#6 Błąd.

465 18 24
                                    

Wyjeżdżając z Anglii, powtarzałam sobie że chce być niezależną kobietą. Zawsze chciałam pomagać ludziom i na tym starałam się skupić, bałam się że nie podołam roli matki, mimo że miałam tyle osób wokół siebie, czułam się sama.

Alex, miał być dla mnie przystanią, gdzie będę mogła uciec, był moją nadzieją na lepsze jutro. Ale wraz z pochowaniem go, umarła również cząstka mnie, trumna była zamknięta, nie dali mi go zobaczyć, może to i dobrze. W snach nachodzi mnie, słyszę jego śmiech, to jak gaworzy, jakby mówił "Mamo, ja cały czas tu jestem." Czułam go, ale kiedy się budziłam, Wracałam do szarej rzeczywistości.

Popadałam w depresję, nie mogłam się podnieść z łóżka, leżałam i płakałam, choć nawet i płacz sprawiał mi ból.

Wtedy potrzebowałam, kogoś kto powie, że będzie dobrze, żebym wzięła się w garść, kogoś kto by mnie wziął w ramiona I ucałował. Tym kimś był Nathan. Ale jego nie było.

Długo musiałam się z niego wyleczyć, chodzenie na terapię i do psychiatry, nie radziłam sobie, wszystkie nieszczęścia mnie dotykały, a jednak wyszłam na prosto, stałam się kobietą którą chciałam być, kobietą pewną siebie, silną i nieustępliwą, nigdy nie obojętną na krzywdę ludzi.

Wspierałam dużo akcji charytatywnych z sierocińca " pod gwiazdą ". Spędzałam dużo czasu w kancelari i w domu dziecka, rozmawiałam nie tylko z maluchami, ale również ze starszymi dziećmi.

- Ciocia dasz mi buzi?- spojrzałam na chłopca który siedział przy stoliku, rysując.

- Oczywiście, kochanie. - pochyliłam się nad nim cmokając go w usta i nos. Poprawiłam ciemne blond włosy popijając swoją kawę. Lubiłam z nim spędzać czas, często u mnie zostawał kiedy, Luke i Molly chcieli coś załatwić albo spędzić trochę czasu razem. Dziś nie czułam się najlepiej ale nie mogłam mu odmówić.

- Babcia dała mi tloske cekolady- zaśmiał się dźwięcznie, jego oczy lśniły kiedy spojrzał na mnie. - Tylko mamie nie mów.- przyłożył palec wskazujący do ust, pokazując że mam siedzieć cicho.

- Jak bum cyk cyk.- puściłam mu oczko, listopadowa pogoda była do dupy, padał deszcz i wiał wiatr. Nigdzie nie chciało się wychodzić, nawet śnieg zaczął padać!

- Lu...dochodzi dwudziesta pierwsza, idziemy spać.- ubrałam go wcześniej w piżamkę w dinozaury, wyglądał uroczo. Kiwnął główką i wyciągnął do mnie ręce, więc go wzięłam, skierowałam się do swojego dawnego pokoju, położyliśmy się oboje do wygodnego łóżka.

-Opowiesz mi bajkę?- Uśmiechnął się w moją stronę, nie potrafiłam mu odmówić.

Przykryłam go kołdrą odgarniając ciemne blond kosmyki, z jego czoła. Czułam bóle w skroniach ale je zignorowałam.

- Był sobie książe, i księżniczka, książę nie postępował dobrze, źle traktował ludzi okół siebie. Razem z Księżniczką chodzili do tej samej szkoły, dokczali sobie, nienawidzili się. A kiedy zaczęli spędzać razem więcej czasu, polubili się, chłopak pokazał dziewczynie swój świat, pokazał jej świat o którym ona nie miała bladego pojęcia. Ale ona też mu pokazała, że ten świat nie jest taki zły jak on myśli. Spędzali razem każdą wolną chwilę, księżniczka chciała naprawić zepsutego księcia, i udawało się jej, a tym samym...zaczęła coś do niego czuć. Ale pewnego razu, książę zranił ją do takiego stopnia, że ta nie chciała w ogóle z nim mieć kontaktu.- gładziłam kciukiem jego policzek, słuchał mnie zaciekawiony, oczy powoli mu się zamykały, pogładziłam go po główce, odleciał, zamknął oczy zasypiając, kiedy ja dalej opowiadałam, a kiedy byłam już pewna że zasnął przykryłam go i pocałowałam w policzek. Zeszłam na dół, chcąc wziąć swoje leki, zmarszczyłam brwi widząc w salonie, na kanapie Williama, Nathana i moją mamę, co do cholery?

𝐿𝑒𝑡 𝑚𝑒 𝑏𝑒 𝑦𝑜𝑢𝑟𝑠Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz