~5~

38 5 10
                                    

~~~

I tak czas leciał. Jung pracował w restauracji Jina, odwiedzał stację badań i rozmawiałam z Kookiem, chodził na uczelnie, prowadził zajęcia w ośrodku sportowym i przygotowywał swoją drużynę do jak najlepsze startu w zawodach. Miał bardzo wiele rzeczy na głowie, ale jako urodzony organizator nie ruszający się nigdzie bez swojego dziennika ogarniał to. Nie miał tylko czasu na to, żeby wyjść ze znajomymi na miasto. I ta jedna rzecz, która mu chodziła często po głowie. Chłopak z burzą loków, którego zawsze mijał z teczką i dokumentami w rękach. Nie rozmawiał z nim wcale, czasem spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się lekko. Chciał, naprawdę chciał do niego zagadać. Ale nie potrafił, zawsze coś mu grzęzło w gardle, próbował coś z siebie wydusić, ale nic z tego nie wychodziło. Nigdy nie miał takich problemów z mówieniem do kogoś. Zawsze za nim patrzył. Szukał jakieś sposobności do rozmowy, ale dotychczas na nic takiego nie wpadł.

Hobi przyjechał dziś dostarczyć większe zamówienie niż zwykle, zdziwił się, kiedy Kooka nie było na korytarzu, zwykle zawsze się tutaj krząta i czeka na niego. Zrobił parę kroków naprzód i rozejrzał się po świeżo wypolerowanych szybach, młodemu idzie coraz lepiej, za każdym razem pozostaje coraz mniej smug. Był już na tyle ośmielony, że mógł podejść bliżej szklanych akwariów i nie odskakiwał ze strachem, kiedy ujrzał obślizgłego gada. Uśmiechnął się do siebie, że tak dobrze mu idzie i raźnie kroczył na przód. Na drodze zauważył Kooka z ciężkimi pudłami, wyglądał jakby miał stracić równowagę, a wszystko z pudeł wylądować na ziemi.

- Daj mi jedno, pomogę ci!

- O Hobi to ty, jasne! Są bardzo ciężkie!

- To, dlaczego nie wziąłeś mniej?

- A po co mam się wracać dwa razy? – oboje wybuchnęli śmiechem

Hobi pomógł Kokowi zanieść pudła pod akwarium na końcu długiego korytarza. Wrócił po swój plecak z zamówieniem, które zostawił na podłodze. Chłopaki wymienili jeszcze parę zdań i żartów na temat studiów po czym Hobi zaczął kierować się w stronę wyjścia. Przy drzwiach, a dokładniej tablicy ogłoszeń zauważył Taehyunga. Brązowo włosy namiętnie wczytywał się w jakiś tekst.

- Cześć! – rzucił wesoło Hobi

Taehyung odwrócił się spokojnie w jego kierunku i lekko uśmiechnął.

- Cześć. – odpowiedział

Między nimi wisiała cisza.

- Przywiozłem zamówienie. – ciągnął dalej Hobi

- Yh. Macie bardzo dobre jedzenie.

- Tak, Jin świetnie gotuje.

- Yh.

Znów ta cisza. Hobi naprawdę chciał z nim porozmawiać, coś go mocno intrygowało w tym chłopaku, ale żeby między nimi toczyła się rozmowa musi być jakiś temat, więc postanowił zadać pytanie, nad którym pracował przez ostatnie trzy sekundy.

- Lubisz ta-kie zwierzęta?

Taehyung wyglądał najpierw jakby nie usłyszał pytania, a potem zaczął się śmiać. Hobi mu zawtórował.

- Masz bardzo ładny uśmiech. – wypalił

- Yh. – nie zaprzeczył Tae – A odpowiadając na twoje pytanie. Tak, lubię.

- Właśnie dlatego wybrałeś taką pracę.

- Właściwie to ona wybrała mnie.

- Czyli znalazłeś swoje powołanie.

- Można tak to ująć. Tobie życzę tego samego.

- Dzięki.

- Yh. – uśmiechnął się – Wybacz, ale musze wrócić do uzupełniania dokumentów. Ta praca to nie same przyjemności.

- Tak, jasne, rozumiem. Tooooo do zobaczenia.

- Yh. Do zobaczenia.

Hobi wyszedł zadowolony z siebie, skierował się na parking i zamontował plecak dostawczy na rowerze. Był dumny z siebie, że w końcu udało mu się z nim porozmawiać i nie chciał, żeby to było ich ostatnie spotkanie.

- TAE !!! TAE !!!!! TAE !!!!!!!! – krzyczał Kook w niebogłosy

- Czego się tak drzesz? – zapytał zirytowany, kiedy ten doskoczył do niego – Opanuj się trochę.

- Jest problem...

- Jaki...

- Bo... bo...

- No powiedz, bo sam to z ciebie wyduszę!

- Brakuje nam jednego węża...

Źrenice Taehyunga rozszerzyły się na słowa młodszego.

- Coś ty zrobił... - zaczął go besztać, jednak zamilkł w pół zdania, kiedy usłyszeli krzyk z parkingu i chrzęst rzucanego roweru. 

~~~

~Zbożowy Wąż ~ (VHOPE) *Zakończone*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz