Podróż mijała im w ciszy. Nawet muzyka w radiu nie grała. Każdy oddał się swoim myślom. W tym wszystkim Fallon czuła się bardzo zagubiona, nie wiedziała co będzie miała mówić, jak się uśmiechać, jak grać a przede wszystkim jak ukryć swoje zaburzenia lękowe, które w każdym momencie mogły dać o sobie znać. Dziewczyna opierała głowę o szybę, a ta co chwile podrygiwała gdy przejeżdżali przez dziury. Kiedy w końcu jechali prostą, nie dziurawą drogą Fallon miała nadzieje, że uśnie i chwilę się zrelaksuje nawet gdyby śniły jej się największe głupoty. Jednak wtedy z transu wyrwał ją głos chłopaka.— Jesteśmy już. — Przerwał ciszę Nicholas i zsunął szybę okna by powiedzieć coś do ochraniarza. Dziewczyna się wyłączyła więc nawet nie zauważyła kiedy żelazna brama się odsunęła i auto przejechało przez bruk.
To właśnie wtedy gardło dziewczyny się zacisnęło i czuła, że brakuje jej powietrza. Czuła jakby sznur oplatał jej szyję, chciała krzyczeć o pomoc ale nie mogła. Jej ciało zastygło, a ona próbowała coś powiedzieć, aby Nicholas wyrwał ją z tego okropnego transu. Ale nic się nie działo, a ona nadal tonęła. Nie dawała rady przetrwać. Umierała dusząc się. Zaczęła drapać długimi paznokciami szyję chcąc ściągnąć ze swojej szyi niewidzialny sznur. I to wtedy Nicholas odwrócił się by następnie gwałtownie zahamować.
— Lonnie co się dzieje? — Przerażenie było widoczne w jego oczach gdy widział jak dziewczyna drapała się po szyi powodując czerwone plamy. Chłopak starał się przypomnieć sobie co robił gdy jego siostra dostawała ataków paniki.
Dziewczyna mu nie odpowiedziała, jedynie próbowała ściągnąć niewidzialny sznur, ale to było na nic. I to wtedy chłopak złapał ją za twarz patrząc prosto w jej zielone oczy.
— Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Jestem tutaj, teraz policzymy razem byś mogła złapać powietrze. — Chłopak zaczął liczyć, a Fallon zaczęła się uspokajać. Po chwili wszystko zdawało się wrócić na swoje miejsce. Dziewczyna normalnie oddychała w duszy dziękując chłopakowi.
— Dziękuję, uratowałeś mnie w najgorszej dla mnie chwili. — Jednak prawda była taka, że dziewczyna czuła się zawstydzona tym, że ktoś widział ją w tak złym stanie. — Tylko co ja teraz zrobię z szyją, która wygląda koszmarnie. — Dotknęła swojej skóry na szyi, która zdawała się być cieplejsza i strasznie czerwona. Fallon zamknęła oczy wyzywając siebie bo właśnie zniszczyła całe wyjście. Była na siebie tak cholernie zła.
— Wejdziemy tylnim wejściem, a ja napiszę do siostry, która ma jakieś różne próbki podkładów i uratujemy sytuację. — Nicholas się uśmiechnął, co Fallon próbowała odwzajemnić jednakże wyszedł z tego tylko grymas. — Nie martw się, zawsze znajdziemy jakieś wyjście. — Mrugnął do niej, a chwilę później już otworzył drzwi.
Chłopak otworzył drzwi Fallon i cicho dziękując wysiadła z pojazdu podnosząc sukienkę by łatwiej jej było wysiąść. Kiedy już stała na chodniku puściła ją i ta opadła idealnie się układając.
— Choć, zaprowadzę nas do tylnego wyjścia. — Fallon kiwnęła głową i trochę wolniej niż chłopak podążała za nim uważając by nie wywalić się w szpilkach. Nienawidziła wysokich butów dlatego przeklinała je na wszystkie możliwe sposoby.
W pewnej chwili zatrzymała się by móc podziwiać budynek w którym wychowywał się Nicholas. Była to wielka biała posiadłość, a przód jej był podtrzymywany przez dwie kolumny. Na środku były wybudowane marmurowe schody prowadzące do drzwi posiadłości. Na samym przodzie stała fontanna z rzeźbą Afrodyty. Była duża i robiła wrażenie. Fallon była pod wrażeniem miejsca w jakim mieszkał Nick. Było to jak pałac, wielki i piękny. Dziewczyna jednak nie miała więcej czasu bo musiała dogonić chłopaka, który był dużo z przodu.