Rozdział 9 " Tylko mi tu nie wykituj, bo cię zabiję "

7.3K 248 89
                                    

- Witaj synu. Miło, że w końcu się spotkaliśmy po tylu miesiącach unikania mnie.

Szczęka chłopaka zacisnęła się tworząc zabójcze kleszcze. Patrzył na swojego ojca z wielkim obrzydzeniem wypisanym na każdym zakątku jego twarzy i pokazywał to bez skrupułów, a ja szczerze nie dziwiłam się dlaczego zachował się tak, a nie inaczej. Jego ojciec był cholernym egoistą, który nigdy nie powinien powstać.

- Wcale cię nie unikałem, ojcze. Chciałem po prostu lekko odetchnąć od ciągłego mówienia mi, iż muszę brać przykład z Xavier'a. Uwierz mi, że wysłuchiwanie dwadzieścia cztery godziny na dobę, iż mam zacząć myśleć o znalezieniu sobie dziewcyzny było strasznie wykańczające. - odparł z zabójczą powagą. Oboje wymieniali się złowrogimi spojrzeniami, podczas gdy ja stałam wokół dwójki tytanów czując się jak małe dziecko.

Żaden się nie odezwał. Milczeli jak zaklęci, gdy ja już powoli trafiłam cierpliwość i resztki umysłu. Za dużo działo się wokół mnie w ciągu zaledwie kilku minut. Stałam przed Chris'em Sullivan'em, cholernym bogaczem, który mógłby mnie zniszczyć jednym machnięciem dłonią. Widziałam jak diler dawał jakiemuś lalusiowi towar, a w dodatku Neil trzymał dłoń na mojej talii, co było bardzo rozpraszające. Udawanie związku było trudniejsze, niż się tego szczerze spodziewałam.

W końcu zielone oczy starszego Sullivan spoczęły na mnie, lustrując mnie zabójczym spojrzeniem najprawdziwszego tyrana.

- Więc sprawiłeś sobie dziewczynę ? Bo już ci uwierzę, że taki niedorajda jak ty kogoś poderwał. - prychnął skanując mnie w dalszym ciągu.

Wzięłam głęboki oddech powietrza, które pachniało wanilią. Czy wspomniałam, że nie przepadałam na całą rodzinką Sullivan'ów, prócz czworaczków i Emily ? Znienawidziłam więc oficjalnie Chris'a Sullivan, czyli głównego przywódcę tego pojebanego stada. Miałam ochotę podpalić go całego bez zawahania. Pragnęłam zobaczyć ból w jego marnych oczach, które nic dla mnie nie znaczyły. Znowu chciałam stać się Myers'em, na którego wspomnienie ludzie z miasta od razu coś zaklejało im usta i nic nie mówili, bojąc się wypowiadać jego imię. Sprawiło mi to cholerną satysfakcję. Dlaczego nie mogłam im powiedzieć tego prosto w twarz i przestraszyć ? Ah, no tak skończyłabym w więzieniu w przeciągu dwóch sekund.

Zadarłam dumnie głowę, by spojrzeć prosto w oczy mężczyzny, a następnie wykonać te same ruchy oczami, co on. No co ? Nie mogłabym tak po prostu dać się zdominować.

- Kiedy mój syn ma urodziny, dziewczyno ? - zapytał mnie szorstkim głosem z delikatną chrypką.

Uniosłam ciemną brew ku górze. Dziewczyno ?

- Dla pana jestem Nicole Rossi, ale wystarczy Nicole. Neil urodził się siedemnastego października dwa tysiące drugiego roku, co powinno dla pana nie być zaskoczeniem, prawda ? W końcu jest to pański syn - odpowiedziałam z uśmiechem godnym prawdziwej barbie, lecz na jego zaskoczoną minę od razu przerodził się w diabelski uśmiech, którego nie powstydziłby się nawet sam Lucyfer z bram piekieł.

Pokręcił kilkukrotnie głową, jakby w dalszym ciągu nie wierzył w to co usłyszał i to co widział.

- Zaskakujące. Powiedziałeś jej swoją datę urodzin. - Zwrócił się do swojego syna ewidentnie rozśmieszony całą tą sytuacją.

Jak skopię ci dupę, to nie będzie ci do śmiechu kutafonie. - pomyślałam, wpatrując się w boczny profil mężczyzny wyższego ode mnie o kilka dobrych centymetrów. Już wiedziałam po kim Neil odziedziczył wygląd, wzrost i postawę. Wyglądali jak swoje cholerne odbicia stojąc naprzeciw siebie.

Jasne idealnie ułożone włosy różniły się jedynie stylem obcięcia i długością. Te od Neil'a miały na środku  przedziałek i włosy opadały na jego skronie, a te od jego ojca zaczesane były do tyłu na jakiś specjalny żel. Te same zielone tęczówki, których każdy mógłby pozazdrościć, a w dodatku idealne rysy twarzy. Byli po prostu identyczni pod każdym najmniejszym względem. Z charakteru jednakże bardzo im brakowało do ideału. Mieli cholernie uparty i zadziorny charakterek, który niejednemu by się nie spodobał. Tak, mówiłam z własnego przykładu, mając podobny charakter. Nie było łatwo.

Our Little Destiny Among Shooting Stars  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz