~25~

27 5 4
                                    

~~~

Taehyung czekał aż przynajmniej część ludzi się rozejdzie, żeby mógł pogratulować Hobiemu i Lanowi. Dostał sms od Jimina, że będą się zwijać i życzył mu powodzenia. Po swoim porannym geście w stronę Hobiego czuł się trochę podenerwowany, kiedy zdał sobie sprawę, że musi iść do niego sam. Prawie dotarł na miejsce, gdzie znajdowało się stanowisko jego drużyny.

- Gratulację Lan, wiedziałem, że jesteś najlepszy! – przytulił go z radością

- Dziękuję – też go uściskał – Cieszę się, że dałem rady.

- Trzymaj tak dalej, życzę ci tylko dalszych sukcesów.

- Panu również serdeczne gratulację, ma pan bardzo zdolnego syna. – zwrócił się do ojca Lana, który przez cały czas stał obok niego

- Dziękuje – uściskali sobie dłonie

Uśmiechnął się i chciał skierować do Hobiego, ale ujrzał niedaleko dwie znajome twarze. Kobieta była w białym szerokim kostiumie, który rozlewał się na boki, wyglądał jakby był przeszyty piórami. I jak ubranie wpadło Tae w oko, tak szczerze nie lubił jego właścicielki, podobnie jak jej syna. A on stał obok niej i patrzył nieskrępowanie z tym idiotycznym uśmiechem. A Tae czuł, jak palce zaciskają mu się w pięść. Nigdy nie wybaczy temu dupkowi za to jak ten wrzucił Hobiemu jaszczurkę do buta. Po tej sytuacji obaj pobili się do krwi, dobrze, że inni ich rozdzielili, bo żaden z nich nie odpuściłby drugiemu. I przestaliby się nawzajem okładać pięściami dopiero kiedy oboje opadliby z sił, albo któryś z nich stracił przytomność. Był kiedyś jego dobrym przyjacielem, ale potem zmienił się w jakiegoś błazna, którego celem było uprzykrzanie życia innym. Ich drogi spotkały się jeszcze raz w liceum, ale rozeszły z jeszcze większym hukiem niż jak byli dziećmi. Ze wzajemnością pałali do siebie ogromnie żywym uczuciem. Nie chcieli nawet przebywać w swoim towarzystwie, patrzeć na siebie, czy oddychać tym samym powietrzem. A jego mama nie była lepsza, niczego nie lubiła bardziej niż sprzeczki i kłótnie z sąsiadami. Była najbardziej denerwującą kobieta jaką poznał w życiu.

Han stanął mu na drodze.

- I co, dzisiaj też bronisz swojej księżniczki? – wyszeptał udając, że go przytula na powitanie

- Tym razem na pewno złamię ci nos, chcesz się przekonać? – wycedził przez zęby odwzajemniając sztuczny uścisk

Obaj patrzyli na siebie twardo z podejrzanym szerokim uśmiechem.

- Twoja matka dalej chodzi w tym szmatach?

Taehyung starał się oddychać głęboko, nie chciał dać się sprowokować tak głupimi zaczepkami. Ale chyba ich każde spotkanie musiało tak wyglądać.

- Nie, ale widzę, że twoja dalej grzebie w cudzych portfelach.

Może rzeczywiście to zbyt dużo i Tae mógł go po prostu olać i podejść do Hobiego, ale nie potrafił, nie był słaby i nie zamierzał dawać sobą pomiatać, nigdy więcej, szczególnie przez takiego półgłówka.

Hobi odwiedzając Lana w szpitalu, rozmawiając z nim potem na treningach i poznając jego rodzinę dowiedział się w jakiej Lan jest teraz sytuacji. Tym bardziej był zaskoczony, kiedy jego macocha i przyrodni brat przyszli razem z jego ojcem na turniej. W zasadzie na jego połowę. Na ostatni mecz syna pozwolił im zajmować miejsce obok siebie. W końcu byli jego rodziną i mu również dopingowali. Hobi rozmawiał również dużo z Hanem i spotkali się parę razy. Uważał go za fajnego chłopaka, był miły, chciał dbać o brata, choć mu to nie wychodziło. Aż Hobi miał wrażenie, że to musi być po prostu jakieś nieporozumienie. Jednak Lan wiedział swoje i nie chciał dopuścić brata do siebie zbyt blisko. Wystarczał mu ojciec i tenis.

Po całej uroczystości zakończenia, Hobi rozmawiał jeszcze z rodzicami Lana i Hanem i wszystko wydawało się w porządku. Drugie miejsce było dobrym miejscem, co prawda uważał, że zasługuje na pierwsze, ale sędzia odrzekł, że punkt mu się nie należy i musieli się pogodzić z tą oceną. Był bardzo dumny ze swojego podopiecznego. Że włożył tak dużo siły, pasji i własnych umiejętnością w to, żeby dziś stać na korcie. Podziwiał go za jego determinację i odwagę. Za coś czego jemu samemu często brakowało. Rozpierała go radość. Ten dzień był naprawdę dobrym dniem. Szczególnie, że na turnieju był jakiś wysłannik, który zaproponował Lanowi udział w klasyfikacjach do przyszłej olimpiady. Ta wiadomość wystrzeliła wszystkich w kosmos. Szczególnie Hobiego. Rozpierała go ogromna duma, że mógł pomóc takiemu talentowi się rozwinąć.

Zobaczył, jak zbliża się Taehyung. Był szczęśliwy, że będzie mu mógł podziękować za prezenty i jego wiarę i za to, że jest tu dzisiaj z nim. Jednak, kiedy Han zastąpił mu drogę poczuł się dziwnie, nie wiedział, czy może podejść do nich, czy prowadzą jakąś ważną rozmowę, ale poczuł jakieś napięcie i ciężką atmosferę. Widział jak Han zacisnął piąstki. Poczuł jak jego całe ciało się napina i rusza z miejsca.

Han był wyższy od Taehyunga i buzowało w nim dużo więcej agresji niż w młodszym. Rzeczywiście mocno go wkurzył tym tekstem i opanowywał się resztkami sił, żeby go tylko w tej chwili nie uderzyć.

- Stać cię tylko na tyle, gadolubie?

- Mnie przynajmniej stać na cokolwiek, klaunie.

- Wow! Tekst twojego życia widzę! Nawet w gębie zawsze byłeś słaby.

- Jednak jak dobrze pamiętasz, to nie mnie wyrzucono, że szkoły. A przypomnieć ci z jakiego powodu?

Twarz Hana cała nabiegłą krwią. Miał już dość słuchania tego przemądrzałego wyrostka. Chwycił go za koszulę i chciał nic rzucić o murawę. Tae odepchnął go od siebie. Wtedy ten jeszcze bardziej wkurzony podniósł pięść i chciał mu przywalić z całej siły. Pewnie, gdyby mu się to udało Tae straciłby połowę zębów i przez co najmniej dwa tygodnie chodził z opuchniętą twarzą. 

Ale Hobi go zasłonił.

~~~

~Zbożowy Wąż ~ (VHOPE) *Zakończone*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz