prolog.

389 19 0
                                    

_

・Pobyt wśród Ludu Rafy od początku zdawał się Neteyamowi czynnikiem konfliktogennym, a w szczególności odmienne pochodzenie rodziny Sully'ch z dalekich stron, gdzie ich przynależność wiązała się z lasem. Nie sposób dla chłopaka było nie zauważyć, że wraz ze swoim przybyciem wzbudzili nie tylko wszechobecne zainteresowanie całej wioski Awa'atlu, ale też i niechęć, którą - choć starał się nie szukać winowajcy - zapoczątkowała Ronal, będąca Tsahik klanu Metkayina. Swoją drogą bazując na własnej wiedzy, Neteyam sądził, że ktoś, kto nosi miano przewodnika duchowego, okaże większą przychylność ku przybyszom zza oceanu i na dodatek nie śmie wytknąć jego rodzeństwu odmienności w wyglądzie. Do tej pory pamiętał smak goryczy ogarniającej go złości i narastającą chęć otworzenia ust, ale pokora idąca w parze z rozwagą wygrywały ponad młodzieńczy gniew, nie pozwalając mu wydobyć z siebie chociażby słowa. Starszy syn Sully'ego musiał położyć uszy po sobie, pozbyć się iskry irytacji ze spojrzenia i zdać się na ojca, za którego decyzją przybyli na tereny morskie. Daleko mu było, by oceniać bliźnich, choć o nieco innej aparycji, po pierwszym zetknięciu, zwłaszcza, że ostatecznie zostali przyjęci przez Lud Rafy na mocy uturu, dlatego też pierwsze niesnaski odeszły chłopakowi w niepamięć na rzecz rzetelnego dostosowania się do warunków ich pobytu.
・Niemniej na plaży tamtego dnia stało się coś jeszcze, czego Neteyam nie potrafił jakkolwiek wyjaśnić, bowiem nigdy przedtem nie odczuł tak silnej reakcji wewnątrz swego ciała; znalazłszy się w pułapce spojrzenia oczu o barwie łagodnego oceanu, jednak o zdecydowanie kontrastujących do niej wzburzonym wyrazie jednego z chłopców Metkayina, niespodziewane ukłucie zaszczepiło w jego sercu jeszcze nie nazwane uczucie. Przenikliwość bijąca z aparycji błękitnookiego sprawiała, że Neteyam czuł się obnażony ze wszelkich swoich sekretów, rozczytany od początku do końca, choć nawet nie zamienili ze sobą słowa. Widział go i to właściwie było jedynym gestem, na jaki pozwoliły mu owładnięte paraliżującym mrowieniem mięśnie ciała, kiedy złote tęczówki podążały za harmonijnie poruszającą się sylwetką rówieśnika. Ao'nung, Ao'nung - usłyszane imię chłopaka Neteyam powtórzył kilkukrotnie w myślach dla wyrobienia jego prawidłowego brzmienia, będąc pewnym, że niejednokrotnie przyjdzie mu zwracać się do syna wodza. Frustrujące uczucie uwierało jego świadomość - nie potrafił rozczytać tajemnicy, kryjącej się za błękitem iskrzących oczu rówieśnika, ale podszepty rzadko mylnej intuicji podsuwały leśnemu chłopcu, że nieprzypadkowo tak długo przyszło im tkwić w pułapce wyjątkowo napiętego spojrzenia. 

*           *           *

pewnie historia, jakich wiele. nie wiem, nie czytam innych, ale potrzebuję wylać się w tym temacie

hope you will enjoy it 

x


i found you || aonung x neteyamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz