W nocy nie mogłam spać, wierciłam się na łóżku i zasnęłam koło czwartej rano. Obudziłam się o dziewiątej, zjadłam śniadanie po czym ubrałam się w jasno brązowy golf, na to zarzuciłam czarną marynarkę i spodnie garniturowe, na stopy wsunęłam czarne lakierowane czółenka od Saint Laurent, zrobiłam mocniejszy makijaż składający się, z podkładu, pudru, eyelinera, tuszu do rzęs, czerwonej pomadki na ustach, bronzeru, i cieniu do powiek w podobnym kolorze co mój golf.
Zanim poszłam spać przyjrzałam się bliżej, sprawie związanej z moim klientem, do dwudziestej trzeciej myślałam nad tym i analizowałam dokumenty. Zerknęłam w lustro na swój outfit, lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Wyglądasz zniewalajaco, Amber - dumnie powiedziałam do siebie, poprawiłam rozpuszczone włosy i zabierając po drodze torbę, wyszłam z mieszkania zamykając drzwi na klucz.
Czy się stresowałam? Nie, raczej denerwowałam, dlatego że będę musiała patrzeć na jego twarz, na nos wsunęłam czarne okulary przeciwsłoneczne, kroczyłam pewnym siebie krokiem, między uliczkami Bostonu, będąc w połowie drogi wpadła na mnie dziewczynka, na oko koło pięciu lat, płakała i nieudolnie starała się wytrzeć oczy i poprawiła swoją małą koronę na głowie.
- Przepraszam- sepleniąc zdarła głowę patrząc na mnie, kucnęłam tuż przy niej.
- Coś się stało?- zapytałam, wyjęłam z torebki chusteczkę i podałam dziewczynce.
- Bo...bo tamte dziewczynki- wskazała na trzy dziewczynki kilka metrów od nas - śmieją się ze mnie, mówiąc że nie jestem księżniczką - wytarła policzki pociągając nosem, przesunęłam okulary na głowę patrząc w stronę tamtych dziewczynek. Wróciłam wzrokiem do tej przede mną.
- Jak masz na imię, słoneczko?- potarłam kciukiem jej małą rączkę.
- Jestem Georgia
- Więc Georgia, tamte dziewczynki nie mają racji, jesteś księżniczką, każda z nas jest. Pamiętaj, brak korony nie oznacza że nie jesteś księżniczką.- szatynka uśmiechnęła się delikatnie, miała brudne ubranka, poczochrane włosy. - Wiedz że księżniczki nie płaczą, kochanie.- chyba miałam rękę do dzieci.
- Ale ja mieszkam w sierocińcu- zacisnęłam szczęke, było mi przykro słysząc te słowa.
- To nic, co powiesz na to bym kupiła ci pączka i coś do picia?- wyprostowałam się na równe nogi- Obiecuje że ci nic nie zrobię- Dodałam widząc jej wahanie, skinęła głową. Złapałam ją za dłoń I zmierzyłam do cukierni nie daleko, kupiłam jej dwa pączki i ciepłą czekolade.
- Jak ma pani na imię?- Zapytała nieśmiało.
- Jestem Amber, nie mów do mnie pani- puściłam jej oczko i zasiadłyśmy do stolika, przyglądałam się jej z uwagą, jadła i piła jakby nie spożywała jedzenia przez kilka dni. Od pół roku, staram się pomagać w domach dziecka, finansowo bo bywa z tym u nich ciężko.
- Bardzo dziękuję za to- wskazała na jedzenie I picie.
- Nie ma problemu, słońce- posłałam jej uśmiech gładząc po głowie, niespodziewanie przytuliła mnie, objęłam ją gładząc jej plecy.
Kocham dzieci.
Po dwudziestu minutach wyszliśmy z cukierni, pochyliłam się nad nią wyciągając z portfela, pięćdziesiąt dolarów, wręczyłam banknoty dziewczynce. - Schowaj sobie je.
-Dziękuję bardzo- schowała pieniądze do kieszonki w ogrodniczkach.
- Oh tu jesteś- starsza kobieta podeszła do nas - Georgia, gdzie ty byłaś?
- Ja ją zabrałam do cukierni, Pani Dillaw- znałam ją, była jedną z wychowawczyni w domu dziecka.
- O Pani Wilson, dziękuję za przepilnowanie jej- skinęłam głową na jej słowa.
CZYTASZ
𝐿𝑒𝑡 𝑚𝑒 𝑏𝑒 𝑦𝑜𝑢𝑟𝑠
Teen FictionNauczyła się żyć bez niego, chciała zapomnieć o wszystkim co ją spotkało, układała swoje życie, by doznać trochę szczęścia w swoim nieszczęśliwym życiu ale wszystko się zmienia kiedy ma zająć się sprawą którą niegdyś kochała. Czy to się uda? Czy pr...