7

220 5 2
                                    



Jak jeszcze dziesięć minut temu nie mogłam doczekać się przyjazdu reszty, tak teraz nie mogę doczekać się piątku. Jedziemy dopiero piętnaście minut a ja wymyśliłam ze sto planów na zabójstwo.

-Daleko jeszcze? Nudzi mi się.

-Ja mam naprawdę cierpliwość, ale jeszcze chwila a będziesz szła z buta - warknął brunet.

Przewróciłam oczami i spojrzałam na tylne siedzenia. Kleknęłam na siedzisku i nachyliłam się po swoją torebkę. Chwyciłam ją i wyjęłam z niej książkę, w tym samym momencie Miles docisnął gazu i ostro zahamował. Przez co prawie poleciałam do tyłu.

-Chcesz mnie zabić?! - krzyknęłam siadając z powrotem na swoim miejscu.

-Trzeba było zapiąć pasy.

-Przysięgam że wbije ci nóż w plecy gdy będziesz spać.

-Dziękuje za ostrzeżenie.

Przewróciłam oczami i otworzyłam książkę na zakładce. Nie zdążyłam przeczytać nawet pierwszego zdania gdy brunet odezwał się ponownie.

-Naprawdę? - zerknęłam na niego kątem oka - Myślałem, że masz lepszy gust a nie jakieś romansidła.

Przysięgam, że jeszcze chwila a wysiądą z tego auta podczas jazdy. Nałożyłam słuchawki i na cały głos puściłam dźwięk deszczu. Upewniłam się czy napewno wszystko zostanie zagłuszone i zaczęłam czytać. 

Reszta drogi minęła szybko. Całą swoją uwagę poświęciłam czytaniu. Co jakiś czas zatrzymywaliśmy się na krótki postój, co było totalnie bezsensu. W końcu nasza droga zajęła tylko dwie godziny. Dwie z minutami bo już na samym wjeździe wpakowaliśmy się w niezły korek.

Widoki za szybą były powalające, dlatego już na wjeździe odpuściłam sobie książkę i skupiłam się na otoczeniu. Wysokie palmy rosły na zadbanym trawniku a tuż za nimi przechadzało się tysiące ludzi. Wysokie oszklone wieżowce i pełno sklepów zdecydowanie przykuło moją uwagę. Wiedziałam, że razem z Evą wybierzemy się na duże zakupy. W których itak nic sobie nie kupię. Ponieważ albo będzie za drogie (zwracając uwagę na mój mały budżet), albo po prostu mi się nie spodoba.

Staliśmy właśnie na światłach, gdy telefon w mojej dłoni zawibrował. Spojrzałam na wyświetlacz a uśmiech automatycznie zagościł na mojej twarzy.

Melania: OMG! Czy ty widzisz to co ja?!!? Już ja dopilnuje, żebyśmy wszystkie w czwórkę wybrały się na zakupy.

Sally: Nie wiem jak Maxine ale mnie nie trzeba dwa razy prosić. Eva to zapewne już robi listę tego co kupi.

Melania: Mam nadzieje, że chociaż tobie droga dobrze minęła, bo jeszcze chwila w jednym samochodzie z tą dwójką a wybuchnę.

Sally: Nawet nie jesteś w stanie sobie wyobrazić ile zdążyłam wymyśleć planów na szybkie samobójstwo w aucie.

Zablokowałam urządzenie i znów spojrzałam na widoki. Wyjeżdżaliśmy właśnie na parking naszego hotelu. Uchyliłam z niedowierzaniem usta bo takiego czegoś się nie spodziewałam. Budynek był ogromny a luksus jaki tu panował aż raził po oczach. Zdecydowanie wolałabym zatrzymać się w jakimś czterogwiazdkowym hotelu.

Zaparkowaliśmy na wolnych miejscach. Razem z bagażami udaliśmy się w stronę wejścia. Zerknęłam na Toma, który szedł po mojej prawej.

-Marian... tu jest jakby luksusowo - szepnęłam na tyle głośno by mnie usłyszał, ale również na tyle cicho, że tylko on był w stanie to wychwycić.

-Widzę... przecież jak będę miał chociaż dotknąć klamki to zacznę panikować by nic nie zepsuć - jęknął patrząc na mnie błagalnym wzrokiem jakby to ode mnie zależała decyzja gdzie śpimy przez kolejne dni.

Przełknęłam ślinę i z wstrzymanym oddechem przekroczyłam próg hotelu. Okej jeśli mówiłam, że z zewnątrz robił furorę to nie wiem nawet jak określić wnętrze. Na jasnych płytkach rozciągał się czerwony dywan prosto do lady recepcji. Ściany pomalowane były na biało a nad sufitem wisiały wielkie kryształowe żyrandole. Wszystko zachowane było w odcieniach bieli a dodatki w czerni i złocie. Duża kanapa stała pod jedną z ścian a obok niej dwa fotele. Po drugiej stronie znajdowały się zaś windy.

Adrien podszedł do nas i machnął w stronę wind.

-Stary! Przecież ja będę spłacał ten głupi wyjazd przez następne dziesięć lat! - krzyknął Sam i wyrzucił ręce w powietrze.

-To hotel mojego znajomego. Mamy pobyt za darmo więc nie narzekajcie. - Adrien przewrócił oczami widząc skrzywioną twarz Sama.

Wjechaliśmy windami na czwarte piętro, gdzie znajdował się nasz apartament. Odrazu po przekroczeniu progu znaleźliśmy się w wielkim salonie połączonym z jadalnią. To wszystko oddzielała półścianka, za którą znajdowała się kuchnia. Okna ciągnęły się od podłogi aż po sufit. Po lewej stronie znajdował się korytarz z sypialniami.

Irving jako pierwszy okupował kanapę i konsole. Adrien zajął się rozdzielaniem pokoi.

-No to Sam będzie ze mną, Tom i Irv, Milan będziesz sam bo itak nie zostajesz z nami do końca, Eva będzie z Melanią a Sally z Milesem. - I jak gdyby nigdy nic wziął swój bagaż i ruszył do jednej z sypialń.

Patrzyłam jak odchodzi do momentu gdy nie zniknął za drzwiami. Powolnie odwróciłam się w stronę dziewczyn i już wiedziałam, że nie był to przypadek. Szczerzyły się jak dzieci. Milan i Maxine z Nickiem również udali się do swoich pokoi. Eva pociągnęła za sobą Sama i drugą dziewczynę i również zniknęli w korytarzu. Teraz w salonie zostałam Ja, Miles, Tom i Irving.

Mruknęłam coś pod nosem i chwyciłam swój bagaż. Oczywiście zaraz za mną musiał ruszyć szanowny pan Evans bo jakby inaczej. Ten człowiek denerwuje mnie nawet tym, że oddycha.

Weszłam do sypialni, którą będę musiała dzielić niestety z pewnym brunetem. Prawię się zabiłam gdy przekroczyłam próg, ponieważ nie zauważyłam znajdującego się tam schodka w dół. Odstawiłam swoją walizkę pod oknem i wyjęłam potrzebne mi rzeczy. Miles rzucił się na łóżko oznajmiając, że prawa strona jest jego. Ja zaś poszłam do łazienki aby odświeżyć się po podróży. Szybki prysznic i piętnaście minut później wchodziłam z powrotem do sypialni. Chłopak odrazu gdy mnie zobaczył, wstał z łóżka i wyminął mnie wchodząc do łazienki. Jakieś dziesięć minut później poczułam, że materac ugina się pod czyimś ciężarem. Jako iż od zaśnięcia dzieliły mnie sekundy nie otworzyłam nawet oczu.

Życie nie zawsze jest kolorowe Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz