#7 Czas wyrównać porachunki.

345 15 10
                                    

Pov Nathan

Siedziałem z nią, na tym cholernym korytarzu, na tych cholernych krzesłach, patrząc na jej upadek. Przez ten czas w Bostonie, tylko raz widziałem jak płacze, i to w momencie kiedy przyznała że nasz syn nie żyje.

Cztery lata temu, widziałem jak płakała ostatni raz, gdy się dowiedziała o tym pierdolonym zakładzie. Po jej wyjeździe, byłem w rozsypce, nie wiedziałem co ze sobą zrobić, bo zawsze była przy mnie. Piłem, bardzo dużo piłem. Sięgnąłem po narkotyki, choć obiecałem że nigdy ich nie wezmę, przez to pokłóciłem się Izaakiem, nie rozmawiamy ze sobą od tamtej pory, rzuciliśmy się sobie do gardeł, przez co ucierpiała na tym nasza paczka. A najbardziej moja siostra, która była z nim w związku.

Gdy się dowiedziałem się że Amber jest w ciąży, byłem w nie małym szoku. Fakt że ukrywała to przede mną, kurewsko mnie wkurwił. Nie czułem się gotowy na bycie ojcem, bałem się, że będę taki sam jak mój ojciec. Starałem się żyć tak jakby ta informacja o dziecku, nie istniała. Wtedy do mnie zadzwoniła, usłyszałem jej głos od cholernych pięciu miesięcy.

Proszę ratujcie Alexa.

Nie wiedziałem co się działo, Luke nie odbierał, Molly to samo. Dlatego napisałem do Luka wiadomość, że z Amber coś się dzieje. Tego samego dnia, późnym wieczorem dostałem wiadomość od Massimo.

"Zostałeś ojcem, masz syna."

To co poczułem wtedy, ciężko jest mi opisać słowami, myśl że na drugim końcu świata, jest moja mała kopia, mój syn, nie dawała mi spokoju.

Tego wieczoru upiłem się do utraty przytomności, chciałem nawiązać kontakt z kimkolwiek, by mieć informacje o stanie dziecka jak i Amber. Nawet Molly już nie pisała.

Kiedy wyjechałem z klubem na mecz do Bostonu, nie sądziłem że trafie za kraty, ale to chyba na dobre wyszło, bo spotkałem Amber. Widząc ją po czterech latach, poczułem jak grunt usuwa mi się spod nóg. Była taka arogancka i pewna siebie, co kompletnie nie pasowało do Amber, sprzed laty.

Na kolejnym spotkaniu widząc Lucasa, pomyślałem że to mój syn, chociaż chłopiec miał ciemno blond włosy, a ani ja ani Wilson nie byliśmy blondynami, ale nawet długo nad tym nie myślałem, bo kiedy usłyszałem, jak chłopiec mówi do niej "mamo" byłem pewny że to mój syn.

Objąłem dziewczynę ramieniem, normowała oddech przeczesując poplątane włosy, wytarła policzki i wstała. Również wstałem patrząc na dziewczynę, ta odwróciła się i bez słowa ruszyła w stronę, z której przyszliśmy. Wsunąłem dłonie do kieszeni spodni idąc za nią, westchnąłem spoglądając w stronę noworodków, coś dziwnego ukuło mnie w żebrach.

Po kilku minutach wróciliśmy do reszty, Colin od razu podszedł do kobiety widząc jej zaplakane oczy, spojrzał na mnie gniewnie, na co przewróciłem oczami. Już chciał ruszyć w moją stronę kiedy z sali wyszedł lekarz, rodzice chłopca od razu podeszli do niego. Wszyscy stanęliśmy bliżej patrząc na niego wyczekująco.

- Co z moim synkiem?- Zapytała blondynka, Wilson objął ją ramieniem, chcąc ją nieco uspokoić.

-  przyczyną drgawek u chłopca była wysoka temperatura, ale dostał leki które za niedługo zaczną zbijać gorączkę, zrobimy jeszcze podstawowe badania, by wszystko posprawdzać, nie mają państwo czym się martwić, to normalne w takiej porze roku.- odetchnąłem z ulgą i to nie tylko ja, całe szczęście że nie było to nic poważnego.

- Boże dziękuję Ci.- Amber złożyła ręce jak do modlitwy, kiedyś była nie wierząca, jak widać dużo rzeczy się zmieniło przez te cztery lata.

-Mogę do niego wejść?- Zapytała Massimo, na co lekarz pokiwał głową, i wytłumaczył jeszcze kilka spraw rodzicom chłopca.

Jej brat zwrócił się ku niej, podchodząc do niej, przytulił ją, objęła go opierając czoło o jego ramię.

𝐿𝑒𝑡 𝑚𝑒 𝑏𝑒 𝑦𝑜𝑢𝑟𝑠Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz