Rozdział 8

116 13 2
                                    



Kiedy wróciła do Hogsmeade, księżyc był już dawno na niebie. Nie śpieszyła się z powrotem z Feldcroft, odwiedziła w pobliskich wioskach parę straganów, przywitała się z niektórymi, których znała, albo pomogła w przeszłości. Nim się obejrzała było już po dziesiątej, zdążyła akurat na zamknięcie pubu. Już sięgała za klamkę, jednak zanim zdążyła to zrobić, ktoś otworzył drzwi frontowe. Z Trzech Mioteł wyłoniła się Marla, która o mało nie wpadła na dziewczynę.

— Marla — Addie przytrzymała drzwi. — Już wychodzisz?

— Chciałam na ciebie poczekać, ale wparował Rowan z resztą i pytali o ciebie. Znowu coś wymyślili, ale tym razem trzymajcie się z dala od jaskiń — posłała jej niemrawy uśmiech.

— Nie mamy zamiaru — zachichotała cicho, jednak na wspomnienie stada Inferiusów, poczuła skręt żołądka.

— Baw się dobrze, pogadamy jutro — rzuciła, gładząc Addie po ramieniu.

— Jasne, dobrej nocy — odparła, żegnając się z Marlą.

Adeline odprowadziła ją wzrokiem, a następnie weszła do środka. Nagle wszystkie pięć... nie, zaraz zaraz, sześć par oczu skupiło na niej wzrok. Dodatkowa para oczu należała do Sebastiana, przez co Addie uśmiechnęła się promiennie.

— Addie, już jesteś! — zawołała Nea. Adeline spojrzała w stronę barku, gdzie Miles i Lloyd majstrowali coś za barkiem.

— Już myśleliśmy, że nie przyjdziesz. — odparł uśmiechnięty Rowan, który stał obok Sebastiana, Uśmiechał się do niej z takim radosnym uśmiechem, że chyba Addie jeszcze takiego go nie widziała.

— Co tu się dzieję, coś mnie ominęło? — spytała.

— Świętujemy, bo w końcu Sebastian uwolnił się z pajęczych sideł Charlotte! — wrzasnął Lloyd.

Sebastian pojawił się obok Rowana naprzeciwko Addie i posłał jej ciepły uśmiech.

— To rzeczywiście mamy co świętować — uśmiechnęła się lekko.

— Okazało się, że Charlotte majstrowała nie tylko w naszej korespondencji. — westchnął Sebastian.

— No co ty — Addie wytrzeszczyła oczy. — Wasze też? — zwróciła się do Rowana, który kiwnął głową.

— Paskudna sucz — Rowan zrobił kwaśną minę, a Sebastian parsknął śmiechem na to określenie.

— Nadal nie mogę uwierzyć, że wykiwała nas puchonka. — pokręcił głową Miles i wziął duży łyk bursztynowego płynu ze szklanki.

— To było coś poniżającego — mruknęła Nea.

— Ale trzeba jej przyznać sprytu, wykiwać siódemkę ślizgonów to nie lada wyczyn — przyznała Ophelia.

— Co ja mam powiedzieć? — odezwał się Sebastian — Kompletnie się tego nie spodziewałem. — wzruszył ramionami. Pomimo tej całej sytuacji, z jego twarzy nie schodził uśmiech.

— Tyle zamieszania, by podstępem zdobyć serce Sebastiana Sallowa. Stary, oby nie przenosiła opryszczki, byłaby to niemiła pamiątka.  — zaśmiał się Lloyd.
W Addie się zagotowało, czuła jak jej twarz oblewa rumieniec spowodowany złością, ale wiedziała, że Lloyd tak już miał. Nie mogła go za to winić.

Sebastian ukradkiem spojrzał na Addie, która przywdziała neutralną minę, jednak wiele ją to kosztowało. Szybko odwróciła wzrok od Sebastiana. Rowan zdawał się zauważyć co się dzieje i się odezwał.

— Robimy ognisko u Miles'a. Wpadliśmy po zaopatrzenie. — wyjaśnił i wskazał na Milesa i Lloyda, którzy wybierali które alkohole włożyć do plecaków.

Beyond her magic | Sebastian SallowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz