Tego dnia założyła na siebie czerwoną bluzę i czarne jeansy. Zeszła na dół zrobić sobie śniadanie, które składało się z jajecznicy i jednego tostu. Po zjedzeniu tego co naszykowała, wlała kawę do termosu i chwyciła jabłko które wrzuciła do czarnej torby przewieszonej przez ramię.
Zarzuciła na ramiona czarną puchową kurtkę, na nogi założyła czarne botki na obcasie i zamknęła drzwi kierując się ku szkole.
Chwilę później koło niej zatrzymał się czarny ranger rover i spuścił szybę. Wtedy zauważyła chłopaka o hebanowych włosach i niebieskich oczach.
— Podwieźć Ciebie do szkoły? — Spytał się Nicholas.
— Nie, nie potrzebuje podwózki. Spacer dobrze mi zrobi. — Szatynka ruszyła dalej nie zwracając uwagi na chłopaka, który wolno jechał obok niej.
— Nie daj się prosić, masz tylko dziesięć minuty dlatego byś się spóźniła, a jak wsiądziesz do auta to będziesz na styk z dzwonkiem. — Dziewczyna zastanowiła się i uznała że chłopak ma rację. Ostatnio dużo się spóźniała i nie chciała znowu wchodzić w trakcie lekcji i słychać marudzenia nauczycieli.
— Dobra, zgadzam się. — Otworzyła drzwi pasażera i weszła do auta zapinając pasy, a chwilę później auto ruszyło w stronę szkoły szatynki.
Po ośmiu minutach dziewczyna zorientowała się, że coś jest nie tak, a auto nie kieruje się w stronę szkoły.
— Gdzie ty mnie wywozisz? Bo na pewno nie do szkoły — odwróciła się w stronę Nicholasa.
— Do lasu cię wywieźć i zabić — sarknął.
— Bardzo zabawne — odpowiedziała Fallon i obróciła się w stronę okna patrząc na mijające budynki.
Siedziała obserwując świat zewnętrzny. Mijała wysokie, przeszkolone budynki w których zapewne stacjonowały duże firmy. Oparła się łokciem o drzwi i oddała się swoim myślom.
— Już jesteśmy — Fallon zerknęła przez okno i ujrzała wysoki, ciemny, przeszklony budynek.
— Co to za miejsce? — spytała się dziewczyna.
— Zaraz się dowiesz. — Odpowiedział chłopak i otworzył drzwi auta wysiadając z niego.
Fallon zacisnęła wargi i otworzyła drzwi, a następnie zamknęła drzwi auta i podeszła do wysokiego chłopaka.
— Chodź — Nick obrócił się i poszedł w stronę budynku, przechodząc przez drzwi.
— Ja pierdolę — wzięła głęboki wdech i ruszyła za chłopakiem.
Przeszła przez szklane drzwi, a w korytarzu panowała jedynie głęboka cisza. Ujrzała długi korytarz który był spowity w ciemności. Cały środek budynku był w ciemnych kolorach. Po lewej stronie stała lada, za którą ujrzała stojącą brunetkę we włosach do ramion.
Podeszła bliżej dziewczyny i przyjrzała się jej. Miała mały zażarty nos, pełne usta, a włosy miała ogarnięte za ucho.
— W czym mogę pani pomóc? — spytała się młoda dziewczyna.
— Przed chwilą wszedł tutaj wysoki chłopak o czarnych włosach. — Powiedziała Fallon i rozejrzała się wokół siebie.
— Ah tak, proszę udać się prosto, a później schodami w górę i pierwsze pomieszczenie po prawej.
— Dobrze dziękuje za pomoc. — Fallon odwróciła się i poszła przed siebie zapamiętując słowa powiedziane przez brunetkę.
Weszła po schodach i zapukała w ciemne drzwi. Chwilę później usłyszała głośne wejdź. Otworzyła drzwi i weszła do dużego pomieszczenia.