"Mała Santan"

943 29 76
                                    

*Tydzień później*

Po powrocie ze szkoły zaczęłam pakować się do Mony. Will miał zawieźć mnie do niej około piętnastej. Wszystko szło zgodnie z planem. Dziś był piątek wyścig miał odbyć się w sobotę a bracia mieli przyjechać po mnie w niedzielę. Wszystko mieliśmy dopracowane perfekcyjnie. Mimo że moje rodzeństwo absolutnie nic nie podejrzewało cały dzień się stresowałam. Uspokoiłam się dopiero kiedy byłam już u Mony.
- Jak się czujesz? - zapytała mnie przyjaciółka gdy opadłam na jej łóżko i głośno westchnęłam. 
- Już lepiej - odpowiedziałam.
Mona położyła się obok mnie i chwile leżałyśmy w ciszy.
- Nie wierzę że to się już dzieje - wyznałam w końcu.
Przyjaciółka popatrzyła na mnie a ja usiadłam.
- Ukrywałam się sześć miesięcy, i wreszcie będę mogła pokazać wszystko czego się nauczyłam - kontynuowałam.
- Ale wiesz że wciąż nie będziesz mogła im powiedzieć? - zapytała Mona i także usiadła.
- Wiem…- posmutniałam na jej pytanie.
Mona była osobą po której słowach mój nastrój potrafił się zmienić diametralnie.
- Ale ej spokojnie przynajmniej zrzucisz z siebie trochę ciężaru - przyjaciółka objęła mnie ramionami. 
Odwzajemniłam uścisk.
- Będzie dobrze, Ethan będzie na widowni ja będę oglądała cię przez internet Adrien, Victor i Max będą tam z tobą cały czas ,będziesz miała soczewki i makijaż dzięki któremu nikt cię nie pozna - Mona głaskała mnie uspokajająco po plecach.  
- Masz zapasowy telefon? - zmieniła temat.
- Tak - odpowiedziałam wciąż chowając głowę w jej długich włosach.
- Obejrzymy coś? - zapytała.
- Tak, ten film o którym mi ostatnio opowiadałaś - Mona uśmiechneła się i wypuściła mnie z uścisku.
Wyszła z swojego pokoju i poszła po przekąski na dół. Jej rodziców nie było w domu bo wyjechali w czwartek na pogrzeb jakiejś dalekiej cioci do Hiszpanii ,mieli wrócić dopiero w poniedziałek. Po chwili moja przyjaciółka wróciła z miską popcornu oraz paczką żelek. Położyła je na stoliku obok łóżka i zabrała laptop z biurka. Położyła się obok mnie i włączyła laptop. Odpaliła netflixa i włączyła film. Podałam jej miskę z popcornem a sama otworzyłam żelki.
Resztę wieczoru spędziłyśmy na oglądaniu głupich filmów i rozmawianiu o bzdetach.
Potrzebowałam takiego wieczoru. Wieczoru w którym zamiast myśleć o wyścigu rozmawiałam z moją najlepszą przyjaciółką o nowej fryzurze Toma Hollanda. Po prostu potrzebowałam czasu w którym mogłabym się wyluzować a mózg przestawić na spokojny tryb.
Poszłyśmy spać około drugiej. Pewnie siedziałyśmy by dłużej gdyby nie to że musiałyśmy wstać o szóstej.  

***

-Pobudka! - wrzasnęłam do przyjaciółki gdy ta trochę się poruszyła. Sama wstałam już jakieś pół godziny temu i aktualnie myłam zęby w łazience, Mony którą miała połączoną z pokojem.
Ohmhm - moja przyjacióła wydała z siebie bliżej nie zidentyfikowany jęk przeciągając się.
Przetarła oczy i spojrzała na mnie.
- Która jest godzina? - zapytała.
- Szósta ,dziesięć - odpowiedziałam patrząc na ekran mojego zapasowego telefonu.
Zauważyłam że ostatnio używałam go częściej niż mojego normalnego smartfona.
Mona podniosła się z łóżka i znowu jęknęła rozciągając się.
ja wróciłam do łazienki i wyplułam pastę do zlewu. Przepłukałam usta wodą i złapało mnie  Déjà vu.
Przypomniało mi się jak kilka miesięcy temu przepłukiwałam usta hektolitrami wody aby wypłukać z nich mydło. Przypomniało mi się to okropne uczucie jakie wtedy czułam. Uczucie wściekłości, bezradności ,smutku oraz frustracji. Przypomniało mi się także jak po tamtym zdarzeniu przez kilka tygodni plułam oraz wymiotowałam krwią.
- Hailie! - wołanie Mony wybudziłu mnie z transu. Zamknęłam kran, szczoteczkę wrzuciłam do kubka który stał obok umywalki i wyszłam z łazienki. Mona stała przy swojej szafie i czegoś szukała.
- O jesteś, widziałaś gdzieś tą moją biała koszulkę, tą wiesz z łapkami?
- Tą taką którą kiedyś razem robiłyśmy?
- Tak tą, wiesz gdzie jest? - podeszłam do walizki i wyjełam z niej dwie białe koszulki z odciśniętymi czarnymi dłońmi.
- Zostawiłaś ją ostatnio u mnie - powiedziałam i rzuciłam nią w przyjaciółkę.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła - pokręciła głową z niedowierzaniem gdy podnosiła ubranie.
- Mogłabym powiedzieć to samo - wyznałam szukając w walizce szarych dresów.   
Kątem oka zobaczyłam jak Mona ciepło się uśmiecha ,a następnie idzie do toalety. Gdy znalazłam już to czego szukałam również się przebrałam. Gdy obie byłyśmy już gotowe zeszłyśmy na dół aby zrobić śniadanie. Już wczoraj postanowiłyśmy że zrobimy gofry. Wzięłam do ręki mój użytkowy telefon i wpisałam w wyszukiwarkę “Przepis na gofry”. Wyskoczyło mi z milion wyników. Kliknęłam w pierwszy link. Moja przyjaciółka w tym czasie na blat wyjmowałą miski,szklanki,łyżki itp.
- No i co tam Halinka, czego potrzebujemy? - na mojej znielubiane przezwisko zgromiłam ją spojrzeniem.
- Łyżeczka proszku do pieczenia, jedno jajko, trzy żółtka, cztery łyżki oleju - wymieniałam a Mona latała po kuchni i wystawiała na blat wszystko o czym mówiłam jakby to był jakiś wyścig.
- Dwie szklanki mąki, dwie łyżki cukru, szczypta soli, pięćset mililitrów mleka i jedno opakowanie cukru waniliowego - skończyłam mówić i wzięłam oddech.       
- Wszystko jest, teraz proszę podyktować mi przepis moja mała Hailie - powiedziała Mona a ja parsknęłam śmiechem na przezwisko którego także lubił używać Shane. 
- “Mleko, jajka, żółtka oraz Cukier Wanilinowy połącz z olejem, cukrem i Proszkiem do pieczenia, pamiętając o właściwych proporcjach” - zacytowałam tekst z telefonu niczym prawdziwy prezenter telewizji śniadaniowej.
Teraz obie parsknełyśmy głośno śmiechem.
-  “Stopniowo dodawaj do masy mąkę, miksując tak długo, aż powstanie gładka, jednolita konsystencja. Ciasto powinno przypominać masę potrzebną do naleśników” - znowu próbowałam udawać prezentera ale tym razem nie wyszło mi to przez śmiech.
Wsypywałyśmy do miski po kolei wszystkie składniki ale średnio nam to wychodziło przez śmiech. Gdy ciasto było już gotowe obie byłyśmy ubrudzone w mące, proszku do pieczenia jajkach i całej reszcie składników. Mona wyjęła gofrownice i zaczęłyśmy smażyć. Tym razem wyciągnęłam mój zapasowy telefon, głośność podkręciłam na maxa i włączyłam naszą ulubioną playlistę.
Szczerze chyba nigdy nie bawiłam się tak dobrze podczas gotowania jak dzisiaj.
Z Moną zawsze czułam się swobodnie.
Gdy któregoś dnia czułam się gorzej psychicznie jej osobowość i poczucie humoru od razu poprawiało mi nastrój.
Zdecydowanie to ona była moją comfort person.
Gdy jadłyśmy śniadanie zadzwonił mój zapasowy telefon.
Na wyświetlaczu minęła mi nazwa kontaktu więc szybko przeciągnęłam zieloną słuchawkę.

Skomplikowane życie słynnej Hailie Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz