Próba 3

1.1K 35 2
                                    

!TW!

Wszyscy stali i czekali aż ja albo Dylan się odezwę. Wziełam głęboki wdech i zaczełam próbować sklejać zdania bawiąc się palcami czemu bardzo przyglądał się Dylan - Bo...ja - próbowałam złożyć jakiekolwiek zdanie. Dylan proszę ty powiedź mi to nie przejdzie przez usta -spojrzałam na brata który się do mnie uśmiechną i sama wzią głeboki oddech bardzo przy tym poważniejąc. Hailie się samookalecza - wykrztusił Dylan a ja spuściłam głowę. Pokaż im dziewczynko - wyciągnełam do przodu swoje całe trzęsące się z stresu ręce i podwinełam rękawy aby można było zobaczyć moje nadgarstki. Dylan widział że trzesą mi się ręce i przejechał ręką po moich plecach a następnie znowu postawił ją na moim ramieniu. Moi bracia podeszli bliżej i zaczęli się przyglądać moim nadgarstką. Shane aż zakrył ręką usta dłonią gdy je zobaczył. Ile? -spytał smutno Tony. Ja spuściłam głowę jeszcze bardziej zaczełam się bawić palcami i w końcu odpowiedziałam -10
-dni ?
-miesięcy... -wszyscy pobledli nawet Dylan bo nie powiedziałam mu wcześniej ile to wszystko trwa. Will zaczął drapać się po głowie jakby nad czymś myślał. Tony podparł się jedną ręką ściany aby nie upaść. Shane wciąż trzymał jedną dłoń na ustach a do oczu zaczeły napływać mu łzy. Vince natomiast spuścił głowę. Obserwowałam ich reakcje i sama zaczełam płakać wydusiłam jeszcze ciche i szybki -Pszeprazsam...-a potem zakryłam twarz rękoma. Wszyscy moji bracia jak na zawołwnie powiedzieli - Nie masz za co pszepraszać Hailie. Następnie podeszli do mnie i wszyscy mnie przytulili. Proszę malutka następnym razem mów nam co się u ciebie dzieje -powiedział Will a ja pomachałam tylko potwierdzająco głową. Po chwili wszedł lekaż i wyprosił moich braci. Następnie usiadł na krześle obok mnie i zaczą mówić -Moja droga Haillie -od razu rozpoznałam ten głos. To nie był lekaż to był ten idiota Adrien. W tamtej chwili aż mi serce staneło. Odwróciłam głowę aby upewnić się czy mam rację i tym jedynym razem nie cieszyłam się że ją mam. Co to ty... ty tu robisz?! -prawie wykrzeczałam. Nie krzycz tak -upomniał mnie ten zjeb. Chciałem z tobą pogadać - A ja nie mam teraz na to siły ,leżę tu w pewnym procencie przez ciebie ! -wykrzyczałam mu w twarz. Machną ręką. No już się tak nie bulwersuj droga Haillie -powiedział i poklepał mnie po głowie a ja aż odskoczyłam. Nie bój się nic ci nie zrobię -powiedział gdy zobaczył że czuje się nie swojo. Daj mi spokój nie chcę z tobą rozmawiać -odpowiedziałam mu już zbulwersowana. Po chwili stało się coś na co najbardziej liczyłam. Wszedł prawdziwy lekarz. Pszepraszam bardzo ale kim pan jest ?  -spytał prawdziwy lekaż. Jak mi wtedy ulżyło. Ja jestem kolegą- odpowiedział i podrapał się nerwowo po tyle głowy. Ale dlaczego jest pan w uniformie lekarskim? - dopytywał lekarz. A no taka śmieszna sytuacja -powiedział Adrien wstał i wybiegł. Znasz go ?-spytał lekarz. Można tak powiedzieć to takie typek który współpracuje z moim bratem. Rzuciłam kiedyś w niego nożem. Lekarz ewidentnie zdziwił się moją odpowiedzią. Oj dobrze nie ważne mam do ciebie moja droga kilka spraw - powiedział lekarz. Możesz wyjść za dwa dni ze szpitala. Ale musisz być bardzo ostrożna z tym co jesz. Twój żołądek został bardzo podrażniony po takiej ilości sporzytych przez ciebie tabletek. -kontynuował lekarz. Dowiedziałem się także że masz jeszcze kilka ran o których nie wiedzieliśmy. Czy możesz mi je pokazać ? -spytał lekarz. Mhm -odpowiedziałam machając głową potwierdzająco. Następnie pokazałam lekarzowi moje nadgarstki. On je dokładnie obejrazał i powiedział że cytuję "nic poważnego się nie stało" następnie sięgnął do jakiejś szawki i wyciągnął z niej bandaże którymi obklejił mi ręce. Czy masz jeszcze jakieś rany ? -spytał kończąc obwiązywać mój nadgarstek. Tak na kostkach i udach -odpowiedziałam. Pokaż mi proszę- pokazałam mu moje popalone uda a następnie także kostki. Z moich kostek odwiązał bandaże i skomentował cytuję "nic poważnego po za tym że związałaś sobie te kostki tak mocno że nie dopływała ci do nich krew" obejrzał je jeszcze raz dokładnie i wzią kolejny bandaż którym lżej obwiązał mi kostki. Gdy skończył odezwał się - Wiesz że masz niedowagę 10 kilo ? -Co? - spytałam zszokowana. Masz niedowagę 10 kilo co jest anoreksją. Masz anoreksję  -wyjaśnił mi lekarz. Mam tu jeszcze dla ciebie leki -powiedział wyciągając je z swojej torby. Ten lek - podał mi kartonowe pudełeczko z jakimiś tabletkami w środku. - Jest aby poprawić pracę twojego żołądka musisz go brać dwa razy dziennie po jednej tabletce. A tu masz maść którą będziesz smarować swoje rany gdy zaczną się goić. Jutro też do ciebie przyjdę i wtedy zdecyduję czy masz już teraz zacząć jej używać czy nie. -kontynuował lekarz podając mi tubkę kremu. Czy masz jeszcze do mnie jakieś pytania ? -spytał. Nie - odpowiedziałam. W takim razie to wszystko tabletki zacznij brać od jutra rana - powiedział i wstał ruszając w stronę wyjścia. Wpuścić twoich braci ? -spytał lekarz chwytając za klamkę. Tak -odpowiedziałam. Dowodzenia - powiedział lekarz. - Dowodzenia odpowiedziałam. Po chwili w sali stali już moji bracia. Dlaczego ten pierwszy lekarz wybiegł gdy wszedł ten drugi? - zapytał mnie spokojnie Dylan. To nie był lekarz -odpowiedziałam równie spokojnie. Hailie kto to był ? -zapytał Vince.  Adrien -odpowiedziałam. Co ?! - powiedział Tony.  To on żyje?! -dopytywał Will. Naj wyraźniej tak -odpowiedział mu Vince. Nie przyznawałam się do tego że doskonale wiedziałam o tym że Adrien żyje. Cały czas siedziałam cicho nie odzywałam się. Hailie co on od ciebie chciał ? -spytał Vince. Powiedział że chce pogadać - odpowiedziałam wzruszając ramionami. Miałam teraz większe zmartwienia niż jakiś tam Adrien. Zastanawiałam się czy mówić o mojej niedowadze o której się dowiedziałam 5 minu temu. A może lekarz powiedział Vince'owi ? Uznałam że dopóki nikt mnie nie spyta to nie będę mówić. Dylan zobaczył chyba że posmutniałam bo podszedł i mnie przytulił. Spojrzałam na bliźniaków którzy teraz zaciskali bardzo mocno szczęki a gdy przeniosłam wzrok na ich ręce były zaciśniętymi w pięści. Następnie popatrzyłam na Willa. Nigdy nie widziałam go tak złego jak teraz. Sczęke miał tak mocno zaciśniętą że dziwne że mu się zęby nie połamały. Widziałam jak jego klatka się szybko porusza. Ręce natomiast miał zaciśnięte w pięści. Mimo to widziałam że pilnował się aby nie wybuchnąć złością ani aby nie było po nim widać że jest bardzo zły. Vince poklikał coś w telefonie spojrzał na Willa i Tonego a następnie w trójką wyszli z sali. Dylan wciąż nie wypuszczał mnie z uścisku. A po chwili dołaczył do nas Shane. Gdy chłopcy wypuścili mnie z uścisku zaczęłam mówić. Muszę wam coś powiedzieć...-oboje zwrócili od razu całą swoją uwagę na mnie. Mam niedowagę ponad 10 kilo co jest anoreksją... -spuściłam głowę a chłopcy popatrzyli na mnie. Dylan złapał mnie za brodę i ustawił moją głowę tak że byłam zmuszona patrzeć mu prosto w oczy. Poradzimy sobie z nią wszyscy razem.Pomożemy ci wyjść z tej choroby -powiedział Dylan a gdy skończył mówić wraz z Shan'em mnie przytulili. Kochamy cię bardzo dziewczynko - nagle powiedział Shane. Bardzo -podkreślił Dylan. Ja też was bardzo kocham -odpowiedziałam.

***

Dziś wracamy -powiedział Dylan gdy tylko zobaczył że otworzyłam oczy. Uśmiechnełam się do niego bo bardzo już chciałam wyjść z tego okropnego szpitala. Oczywiście jeżeli lekarz pozwoli -dokończył po chwili Dylan. Usłyszałam uchylenie drzwi a po chwili do sali wszedł lekarz. Gotowa na powrót do domu ? -spytał lekarz. Pokręciłam twierdząco głową i się uśmiechnełam. Lekarz też się uśmiechną. Zaniosłem już twój wypis. Więc jeśli chcesz możesz już wracać do domu. Tylko pamiętaj o tym co mówiłem! - do ostatniego zdania zagroził mi palcem i się uśmiechną. Bedę pamiętać - odpowiedziałam także się uśmiechając. Następnie lekarz opuścił salę a Dylan przyniósł mi ciepłe ciuchy w które się przebrałam. Wracamy ?- zapytał. Tak -odpowiedziałam. Dylan zaniósł wszystkie moje rzeczy do auta a następnie wrócił po mnie. Położył mi rękę na ramieniu i udaliśmy się do auta w krórym już czekał na nas Shane. Dzień dobry dziewczynko -powiedział do mnie Shane a ja rzuciłam się mu w ramiona. [...] Wysiedliśmy z samochodu. I od razu ruszyliśmy w stronę domu w którym przywitała mnie cała reszta moich braci.

(Jest to ostatnia najprawdopodobniej część próby ale nie ostatnia część całej historyjki możliwe że może jutro pojawi się nowy rozdział ale nie wiem bo ostatnio mam bardzo dużo nauki) MK

Skomplikowane życie słynnej Hailie Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz