Rozdział 2

134 14 0
                                    

      

Dziewczyna w końcu dotarła do jednego z miejsc, gdzie już kiedyś się zatrzymała. Pamięta, że był to najlepszy za niewielkie pieniądze motel, z ciepłą wodą i czystą pościelą. Zapłaciła ze swoich oszczędności, bowiem chciała tu zostać przynajmniej na parę nocy, a nie chciałaby, żeby odrazu wydało się, że używa nie prawdziwych pieniędzy. Wieczorem poszła do baru z kanapkami otwartego całą dobę i najadła się do syta. Miała lekkie obawy przed płaceniem fałszywymi monetami, jednak finalnie nikt nie zauważył, że nie są prawdziwe. Zapewne zaskoczenie dopadnie sprzedawców z rana, kiedy w kasie zobaczą żołędzie.

Udała się na Pokątną, gdzie nigdy wcześniej nie była. Budynki po obu tronach były zapełnione różnymi sklepami od księgarnie, kawiarnie, restauracje i sklepy ze sprzętem sportowym. Długa, główna ulica była teraz zapełniona dzieciakami z rodzicami, które zapewne robiły zakupy na swój pierwszy rok w Hogwarcie. Adeline tak bardzo żałowała, że tak późno trafiła do Hogwartu. Ten jeden rok w szkole był naprawdę cudowny i oddałaby swoją duszę, by być w szkole od pierwszego roku.

Tymczasem spędziła te lata w różnych rodzinach zastępczym i co za tym idzie - w różnych szkołach, gdzie dzieciaki były nieraz miłe, a czasami przyprawiały Addie o białą gorączkę. Wtedy nawet nie zastanawiała się nad tym, że kiedy ktoś ją gnębił, w krótkim czasie, temu uczniowi przydarzało się coś złego - jeden starszy chłopak, który kradł Addie drobne z szafki, któregoś razu spadł ze schodów i wybił trzy zęby, kolejny, który co chwila na lekcjach szarpał ją za jej brązowe włosy - złamał nogę podczas lekcji wychowania fizycznego, a jeszcze ktoś inny wylądował u pielęgniarki z oparzeniem skóry, po tym jak wyzywał Addie od dziwolągów. Teraz wiedziała, że nie były to tylko niefortunne zmącenia losu, to ona nieświadomie doprowadziła do tych wypadków. 

Kupiła nową szatę, bo poprzednia była już po swoich przejściach, książki na szósty rok i idąc za ciosem kupiła najlepszy model miotły na rynku - był to spory wydatek, ale Addie miała zamiar iść na kwalifikacje do drużyny Quidditcha, a do tego trzeba lepszej miotły. Miała z tyłu głowy, by udać się do Albiego Weekes'a po ulepszenie miotły, gdy już uda się do Hogsmeade. 

Kolejne dni spędziła na zwiedzanie Londynu, bowiem nigdy wcześniej nie miała na to czasu. To miasto przeszło jej wszelkie oczekiwania, jednak czuła się tu bardzo samotna. Brakowało jej towarzystwa i zastanawiała się, czy Sebastian jest teraz w Londynie, jednak odgoniła od siebie tą myśl. 

Wczoraj wysłała list do Poppy, która mieszkała na obrzeżach Londynu, by się spotkały,  jednak w odpowiedzi dowiedziała się, że wyjechała do Irlandii na całe lato. Dlatego teraz nie pozostało jej nic innego jak udać się do Hogsmeade i błagać na kolanach, by Sirona ją przyjęła na okres wakacji. Gdyby jednak się nie zgodziła, będzie chodzić od sklepu do sklepu, by w końcu ktoś się zgodził.

Wie, że nie powinna, ale napisała do Sebastiana w przeciągu tego czasu dwa listy. Z zapytaniem co u niego, i czy potrzebuje pomocy. Tak bardzo chciała z nim chociaż porozmawiać, żeby nie musiał się z tym sam męczyć. Zaproponowała spotkanie, gdyby jej potrzebował. Jednak na żaden list nie dostała odpowiedzi. Nie było to wielkim zaskoczeniem, jednak i tak czuła zawód.

Kiedy już wszystko załatwiła w Londynie, udała się do Dziurawego Kotła, bowiem kiedyś Ominis powiedział jej, że jest tam świtoklik do Hogsmeade. W środku panował naprawdę duży ruch, w powietrzu unosił się zapach zupy grochowej i ziół, bowiem było wczesne popołudnie i była pora obiadowa. Udała się do lady, za którą stał krępy mężczyzna z siwym wąsem na pół twarzy. 

— Co dla panienki? — spytał basowym tonem.

— Potrzebuję dostać się do Hogsmeade świstoklikiem — wyjaśniła i zachwiała się lekko, bowiem cala grupa czarodziejów przechodziła obok, a ze względu na ścisk - każdy ją szturchał, że ledwo ustała w miejscu.

Beyond her magic | Sebastian SallowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz