację - loch i sąd w najbliższym napotkanym mieście. Zasady te, tak proste i klarowne, były o dziwo nawet przestrzegane.

Kilka końskich łbów z przodu jechał Siewca. Runa starała się zwykle trzymać w miarę blisko niego, choć właściwie sama nie była pewna dlaczego. Nieznajomy wciąż stronił od rozmów i raczej starał się ją ignorować, ale zauważyła, że zachowywał się w ten sposób także wobec pozostałych. Typowy samotnik.

Ona sama też starała się nie rzucać zbytnio w oczy. Nie było to najłatwiejsze, z uwagi na jej odmienną od większości płeć, ale surowe zasady oraz lupanar na tyłach, w końcu zapewniły jej jako taki spokój.

Po około tygodniu marszu, na szlaku zaczęły pojawiać się pierwsze znaki świadczące o tym, że problem z jakim przyszło się mierzyć hrabiemu to nie fraszka. Do Arny wciąż jeszcze było daleko, lecz obecność smoków dawała się już we znaki i tutaj. Najpierw pojawiły się pasy czarnej spalenizny. Początkowo nie zwracali na nie większej uwagi – widywane przy drogach, czy wśród pól, pojedynczo i z rzadka, przywodziły na myśl ślady po drobnych, przypadkowych pożarach, czy ogniskach. Im dalej jednak naprzód tym takich pasów było więcej i więcej.

Nastała pora żniw. Złociste kłosy uginały się pod ciężarem ziarna, w oczekiwaniu na pracowite dłonie żeńców, lecz pola zdawały się prawie całkiem opustoszałe. Pochylone plecy niewolnych wyłaniały się spomiędzy zbóż tylko sporadycznie, a napotykani wieśniacy pytani o smoki kulili się z przerażenia i z trwogą spoglądali w niebo.

Któregoś dnia kolumna niespodziewanie zatrzymała się. Runa i Siewca nie mogli zobaczyć co się stało, wyczuwało się jednak wyraźne poruszenie. Od czoła zaraz nadjechał goniec, puszczony przez hrabiego i Rogera de Ferrus, wykrzykując że drogę zagradza smok. Siewca mruknął coś i wyprowadził konia na bok, po czym pokłusował do przodu. Runa wiedziona ciekawością pojechała za nim.

Faktycznie, na samym środku zakurzonego gościńca, w szerokim kręgu czarnej spalenizny leżał smok. A w zasadzie samo tylko jego zdekapitowane i pokiereszowane truchło. Fetor rozkładającej się w upale padliny był trudny do zniesienia, lecz nikt nie wydawał się tym zbyt poruszony, podobnie jak faktem, że w oddali majaczą zgliszcza spalonej niemal do gołej ziemi wsi.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 27, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Żywiołucha. ProroctwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz