16.09.2014r. - Powrót do domu...

35 3 0
                                    

Kochany pamiętniku!!!

Wróciłam wreszcie do domu i jestem teraz pod stałą opieką mojego brata Wiliama. To takie frustrujące, że musi on wszędzie za mną chodzić. Moja babcia twierdzi jednak, że to wszystko jest "dla mojego własnego dobra"... cóż za irytujące zdanie. No nic... jakoś muszę to przecierpieć. Tak samo zresztą, jak spanie w obecności chłopaków (mam tutaj na myśli moich braci oczywiście). Chociaż muszę przyznać, że czasami jest to bardzo fajne. Szczególnie gdy śpiewają. Wtedy zasypiam w takiej aurze niezwykłego spokoju. Nie wiem dlaczego jest to dla mnie takie odprężające, ale nie ukrywam, że bardzo mi to pomaga. Kolejną pozytywną rzeczą jaką przynosi ze sobą ta sytuacja, jest możliwość przytulenia się do któregoś z nich, gdy jest mi strasznie zimno... chociaż to zdarza się dosyć rzadko, gdyż Richie każdej nocy szczelnie opatula mnie kołdrą...

Jedynym problemem jest to, że bardzo trudno jest budzić się wcześnie rano na lekcje. Wstaję o 6:00, gdy za oknem jest jeszcze tak strasznie ciemno, a ja muszę być już gotowa do nauki. Niestety, to że bardzo późno zasypiam wcale nie pomaga mi rano wstawać. Tym samym prawie zawsze jestem strasznie zaspana i muszę pić kawę, żeby normalnie funkcjonować. Gdy się już ogarnę wychodzę na autobus. Przeważnie spóźniam się do szkoły. Tak szczerze mówiąc strasznie jej nienawidzę. To przykre, gdy osoby z klasy cały czas cię gnębią, ale nie zamierzam nikomu o tym powiedzieć. Staram się więc unikać szkoły. Niestety przez to mogę nie zdać z geografii.

Tak. Ostatnio przyczepiła się do mnie pani od geografii. Stwierdziła że będzie mi liczyć frekfencję i jeśli będę miała 50% to nie zdam. Po prostu wystawi mi nie klasyfikację i będę musiała powtarzać rok. A nie fajnie jest jeszcze raz być w klasie maturalnej. Szczególnie gdy wszyscy wywierają na ciebie presję, że musisz zdać. Szkoda tylko, że nie potrafią zrozumieć jak zniszczoną mam psychikę. Steve dalej mnie wkurwia. Znowu jest z moją mamą. Ja już czasami sobie rady nie daję.

Richie martwi się o moje zdrowie, ponieważ coraz częściej wychodzę z domu w mokrych włosach. Twierdzi, że w ten sposób najłatwiej jest się rozchorować. W sumie pewnie ma rację, jednak nie przejmuję się tym. Bo w końcu czy zdrowie naprawdę jest najważniejsze? Według mnie są rzeczy o wiele gorsze niż choroba. Nie wiem czy kiedykolwiek ktoś mnie zrozumie, ale wiem że potrzebuję teraz wsparcia.

Pamiętnik ShizofreniczkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz