6

264 10 1
                                    


Minął już tydzień od całego wydarzenia. Ciekawe jest to, że ten człowiek nic sobie z tego nie zrobił i stwierdził, że taka sytuacja nie miała miejsca. Lekarze twierdzą, że w takim tępie to chłop pociągnie maks rok. Każdy się z tym liczy no może oprócz Willa. Mimo tego co ojciec wyprawia to on go kocha. Martwi się i wszystko przeżywa.

Nie wiem jakim cudem ale moje myśli weszły na inny tor. Tor który nazywał się Miles Evans. Nie widziałam go od sytuacji z apteką. Nie żeby mnie to jakoś obchodziło bo przecież itak go nie lubię. Chociaż zastanawiam się czasami co aktualnie robi.

Majówka coraz bliżej przez co wszyscy uczniowie tutejszego High School mają napięty grafik. Może i zostały mi jeszcze dwa lata nauki w tej szkole ale czuje się jakbym to ja miała pisać egzaminy. Nie żebym się tym jakoś przejmowała w końcu jak kiedyś powiedziała moja mama, nie uczę się wcale a posiadam najwyższą średnią w całej szkole.

Z początku planowałam zaszyć się w swojej jaskini i nie wystawić z niej nosa aż do końca wolnego. Moje plany zostały pokrzyżowane przez Eve i Toma. Wciąż nie do końca rozumiem o co im chodzi ale gadają coś o wyjeździe do Los Angeles z znajomymi.

-Słuchasz nas w ogóle?!

-Tak, ale szczerze? Nic nie rozumiem.

-Boże z tobą jak z dzieckiem! Mój brat Adrien wraz z swoimi znajomymi jadą do Los Angeles na
majówkę – słyszę, że Eva traci cierpliwość. Nie dziwie się.

-Irving przyjaźni się z bratem Evy, dlatego zaprosił również mnie na wyjazd. - wtrącił się mój brat mając zapewne już dość tej całej rozmowy.

-Okej, ale dlaczego ja mam jechać?

-O MÓJ BOŻE! Bo się przyjaźnimy i twój brat też jedzie dlatego zabieramy cie ze sobą i Sama przy okazji też!! - rudowłosa wyrzuciła ręce w powietrze przy okazji uderzając w nos Toma.

-No ale uważaj żeś z tymi łapami! - Eva już otwierała usta by rozpocząć kłotnie, więc musiałam to przerwać.

-Dobra dobra! - uniosłam ręce w obronnym geście - pojadę tam tylko kto jeszcze jedzie?

-No a więc ja, ty, ten pajac - wskazała na mojego brata który tylko przewrócił oczami - Sam, Irving, Melanie, Adrien i jacyś jego znajomi.

Chwile nad tym myślałam i w końcu stwierdziłam że może nie będzie tak źle. Irving to najlepszy przyjaciel mojego brata, Melanie jest w ostatniej klasie co mnie trochę zdziwiło, że jedzie na ten wyjazd. Jest ode mnie starsza o ponad rok ale świetnie się dogadujemy. Adrien i Tom kiedyś bardzo się trzymali ale z czasem ich kontakt się pogorszył. Obawiam się jedynie jego znajomych. Nikogo z nich nie znam i jestem tego pewna w końcu nie jesteśmy z Adrien'em przyjaciółmi.

-Dobra pogadany później teraz chodźmy na lekcje. Nie chce mieć spóźnienia u tej starej jędzy od gegry.

Reszta dnia minęła szybko. Tom zerwał się po trzeciej lekcji a ja z Evą, Samem i Melanią ustaliliśmy resztę szczegółów dotyczących wyjazdu. Wyjedziemy w sobotę i wrócimy w piątek. Jedziemy w jedenastkę przez co pojedziemy na cztery samochody. Trasa zajmie nam około dwie godziny więc nie jest źle. Mama też zgodziła się na wyjazd więc pozostało nam tylko czekać do soboty.

***
Reszta tygodnia minęła bardzo szybko i nawet nie wiem kiedy nadeszła sobota. Nie wzięłam ze sobą dużo rzeczy dlatego spokojnie zmieściłam się w jedną dużą walizkę i torbę sportową. Tom zmieścił się tylko w torbę sportową... mam nadzieje że wziął chociaż odpowiednią liczbę par gaci, chociaż po nim to nigdy nic nie wiadomo. Nasi znajomi powinni być dopiero za godzinę a my już stoimy na podwórku. To nie tak, że nie możemy się już doczekać po prostu jest ładna pogoda więc przed wyjazdem wzięliśmy Willa na dwór. Siedzę na jednym z stopni schodów i patrze jak Will zbiera mlecze i stokrotki. Słyszę, że Tom z kimś rozmawia ale nie za bardzo mnie to interesuje.

-Na jak długo jedziecie? - przenoszę wzrok na ulice przed naszym domem.

-Na pare dni w piątek już wracamy. Zanim się obejrzysz będzie już piątek. - powracam wzrokiem do chłopca - Tylko musisz być grzeczny i słuchaj mamy.

-Będę grzeczny obiecuję! - krzyczy i przykłada rękę do piersi. Uśmiecham się na ten gest.

Widzę kątem oka jak zatrzymują się przed naszym domem samochody. Nie zdążyłam wstać, ponieważ zatrzymał mnie głos chłopca.

-To dla ciebie - spoglądam na niego a następnie na jego wyciągniętą mała dłoń, w której trzyma same stokrotki - Będziesz mieć kawałek mnie w tym dużym mieście.

Przyjmuję podarunek i chwytam chłopca na ręce. Zauważam, że w drugiej dłoni trzyma mlecze zapewne dla naszego brata. Kieruje się w stronę brata. Gdy jesteśmy wystarczająco blisko zatrzymuję się a Will wyciąga dłoń do Toma.

-A to dla ciebie - wszyscy skupiają na nas wzrok a ja zdaje sobie sprawę, że nie znam tam nikogo oprócz moich przyjaciół - też będziesz mieć kawałek mnie ze sobą!

Wtedy mój wzrok pada na bruneta stojącego niedaleko Toma. Jego to ja znam i nie podoba mi się to. Stoi przede mną nie kto inny niż Miles. Chłopak, którego nie widziałam już dłuższy czas i wcale nie było mi z tego powodu przykro. Nie skupiam na nim wzroku na dłużej bo widzę kątem oka jak ktoś się do nas zbliża. Średniego wzrostu brunetka posyła mi szeroki uśmiech i wyciąga rękę.

-Hej! Jestem Max, miło mi - odstawiam Willa na ziemie i uściskam jej dłoń

-Sally

-To jest mój chłopak Nick a to Milan - mówi dziewczyna wskazując najpierw na bruneta z włosami ściętymi na zapałkę a następnie na blondyna którego włosy nie wiedzą o istnieniu szczotki. Kiwam głową na znak przywitania.

Odprowadzam czterolatka pod drzwi w tym samym momencie co reszta wsiada do samochodu. Żegnam się z nim po raz ostatni i odwracam w stronę ulicy. Widok, który zastaje wcale mi się nie podoba. Wszyscy siedzą w aucie tylko Miles stoi przy samochodzie i patrzy się wprost na mnie. Nie musze nawet pytać aby wiedzieć, że to akurat z nim mam jechać przez następne dwie godziny.

-Za jakie grzechy - mruczę pod nosem i podchodzę do samochodu. Mimo swojej niechęci postanawiam być miła, w końcu czeka mnie długa droga sam na sam z tym idiotą. - Cześć.

-Cześć. Dużo czasu minęło od naszego ostatniego spotkania.

-Ta, jakoś nie tęskniłam. - nie mówiąc już nic więcej wsiadam do samochodu. Brunet również to robi i odpala silnik. Za nami jedzie Maxine i Nick a przed nami reszta. - to będą ciężkie dwie godziny.

-Albo ciężkie sześć dni - patrze na niego wielkimi oczami i nie dowierzam. Czy ja mam być z nim w pokoju?! Nie ma opcji! Przecież ja się zabije! Chłopak spogląda na mnie kątem oka i widząc moją reakcję wybucha śmiechem.

To będzie ciężki wyjazd i coś czuje, że wszyscy zapamiętamy go na długo.

_________________________________

Od ostatniego rozdziału minął ponad miesiąc przez co sama dużo zapomniałam. Postanowiłam dodać parę nowych postaci. Domyślam się, że coś może niezgadzać się z tym co było w wcześniejszych rozdziałach. Postaram się wrzucać rozdziały co tydzień ewentualnie co dwa.

Życie nie zawsze jest kolorowe Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz