4

499 19 7
                                    


-Dobranoc Sally

Obudziłam się koło dwunastej. Rzadko zdarza mi się spać dłużej niż po siódmej a tu takie coś. Pamietam, że czytałam Willowi do snu a potem, potem usłyszałam głos Milesa? Stwierdziłam, że musiało mi się to przyśnić. Wstałam z łóżka i kolejną rzeczą która mnie zdziwiła było to, że byłam w piżamie. Jestem stu procentowo pewna, że się nie przebierałam.

Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i zmieniłam opatrunek a następnie zeszłam na kuchni. Po drodze zahaczyłam o salon, w którym siedział mój starszy bart.

-Jak głowa? - gościu ma wyczulony szusty zmysł. Przyszłam tu bezszelestnie i stoję za jego placami a on itak wie, że tu jestem.

-Dobrze - powiedziałam przeskakując nagłówek kanapy by móc na niej usiąść.

-Jakim cudem wczoraj Miles Evans przywiózł cie do domu? - żyłam w przekonaniu, że jednak mi się to przyśniło lecz się myliłam. - co? Nic nie powiesz?

-Jak wychodziłam z apteki i szłam do domu to na niego wpadłam a ten zaproponował, że mnie odwiezie - wzruszyłam ramionami. Nie miałam pojęcia dlaczego Toma tak to rozdrażniło. W końcu jak się okazało on i Miles się znają.

-Nie powinnaś się z nim zadawać - coż też tak sądzę ale za przeproszeniem dlaczego on ma mi mówić co mogę robić a co nie?

-Nie możesz mi niczego zabraniać - po co ja w ogóle ciągnę tą rozmowę? Itak nie lubię Milesa więc powinnam się cieszyć a nie.

-Jezu - westchnął - po prostu się w nim nie zakochuj.

Zakrztusiłam się powietrzem gdy tylko usłyszałam te słowa. Ja i Miles? Po moim trupie!

-Spokojnie braciszku nie masz się co martwić - uśmiechnęłam się sarkastycznie i w ostatniej chwili powstrzymałam się przed dopowiedzeniem ostatniego zdania. Po prostu wstałam i wyszłam do kuchni.

Siłowałam się właśnie z bułką gdy do pomieszczenia weszła moja mama. Przechwyciła ode mnie nóż i bułkę i wtedy dostrzegła mój opatrunek na czole.

-Jezu dziecko co ci się stało?!

-Tom to idiota! Podłożył mi nogę i walnęłam głową o szafkę! - już wcześniej ustaliliśmy z bratem jakie kłamstwo sprzedamy naszej mamie. Rękę obwinęłam bandażem pod pretekstem, że strasznie zdarłam sobie skórę. Odciski palców z szyi na szczęście znikły, więc nie widziałam powodu aby mama nam nie uwierzyła.

-Zostawić was na chwile samych - westchnęła - naprawdę zachowujecie się jak pięciolatki którym zabrano lizaka! - przewróciłam oczami.

-Przecież żyje wiec co panikujesz? - normalnie za taką odzywkę dostałabym ochrzan i kazanie o tym jak ważny jest szacunek zwłaszcza że jestem jej córką. Poranki były jednak inne. Nasza mama była zaspana wiec itak większość wypowiedzianych przez nas słów ignorowała.

-Boże święty... - kobieta mruknęła pod nosem lecz na tyle głośno abym zdołała ją usłyszeć.

-Teraz boże święty?! Teraz?! Trzeba było się modlić zanim urodziłaś to coś! Teraz się z nią użeraj - Tom wskoczył na blat i chwycił jabłko.

-Zejdzie mi z oczu! Już! Obydwojga! Sio! Akysz! - zaczęła machać na nas jaką szmatą kierując w stronę wyjścia z kuchni. Śmialiśmy się głośno uderzając się nawzajem co chwila w ramię. Spokojnie mogłam stwierdzić, że jeśli ktokolwiek spojrzałby na nas z boku, pomyślałby, że jesteśmy naćpani.

Grałam właśnie w jakaś strzelankę z Tomem kiedy do salonu wszedł nasz ojciec. Nikt z nas nie odezwał się do niego. Nie podnieśliśmy nawet na niego wzroku. I to nie tak, że nie chcieliśmy na niego patrzeć chociaż w sumie tak też było. Po prostu tak wyciągnęliśmy się w grę, że nie zauważyliśmy nawet kiedy zrobiła się godzina 19. Odrazu kiedy zobaczyłam jego obecność w salonie opuściłam tamto pomieszczenie. Mój brat zrobił to samo bo odrazu za sobą usłyszałam na schodach jego kroki. Coż nikt nie trawił obecności tego człowieka ale co poradzić.

***

-No proszę!!

-Nie ma opcji

-Prosze! Prosze! Proszeeee - Will postanowił zbuntować się i nie chciał iść spać dopóki nie pozwolę zagrać mu w simsy

-Jest późno idź spać. Zagrasz sobie innym razem.

-No Sally nie bądź taka! Proszę stworze tylko rodzine -patrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami robiąc minę jak szczeniak.

-Masz pół godziny i ani minuty dłużej - wstałam z fotela robiąc miejsce mojemu młodszemu bratu.

-YEYYY DZIĘKUJE! DZIĘKUJE! - przytulił mi się do nogi a następnie rzucił na fotel. Podłączyłam słuchawki do laptopa i wsunęłam na głowę chłopaka. Sama zaś usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać. To był błąd. Odpłynęłam w zmyślonej historii i nie zauważyłam kiedy zegar pokazał pierwszą w nocy. O kurwa. Podeszłam do brata który wciąż grał i zdjęłam mu słuchawki.

-Czas spać. I ani słowa matce, że pozwoliłam ci grać. - zażądałam ostro. Może i niektórzy myśleli, że jestem wspaniała starszą siostrą, która odbiera brata i się nim opiekuje. Coż nie powiem byłam czasami taka ale czasami byłam wredną suką. Bo to wcale nie tak, że groziłam Willowi, że jeśli powie coś matce lub Tomowi to mu wpierdole. Albo jak uczył się jeździć na rowerku. Coż popchnęłam go z górki i wylądował w krzakach... do dziś nie umie jeździć na rowerze. Czasami zamykałam go w łazience albo ciemnej piwnicy jeśli coś nabroił albo specjalnie zostawiałam samego przy kasie w sklepie.

Nie byłam idealną siostrą ale jedno wiem napewno. Mimo wszystko zabiłabym dla swojego brata. Nawet dla tego dupka Toma. Wiem, że on zrobiłby to samo chociaż nie raz dał mi wpierdol od tak. Ach ta nasza miłość.

***

-TY NIENAJEDZONY WSZYSTKOŻERNY ODKURZACZU! - wydarłam się na cały dom idąc w stronę pokoju mojego brata. Z cała siła popchnęłam drzwi. - No naprawdę czy ty musisz wpierdalać wszystko co twoje oczy zobaczą!?

-Nie drzyj swojej krzywej japy - rzucił mi przelotne spojrzenie.

-Oh przypomnę ci że jesteśmy bliźniakami durniu!

-Nie skrzecz tak bo zaraz wszystkie szyby w tym domu wypadną .

-A ty tak nie filozofuj bo ci się mózg przegrzeje. A nie przepraszam, zapomniałam ty go przecież nie masz.

-O co ci znowu chodzi?

-Nie wiem. DOMYŚL SIĘ.

Dopiero teraz zauważyłam siedzącego na łóżku Evansa. No jeszcze tego tu brakowało. Chłopak patrzył na mnie z kpiarskim uśmieszkiem. Czy on mu w ogóle kiedykolwiek schodzi z tej jego pięknej mordy?!

-Ktoś tu się chyba zdenerwował - chłopak odezwał się pierwszy.

-oh pierdol się Miles

-Z tobą? Zawsze i wszędzie - przepraszam bardzo co on sobie myśli.

Tom zaczął się dusić odrazu gdy usłyszał słowa swojego kumpla.

-Co... co kurwa - mówił podczas napadu kaszlu - stary co ty kurwa powiedziałeś?!

Przez chwile Tom mordował chłopaka wzrokiem po czym obaj wybuchli donośnym śmiechem. Zrezygnowana opuściłam tą jamę zapominając nawet o co tak bardzo się zezłościłam. Jak z małymi dziećmi.

Życie nie zawsze jest kolorowe Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz