"Umowa"

577 15 3
                                    

Gdy się obudziłam pierwszą myślą jaką miałam było zadzwonienie do Adriena. Wczoraj wieczorem podczas rozmowy z Ethan'em doszłam do wniosku że bardziej słuszną opcją będzie wybranie wyścigu. Mój wyjazd bez wiedzy moich braci nie byłby możliwy. I to było ostatecznym argumentem dla którego postanowiłam wziąć udział. Po pięciu minutach patrzenia się w sufit wstałam z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Tym razem moja strategia zimnego prysznica podziałała. Z świerzym umysłem ubrałam się w moją ulubioną bluzę oraz szerokie jeansy. Uczesałam włosy oraz pomalowałam się. Usiadłam na łóżku z telefonem w ręku. Na ekranie miałam wybrany numer do Adriena. Zastanawiałam się jeszcze czy na pewno jestem gotowa. W końcu miałam na to jeszcze czas do jutra. Patrzyłam jak zahipnotyzowana w telefon i myślałam. Trwało to z dziesięć minut,ale w końcu postanowiłam zadzwonić. Adrien odebrał po dwóch sygnałach.

📞- Hej księżniczko. Coś się stało?

📞- Hejka. Podjełam decyzję.

📞- Jesteś pewna?

📞- Jestem Pewna.

📞- No to zamieniam się w słuch.

📞- Wezmę udział w wyścigu.

📞- Na to liczyłem. Przekażę mu. Zadzwonię do ciebie potem i ustalimy godziny treningów.

📞-Okej.

📞- No to do zobaczenia księżniczko.

📞- Do zobaczenia.

Rozłączyłam się. Wiedziałam że Adrien również uważał że wyścig były lepszym pomysłem niż wyjazd. Wypuściłam z ust powietrze. To wszystko kosztowało mnie tyle nerwów i stresu. Chyba nawet nie jeden lekarz podczas przeprowadzania  operacji był dużo spokojniejszy niż ja od ostatnich dwóch dni. Odłożyłam telefon na szafkę. Wtedy dopiero zobaczyłam jak bardzo ręcę mi się trzęsą. Podeszłam do lustra w mojej łazience. Byłam cała blada. Zaczełam jeszcze bardziej panikować. Oparłam się o ścianę i osunełam się po niej w dół. Było to coś na kształt ataku paniki. Łzy napłyneły mi do oczu a po chwili wytworzyłu ogromny wodospad. Teraz już trzęsłam się cała. Nie potrafiłam się uspokojić ani nawet złapać oddechu.  Zaczełam się wręcz dusić. Jednak wiedziałam że muszę się uspokoić. Wmawiałam sobie że wszystko jest okej. Że nie mam się czym martwić. I że muszę być spokojna. Szeptałam do siebie i po chwili poczułam że zaczynam się uspokajać. Moje ręce już tylko trochę dygotały. Mój oddech stał się miarowy. A łzy przestały już wogule lecieć. Gdy odzyskałam siły na tyle żeby  móc wstać sięgnełam po rolkę papieru toaletowego i otarłam nim mokre policzki. Poprawiłam także makijaż który w wyniku mojej histeri cały się rozmazał. Gdy nie wyglądałam już jak panda, mój oddech był normalny a ręce mi się nie trzesły. Wszystko było normalnie a ja postanowiłam zająć umysł książką. Usiadłam na łóżku wziełam wczoraj zaczętą przez mnie i pochłonełam się w czytaniu. Odcięcie się od wszystkiego i zatracenie się w fikcyjnym świecie było moją ulubioną "ucieczką". Mój spokój zakłócił jednak telefon od Ethana.

📞- Witaj moja ulubiona Monet  rozmawiałaś już z Santanem?

📞- Rozmawiałam.

📞- I?

📞- Powiedziałam mu że wezmę udział w wyścigu a on powiedział że przekaże to temu swojemu kuzynowi.

📞- No dobra ,ale uznał że dobrze wybrałaś czy że jednak lepiej byłoby gdybyś wyjechała ?

📞- Powiedział cytuję "Na to liczyłem" .

📞- A no to dobrze. A jak ty się z tym czujesz?

Skomplikowane życie słynnej Hailie Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz