Rozdział 3 "Co za idiota"

12.5K 352 136
                                    

Czy jestem człowiekiem ? Czy jestem żyjącym człowiekiem ? Czy mam paranoje ? Czy mam zaburzenia psychiczne ? Czy w ogóle oddycham tym samym powietrzem co inni ? Czy ja w ogóle jeszcze żyję, czy tylko udaję, że żyję ?

Ja jestem jak śmierć ciemną, a ty moim księżycem, mym blaskiem. Kimś kto mrok mój oświetla i tym kto go pogłębia. Kimś kto nie jest duchem, lecz nie jest też cudem tego ciemnego świata... Bo tyś nie jest człowiekiem.

Ty jesteś mym sercu bliskim...

Wtedy mój zeszyt został wytrącony mi z rąk, a plecak, na którym się opierałam rzucony gdzieś w kąt. Pociągnęłam nosem i nawet nie patrząc na to wszystko wiedziałam co się działo oraz kto znowu mnie atakował. Nie mogłam mieć nawet jednego pieprzonego dnia spokoju. Nigdzie.

- Znowu piszesz te durne depresyjne wierszyki ? - usłyszałam nad sobą głośny szatański śmiech. Śmiech istnej ropuchy. - Może w końcu sama byś zrobiła to samo co tam wypisujesz ? Wyobraź sobie jaki świat byłby lepszy bez takiego odmieńca jak ty.

Wyobrażałam i to nie jeden raz. Wyobrażałam i chciałam, ale nie wyszło. Próbowałam dwa razy zniknąć z tego świata, ale zawsze nie wychodziło, bo zrobiłam coś źle. Tylko mama widziała moje ogromne zawiedzenie, kiedy oślepiało mnie szpitalne światło i budziłam się do żywych. Ale tego nikt nie wiedział i nie miał się nigdy dowiedzieć. Była to jedynie moja mała własna tajemnica, którą zamknęłam na klucz w swoim sercu. Bo swoją porażką niszczyłam innych. Lekarzy, którzy jedynie wykonywali swoją pracę i godzinami szukali dla mnie krwi, a także własną matkę, która odchodziła od zmysłów, bo miała jedynie mnie.

Obiecałam sobie, że już nigdy tego nie zrobię. Dlatego pisałam o tym w swoim notesie. On skrywał w sobie całe moje życie i jako jedyny mógł mnie zawieść. Gdy się skończy.

- Nie odpowie, bo miłość i gniew na zawsze zamknęły jej prawdziwe ja... - zakpiła ze mnie jedna z dziewczyn chodzących z Daphne. Wtedy zorientowałam się, że ta czyta mój notes.

- Zostaw to Alice - odezwałam się ochrypłym od dłuższego nie odzywania się głosem. - Po dobroci.

Kilka pozostałych zaśmiała się razem z blondynką stojącą przede mną i wtedy nie wytrzymałam. Wyrwałam z rąk tego tępaka mój cały dorobek życia, ale przy tym jednak karta została rozerwana na pół. Jedna połowa została w jej dłoni, a druga opadła na podłogę, więc szybko ją podniosłam. Włożyłam mały notesik do kieszeni bluzy, żeby nikt już więcej go nie zobaczył. Nikt nie miał prawa go czytać na głos, a zwłaszcza ktoś, kto nawet nie rozumiał sensu tego o czym pisałam. Bo one nie znały bólu po stracie kogoś tak bliskiego sercu. Kogoś kto nadal ci imię, kolor twoich oczu, kogoś kto cię po prostu wychował.

Nie znały uczucia, gdy zaczynasz kogoś lubić, a ten ktoś nagle zostawia cię samą. Były zbyt głupie i jednocześnie im tego zazdrościłam. Bo nie wiedziały jak to jest być skopanym od stóp do głów przez życie, rodzinę i przyjaciół. Miały wszystko. Chłopaków, kochających obojga rodziców, bogate domy i samochody, kilkadziesiąt przyjaciół, którym mogli powiedzieć o wszystkim. Ja nie miałam nic i w sumie to zazdrościłam im właśnie  tego. Tego jak to jest być człowiekiem.

- Nie nauczyłaś się jeszcze jednej formułki ? Nie chcemy cię tutaj - wbiła długi paznokieć prosto w moją skórę. W sam policzek. Brakował jeszcze jeden głębszy ruch, a zaczęłaby się moja walka o przetrwanie.

- Nie radzę. Odpłacę się jeszcze gorzej. - wyszeptałam tak cicho jak tylko mogłam. Chciałam, żeby jedynie ona mnie usłyszała. Nikt inny prócz niej. - O wiele gorzej.

- Grozisz mi ? Mi ? Wiesz kochana, że groźby są karalne ? A mój tatuś jest policjantem, który posadzi cię za kratami.

- Będziesz siedziała razem z tym podpalaczem ! - krzyknęła któraś z jej tępych podwładnych.

Our Little Destiny Among Shooting Stars  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz