Addie stanęła przed lustrem w swoim małym pokoju w Trzech Miotłach. Kolejny raz poprawiła kosmyk falowanych włosów. Dzięki zaklęciu, o którym powiedziała jej Marla, jej włosy tak bardzo się nie puszyły. Miała nadzieję, że zaklęcie wytrzyma do wieczora. Na wierzchu kufra przygotowała ubrania, które założy na ceremonie przydziału. Postawila na spodnie, bowiem jej spódnica nie przeżyła jej niektórych wypadów do Zakazanego Lasu i aktualnie leżała postrzępiona gdzieś na samym dnie jej kufra. Addie odwróciła się w stronę pokoju i jednym ruchem różdżki sprzątnęła pokój i spakowała swoje walizki, następnie rzuciła na nie zaklęcie zmniejszające i włożyła miniaturowe bagaże do zasuwanej kieszonki. W duchu pożegnała się ze swoim pokojem i wyszła na korytarz. Być może uda jej się tu wrócić za rok. Zbiegła po schodach, gdzie zastała Sironę za barem.
— Cześć, Sirono, oddaję klucz — oznajmiła, kładąc go na blacie. Sirona odwróciła się w jej stronę i posłała jej ciepły uśmiech.
— Będzie nam ciebie brakować — odparła kobieta, a następnie wzięła klucz z blatu.
— I vice versa — przyznała ślizgonka. Nie kłamała, naprawdę będzie tęsknić za pracą tutaj. — Jeśli byś potrzebowała popołudniami pomocy, to postaram się być do dyspozycji.
— Daj spokój, Addie — machnęła ręką i wyszła zza blatu — Nie będę ci zabierać jedynego czasu wolnego.— pokręciła głową — Wpadaj czasem w odwiedziny — dodała i przytuliła ślizgonkę.
— Będę jak najczęściej, obiecuję — uśmiechnęła się, ściskając Sironę.
Na odchodne Adeline kazała ucałować od niej Marlę, a wychodząc z pubu, Sirona życzyła jej powodzenia w szkole.
Kiedy wyszła na zewnątrz, uderzyły w nią promienie słońca. Addie nie spodziewała się, że będzie aż tak ciepło, dlatego podwinęła rękawy swojej koszuli. Ruszyła główną ulicą na południe, opuściła Hogsmeade i w towarzystwie cichego śmiechu ptaków i szumu liści na wietrze, kierowała się w stronę szkoły, gdzie w jej okolicach miała się spotkać z Sebastianem, by razem udać się do jaskini.
Kiedy brama Hogwartu pojawiła się na polu jej widzenia, ujrzała Sebastiana, który też postawił na czarne spodnie i koszulę. Tylko, że w przeciwieństwie do Addie, on wyglądał w tym połączeniu idealnie. Opierał się o bramę Hogwartu, która jeszcze pozostawała zamknięta. Ręce skrzyżował na piersi, a kiedy dostrzegł dziewczynę, na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech.
— Cześć — powiedziała Addie.
— Do twarzy ci w tej koszuli — przyznał, podchodząc bliżej dziewczyny.
— Oh przestań, bo się zarumienię — parsknęła rozbawiona. W odpowiedzi usłyszała gardłowy śmiech Sebastiana.
— Często się przy mnie rumienisz, myślisz, że tego nie zauważam? — kącik jego ust lekko poszybował w górę, jakby ta sytuacja go rozbawiła.
Addie nie odpowiedziała, jedynym sposobem, żeby z tego wybrnąć, to zmiana tematu.
— Powinnyśmy już iść. To kawałek stąd. — powiedziała i nie czekając na ślizgona, ruszyła wzdłuż murów szkoły.
Sebastian niemalże odrazu złapał ją za rękę, zaskoczona spojrzała na niego, marszcząc brwi.
— O co chodzi? — spytała.
— Teleportacją zaoszczędzimy dużo czasu — odparł, posyłając jej rozbawiony uśmiech. Wiedział, że to była ucieczka od poprzedniego tematu.
— Umiesz się teleportować? — Addie uniosła brwi ze zdziwienia.
Z tego co wiedziała, żeby mieć pozwolenie na teleportację, trzeba ukończyć siedemnaście lat i przejść odpowiednie szkolenia, a następnie zdać pomyślnie egzamin.
CZYTASZ
Beyond her magic | Sebastian Sallow
FanfictionPo tym jak Adeline została niemalże wrzucona do świata magii i trafiła do Hogwartu, jej życie drastycznie się zmieniło. Pod koniec piątego roku postanowiła przywłaszczyć sobie to, co jej się należało - moc pozostawioną przez Izodorę, drzemiącą pod m...