Francja

49 3 0
                                    

Moje kochane, drogie ludki...

Mam do was dwie sprawy, a mianowicie:

1. Czy ktoś to jeszcze czyta? (prosiłabym o jakikolwiek znak życia w postaci gwiazdki, lub komentarza)

2. Czy podoba wam się nowy styl wpisów bohaterki?

Dedyk dla JBllll i qwertypi0

PS. Zachęcam do nadrobienia poprzedniego rozdziału...

@@&@@&@@&@@&@@&@@

15.09.2014r.

Witaj Drogi Pamiętniku!!!

Moja podróż powinna skończyć się już tydzień temu, równo z ostatnim koncertem One Direction. Ja jednak nie skończyłam moich wakacji na odwiedzinach w Niemczech i razem z Lukiem i jego zespołem przyleciałam do Paryża towarzysząc im w ich ostatnim występie na trasie koncertowej. Wiedziałam bowiem jak ważny jest taki występ dla zespołu. Po za tym, dostałam zaproszenie na randkę, a z propozycji tak miłego chłopaka nie sposób nie skorzystać.

Od dłuższego czasu zastanawiałam się, czy ja i Luke byśmy do siebie pasowali. W sumie tak naprawdę, to bardziej interesował mnie fakt, czy kiedykolwiek ujrzy we mnie coś więcej, niż tylko przyjaciółkę. Za każdym razem, gdy nazywał mnie księżniczką, nie wiedziałam czy chodzi mu o moje pochodzenie (sama nic mu nie mówiłam, ale tyle czasu rozmawiali czasem z Harrym, że zastanawiałam się, czy ten idiota przypadkiem się nie wygadał), czy też sam z siebie uważa mnie za taką osobę. Jeśli bowiem nazywał mnie tak nie wiedząc, kim naprawdę jestem, to mógł mieć na myśli dwie rzeczy:

1. Zachowujesz się jak rozkapryszony dzieciak... (tak postronni postrzegają księżniczki...)
2. Jesteś wyjątkowa i zrobiłbym dla Ciebie wszystko...

Tak więc domyślenie się tego, co naprawdę chciał powiedzieć było niemożliwe. Na szczęście nie musiałam długo czekać na rozwiązanie mojej małej zagadki. Może inaczej... teraz wiem, że nie był to tak długi okres czasu (bo zaledwie 2 tygodnie), ale w tamtym czasie wydawało mi się, że na mojej niepewności upływają mi kolejne miesiące. Luke jednak spędzał czas również z moim bratem (o czym pisałam Ci wcześniej), i pewnego dnia dowiedział się od niego, że mi się podoba. Ja wiedząc, że on wie, unikałam go jak tylko mogłam. Leżałam tylko na moim łóżku hotelowym i co chwilę ocierałam płynące łzy. Nie minęły jednak nawet 2 dni, gdy chłopak niespodziewanie przyszedł mi z wizytą.

Jego reakcja na widok mnie z głową w poduszce i wysłuchiwania systematycznego, nie eleganckiego pociągania nosem była urocza. Nie dość, że nie zraził go mój koszmarny makijaż (wiesz przecież, że rozmazany tusz nie jest wcale sexy) i ubiór, uspokoił mnie i rozśmieszył, to na dodatek wyznał mi, iż widok mnie we łzach łamie mu serce, gdyż jest we mnie po uszy zakochany, i nie rozumie dlaczego nagle zaczęłam go unikać.

Gdy już wyjaśniliśmy sobie wszystko, on zaproponował mi wycieczkę na tydzień do Paryża, gdzie grają ostatni koncert, i zamierzają przy okazji obejrzeć wszystkie cuda miasta. Nie miałam serca odmówić jego kuszącej ofercie, dlatego też nie musiał mnie długo namawiać.

W dniu przyjazdu byłam strasznie spięta, gdyż właśnie miałam poznać miasto moich snów. I to w dodatku z chłopakiem moich marzeń. Później obyło się już bez zbędnych komplikacji...

Luke przez cały wyjazd zachowywał się jak gentlemen. Przepuszczał mnie w drzwiach i ogólnie obchodził się ze mną jak z jajkiem.

Dziś już niestety dobiegł ostatni dzień w ,,mieście miłości'', a ja razem z chłopakami wracałam do domu. Było mi z tego powodu przykro, ale w głowie cały czas miałam blondyna i nasz wczorajszy wspólny wieczór.

Chłopak zabrał mnie bowiem na obiecaną randkę. Wieczorem, gdy tylko wyszliśmy z hotelu, od razu skierowaliśmy się w stronę piramidy Luwru. Siedzieliśmy tam przyglądając się jak zachodzi słońce, co było bardzo romantyczne. Gdy jednak znikło już za horyzontem, zdziwiłam się, że wokoło dalej jest jasno. Zaskoczona przyjrzałam się bliżej temu nienaturalnemu światłu. Luke musiał się bardzo napracować przed naszą randką, ponieważ dookoła przepięknej konstrukcji stało z milion świeczek. Było jeszcze coś...

Pośrodku szklanej piramidy leżała samotnie biała róża. Blondyn gestem zasugerował mi, żebym po nią poszła. Nie zastanawiając się nad niczym weszłam więc do środka. Nie mogę powiedzieć, bo róża kompletnie mnie zauroczyła, jednakże to co ujrzałam później było jeszcze cudowniejsze. Dookoła kwiata leżały porozrzucane czerwone płatki. Przez sufit można było dostrzec miliony gwiazd na niebie... Nagle przede mną pojawił się Luke i jakaś romantyczna muzyka zabrzmiała w pomieszczeniu...

Później pamiętam już tylko taniec, głęboki pocałunek i fajerwerki, które oglądałam z nim stojąc na jednym z ostatnich pięter Wieży Eiffla.

Dobrze pamiętniku... było miło, ale niestety ja już muszę kończyć, bo jak zaraz nie przytule mojego Luka, to serce mi umrze z żalu i tęsknoty.

PS. Jak to fajnie brzmi.... ,,mój Luke''. ;)

Pamiętnik ShizofreniczkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz