1.

617 18 4
                                    



Już pomału tęsknię za La Ligą i Sylwestrem, gdzieś
Gdzie będzie nas więcej na mieście, zjeść
Ale póki co jest nieźle...

Leżała na łożku wpatrując się w sufit. W moich słuchawkach leciała pierwsza lepsza playlista. Poczułam jak łóżko ugina się pod czyimś ciężarem na co jak poparzona odwróciłam głowę. Zauważyłam mojego młodszego brata z zaczerwionymi oczami, w których znajdowały się łzy. Zdjęłam słuchawki i odrazu zrozumiałam co się stało 18:20.

-Dlaczego tatuś znowu krzycy?

-Cii wszystko będzie dobrze. Serio. Nie płacz. No chodź, przytul się.

Przetarłam mokre od łez policzki Willa i założyłam mu swoje słuchawki. Usiadł na moim łóżku i przytulił swojego ulubionego misia.

-Uważaj Sally

Spojrzałam na niego po raz ostatni i opuściłam pokój kierując się po schodach w stronę kuchni.

-Przymknijcie się mały się boi.

Rzuciłam spojrzenie mojemu ojcu i oparłam się o drzwi. Jak zwykle wrócił z pracy najebany. Codziennie od roku wraca napity, ile razy podniósł rękę na mnie czy na Thomasa. Głównie na mnie bo to ja zawsze staje w obronie matki ale gdy w pobliżu jest Tom nigdy nie pozwoli aby ktoś podniósł na mnie rękę. Tym razem nie było go tu a ktoś oberwać musiał.

Ojciec odwzajemnił moje spojrzenie. Jego wyblakłe oczy które kiedyś były niebieskie jak niebo patrzyły prosto w moje siwe oczy. Zaczął kierować się w moją stronę na co automatycznie się wyprostowałam.

-Nie wtrącaj się gówniaro. - warknął po czym uderzył mnie w policzek. Jedno musze przyznać siłę w rękach to on miał.

Odrazu poczułam pieczenie na moim prawym policzku. Patrzyłam jak ojciec kieruje się do swojego pokoju spać. Mama usiadła na kanapę i rozpłakała się. Mam jej za złe, że patrzy jak ojciec nas bije ale nic z tym nie robi. Nie próbuje nas od tego uwolnić, bo sama się go boi.

***

-Sa-Sally! Sally! Już stop proszę! - Mój czteroletni brat dusił się śmiechem a ja atakowałam go falą łaskotek. Drzwi od pokoju otworzyły się a w nich stanął mój brat bliźniak. Podszedł do nas i roztrzepał nam włosy. Will wtulił się w Toma a ten za to skierował swój wzrok na mój czerwony policzek. Widziałam jak zacisnął zęby.

-Hmm czyżby już nie jest dawno po dobranocce? - spojrzał na willa odrazu gdy ten się od niego oderwał.

-Chciał na ciebie zaczekać - usprawiedliwiłam młodszego brata.

-To miłe ale grzeczne dzieci już powinny spać idziemy. - Tom wziął go za rękę i po prowadził w stronę drzwi.

-Dobranoc Sally. - zamknął za sobą drzwi machając mi na dobranoc. Jest taki uroczy nie chce by miał zniszczone dzieciństwo jak jego starsze rodzeństwo.

Zamknęłam drzwi od domu i skierowałam się do auta. Mama i tata byli w pracy a ja musiałam odwieźć Willa do przedszkola. Tom właśnie walczył z pasami od fotelika. Musiałam mu pomóc bo inaczej samochód skończył by bez pasów. Usiadłam na miejscu kierowcy bo z naszej dwójki tylko ja miałam prawo jazdy.

Zaparkowałam na placu przed szkoła.

-Weź małego odbierz dziś z przedszkola i zabierz do galerii kup mu ten zestaw klocków co tak bardzo chciał ja zostaje na noc u chłopaków. - rzuciłam szybkie potwierdzające mrukniecie gdyż zauważyłam moich najlepszych przyjaciół Eve i Sama.

-Kogo moje oczy widzą a księżniczka wie, że lekcje zaczęły się godzinę temu?

-Oh zamknij się Eva musiałam odwieźć małego do przedszkola i czekać aż ten pajac się ogarnie - mówiąc ostatnie słowa wskazałam głową za siebie gdzie gdzieś napewno stał mój bliźniak.

-Dobra przecież żartuje wiesz? Myśleliśmy, że tu zginiemy bez ciebie - przewróciłam oczami a blondynka zamknęła mnie w swoich ramionach. Do naszego uścisku dołączył się Sam rozwalając nam przy tym nasze fryzury.

***

-W Sobotę nocowanie u Evy! Nie przyjmuje odmowy! - rzucił chłopak do nas odrazu gdy przekroczyliśmy drzwi szkoły. Pożegnałam się z nimi i podjechałam pod przedszkole.

-Dzień Dobry pani Miller - uśmiechnęła się do mnie rudowłosa starsza kobieta.

-Dzień Dobry ja po brata - odwzajemniłam uśmiech.

-Sally!! - ukucnęłam a Will rzucił mi się na szyję. - Tęskniłem!!

Zawiązałam sznurówki młodszemu bratu i pożegnałam się z przedszkolanką, która cały czas przyglądała mi się uważnie.

Trzymałam brata za jego małą rączkę gdy krążyliśmy pomiędzy alejkami szukając odpowiedniego zestawu klocków lego. W końcu po 10 minutach szukania znaleźliśmy nasz cel i udaliśmy się do kasy. Staliśmy na placu przed duża galerią. Kręciło się tu mnóstwo ludzi. Nagle zadzwonił mój telefon a na wyświetlaczu ukazał się numer naszej mamy. Kazałam usiąść Willowi na ławce i się nie ruszać a sama odeszłam kawałek by odebrać telefon.

-halo? - odebrałam zerkając wciąż na mojego braciszka.

-Sally? Muszę dziś zostać dłużej w pracy wrócę w nocy a ojciec wyjechał w delegacje wróci za 2 tygodnie. - spojrzałam przez szybę na ludzi chodzących w środku galerii i poczułam wielką ulgę. Dwa tygodnie spokoju.

-okej. Musze kończyć jadę z Willem do domu. -rozłączyłam się i odwróciłam spowrotem do miejsca gdzie jeszcze przed chwilą siedział Will.

Teraz ławka była pusta. Rozejrzałam się dokoła próbując znaleźć wzrokiem mojego młodszego brata lecz nigdzie go nie było.

_________________________________

Opinia? ------->

Życie nie zawsze jest kolorowe Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz