Narada w namiocie Generała była nerwowa i przedłużała się. Mimo to Pan Nietoperzy, skryty za ciemną zasłoną kaptura, uśmiechał się i zwilżał z zadowoleniem wargi, jak drapieżnik, który wie, że za chwilę zanurzy kły w świeżej ofierze.
- Przede wszystkim należy ją schwytać. - mówił Fenyar wystudiowanym głosem.
- Schwytać to jedno, drogi Fenyarze. - przerwał mu Generał, który nie mógł spokojnie usiedzieć przy stole i dreptał to w jedną to w drugą stronę, trąc z irytacją niedogolony podbródek. - Prawdziwy problem polega na tym, że nas zawiodła. Że nie możemy już na nią liczyć. Że nas zdradziła! - wycharczał, rozsiewając wokół drobinki śliny. - I na tym, że mój biedny brat nie miał pojęcia, że jego własne dziecko jest zmiennokształtne! - wrzasnął, trzęsąc się z wściekłości.
- Trzeba ją jak najprędzej wyeliminować! - grzmiał Bohryn.
- To oczywiście uczynimy. - wymamrotał Generał, umyślnie omijając wzrokiem swego brata, który jako jedyny nie odezwał jeszcze podczas narady ani słowem.
Cornelius de Falco siedział nieruchomo, chmurnym wzrokiem badając przestrzeń gdzieś poza nimi wszystkimi. Na wspomnienie egzekucji łypnął tylko na huldrę i westchnął ciężko.
- Lecz co nam począć bez niej? - zawołał Generał teatralnie.
- Sądzę, że jest pewna możliwość. - odezwał się ostrożnie Pan Nietoperzy.
- Jaka? - rzucił w jego stronę przywódca.
- Zamiast Adalruny można przygotować inną osobę. Jest jeszcze czas.
Generał spojrzał sceptycznie na maga.
- Nie pojmujesz, że to nie takie proste? - syknął. - Tu nie chodzi o byle dziewkę z zamtuza. Chcemy przedłużyć ród Cinthiriona w sposób chwalebny, stosowny do pozycji i wielkości króla. Chcemy go zadowolić. - mówił. - Dziewczyna musi pochodzić z dobrego domu, a najlepiej z wysokiego rodu. Musi być wykształcona, bystra, a jednocześnie posłuszna wobec nas. Posłuszna i lojalna! I zmotywowana. - podkreślił, po raz kolejny posyłając niezadowolone spojrzenie w kierunku brata.
- Znam odpowiednią osobę. - podsuwał dalej mag.
- Kogo masz na myśli? - odezwał się wreszcie Czarny Baron. Jego posępny ton zdradzał wrogość i podejrzliwość.
Pan Nietoperzy zrobił krótką pauzę i wygłosił uroczyście:
- Eulalię de Tempestiris.
- Absurd! - żachnął się Cornelius, nie kryjąc pogardy. - Chcesz pohańbić króla skażoną krwią Pierwszych Rodów? Jak śmiesz w ogóle wysuwać taką propozycję! Nie będziemy nawet rozważać podobnej oferty!
- Zaczekaj bracie. - przerwał mu Generał z uniesioną dłonią. Przystanąwszy wreszcie zdawał się mocno nad czymś zastanawiać. - Może to wcale nie takie nierozważne... Pomyśl. Krew zdrajców pod naszym całkowitym wpływem. Dostęp do Tajnej Rady i jej knowań. I wreszcie zadośćuczynienie i szansa na odkupienie win dla odwiecznych wrogów.
- Byłbyś naiwny jak Cinthirion, zakładając, że ktoś z Pierwszych Rodów zechce ukorzyć się przed królem by zmyć winy przodków. - stwierdził Cornelius. - Dlaczego Eulalia de Tempestiris miałaby w ogóle się na coś takiego zdecydować? Jaką mielibyśmy gwarancję, że nas nie zdradzi? To zbyt duże ryzyko. Wyrażam zdecydowany sprzeciw.
- Cornelius ma rację, to bardzo ryzykowne. - zgodził się Fenyar. - Musielibyśmy mieć niezbitą pewność, że dziewczyna chce zwrócić się przeciw całemu swemu rodowi, a jaki miałaby ku temu powód?
CZYTASZ
Żywiołucha. Proroctwo
FantasíaWażą się losy królestwa Regirionu i jego zniewolonej mniejszości, nieludzi. Po wielu latach od Wielkiej Wojny, w świecie wyrugowanym z magii, władza nielegalnie panującej Rady zaczyna w końcu chwiać się w posadach. By powstrzymać apetyty państw ości...