" Musimy pogadać "

438 12 3
                                    

*Cztery miesiące później*

Do wyścigu został miesiąc ,a ja już nie wytrzymuje. Myśl o tym ,że mam w nim wystartować przyprawia mnie o mdłości. Nie mam pojęcia co zrobić. Jakieś trzy miesiące temu Madison,Susan,Noemi,Alex ,Connor, Jason i Ryder zostali wyrzuceni z stanu i otrzymali zakaz zbliżania się do mnie na co najmniej 5 metrów z groźbą śmierci jeśli go złamią. Nawet ta informacja mnie nie ucieszyła. Nic ostatnio nie potrafiło przywołać na moją twarz prawdziwego uśmiechu, jednak nikt o tym nie wiedział. Nikt nie wiedział jak naprawdę źle ze mną jest. Założyłam maskę i zdejmowałam ją tylko gdy byłam sama. Miałam ją nawet przy Monie i Ethanie. Wszyscy myśleli że byłam absolutnie przeszczęśliwa. Hah naiwniacy. Tego wieczoru nie wytrzymałam i zrobiłam coś czego za żadne skarby nie odważyłabym się zrobić pięć miesięcy temu. Włączyłam telefon i weszłam w listę kontaktów. Kliknęłam na literę M następnie odszukałam imię jedynej osoby z mojej rodziny której w tej sprawie mogłam zaufać i napisałam najbardziej ogólną wiadomość jaką mogłam.

💬- Musimy pogadać.

Może zabrzmiałam trochę jak Vince ale naprawdę nie wiedziałam co innego napisać. Desperacko chwytałam się wszystkiego czego tylko mogłam. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać bo już po chwili mój telefon zawibrował.

💬- Teraz?

💬- Jak najszybciej.

Nie chciałam rozmawiać przez telefon ani pisać wszystkiego o co mi chodziło bo bałam się że Vince mógłby to sprawdzić.

💬- O której jutro kończysz lekcje?

Normalne pytanie które mógłby mi zadać każdy i nie wywołałoby ono na mnie żadnych emocji jednak ta sytuacja sprawiła że w moim sercu zasiało się maleńkie ziarenko nadziei.

💬- 14:30.

💬- Przyjadę po ciebie i wszystko mi opowiesz.

💬- Dziękuję.

Nie wiedziałam jak bardzo niepokojąco zabrzmiały moje słowa jednak postanowiłam nad tym nie rozmyślać. Ewidentnie ostatnio za często to robiłam. Wstałam z łóżka i usiadłam przy mojej toaletce ,zrobiłam pielęgnację. Bardziej dbać o swoją skórę i włosy zaczęłam po tym jak mój stan psychiczny jeszcze bardziej się pogorszył. Związałam włosy w luźny warkocz i położyłam się spać.

***

Gdy obudziłam się rano wszyscy moi bracia byli już poinformowani o moim dzisijeszym spotkaniu. Nie pytali o nie bo dostali informacje że "Dawno się nie wiedziałyśmy i musimy to nadrobić" więc nie mieli żadbych podejrzeń. Dzień w szkole przebiegł mi jak zazwyczaj bardzo spokojnie. Po lekcjach udałam się na parking na którym czekała już na mnie moja ulubiona ciocia. Gdy tylko mnie zauważyła pomachała do mnie abym podeszła do niej. Przywitałyśmy się uściskiem. Maya ewidentnie nie mogła doczekać się co mam jej do powiedzenia bo bardzo szybko wsiadłyśmy do samochodu.

-Przynam że trochę zaniepokojiła mnie twoja wiadomość - powiedziała gdy zapieła pas.
- Miała tak trochę zabrzmieć - przyznałam.
- Nie spodziewałam się że tak szybko przyjedziesz - zmieniłam temat.
- Bratanica mówi że musi powiedzieć coś cioci to ciocia przyjeżdża do niej jak najszybciej nie ważne jak daleko jest - wyjaśniła Maya i odpaliła swój samochód.
- No to opowiadaj co się dzieje?
Westchnełam po czym zaczełam mówić.

-Zaczynjąc od samego początku jakieś osiem/dziewięć miesięcy temu moja przyjaciółka Mona wplątała mnie do takiej grupki dzieciaków które - zawiesiłam głos bo nie wiedziałam jak ich określić.
- które niedokońca są posłuszne
- Rodzicą?
- Mafią
- Mafią? - dopytała Maya.
- Ludzią pokroju Vinc'a - wytłumaczyłam.
- To nie brzmi… dobrze - uznała ciocia.
- Bo nie jest. Zaleźli oni takiemu jednemu można powiedzieć, ich szefowi za skóre ,a korzystając z okazji ,że akurat zaprzyjaźnili się z Hailie Monet postanowi się mną wysłużyć i to mnie wysłać abym otrzymała karę mimo że nie miałam z tym absolutnie nic wspólnego. A zapomniałabym tym typkiem był Jacob Santan ,kuzyn Adriena Santana.
- Nie gadaj tego Santana?! - ożywiła się Maya.
- Tego Santana - westchnełam.
- No i co dalej opowiadaj - największą wadą mojej cioci była zdecydowanie niecierpliwość.
- Przeprowadziłam z całą szóstką bardzo dużo rozmów na ten temat ustalaliśmy czy to na pewno dobry pomysł żebym to ja szła z nimi porozmawiać itp itd. Wydawali się tacy mili - prychnęłam na ostatnie zdanie co moją ciocie bardzo zaintrygowało.
- W tamtym czasie miałam też bardzo przyjacielską relację z Adrienem - Maya wybałuszyła oczy jednak mi nie przerwała.
- Wiedział on o wszystkim gdyż to właśnie z jego kuzynem moi "znajomi" mieli problem. Już pierwszego dnia gdy dowiedzieliśmy się że oberwie się nam za to co oni zrobili Adrien do mnie zadzwonił i wypytał dosłownie o wszystko. Więc nie zdziwisz się pewnie gdy powiem że to właśnie z nim oraz jednym z moich kolegów Ethanem poszłam na spotkanie z tym psycholem - Maya już otwierała usta żeby coś powiedzieć ale wyprzedziłam jej pytanie.
- Mówiąc psycholem naprawdę nie przesadzam. Nasza rozmowa nie trwała długo, w zasadzie kuzyn Adriena od razu przeszedł do rzeczy. Dostałam trzy opcje. Pierwszą śmierć. Drugą opuszczenie Stanu bez niczyjej wiedzy. Trzecią dwukrotne wzięcie udziału w wyścigu samochodowym pomiędzy rodzinami w drużynie Santana jako narzeczona Adriena.
- Żadna z nich nie brzmi dobrze. Którą wybrałaś? - moja ciocia ewidentnie w wszystko bardzo się zaangażowała.
- Jaki widzisz wciąż tu jestem więc… - nie zdążyłam dokończyć bo Maya mi przerwała.
- CZYLI WEŹMIESZ UDZIAŁ W WYŚCIGU?! - teraz Maya krzyknęła ze zdziwienia.  
- Masz jakieś trening? Ktoś cię uczy jeździć? Bracia wiedzą? - ciocia zaczęła obrzucać mnie pytaniami
- Mam w każdy piątek i czwartek, tak Adrien, nie - ostatnie słowo przeszło mi przez gardło z trudem spowodowanym smutkiem. Nie zauważyłam nawet że właśnie podjechałyśmy na miejsce. Był to środek lasu jednak nie był to zwykły Pensylwański las tylko taki śliczny klimatyczny lasek z kwiatami na trawie. Nie wsiadłyśmy z samochodu i bardzo się z tego cieszyłam ponieważ w przeciwnym razie Sonny mógłby podsłuchać naszą rozmowę i naskarżyć na mnie Vincentowi.

Skomplikowane życie słynnej Hailie Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz