~21~

28 5 0
                                    

~~~

Poszedłem tą samą drogą co wczoraj i przycisnąłem guzik przy furtce. Usłyszałem łagodną melodie. Bałem się trochę mniej niż wczoraj. Otworzył mi ten sam pan z takim samym uśmiechem. Wziąłem to za dobry znak i powiedziałem, że przyszedłem się pobawić z chłopakiem, którego spotkałem wczoraj w ogrodzie. Nie odpowiedział nic, tylko pokiwał głową i powiedział, żebyśmy uważali na sadzawkę.

- Cześć – krzyknąłem przystając, kiedy zauważyłem go podrzucającego lotkę

- Cześć – podniósł wzrok i podbiegł do mnie - To ty!

- Tak to ja, Tae! – podałem mu dłoń – A ty?

- Jestem Hobi. Przyszedłeś po piłkę? Nie widziałem jej.

- Nie, przyszedłem się z tobą pobawić.

- Super, chcesz zagrać w paletki?

- W paletki?

- Tak, będziemy rzucać tym! – podniósł lotkę w górę – I odbijać tym! – wskazał na rakietki leżące na trawie

Nigdy nie widziałem przedtem takich rzeczy na oczy. Średnio mi szło na początku, ale potem zacząłem to nawet lubić. Miałem wrażenie, że jego ojciec, który zawsze mnie witał zgodził się żebym tam przychodził tylko dlatego, żeby jego syn miał partnera do treningu. Ale wtedy myślałem tylko o zabawie. Przychodziłem tam praktycznie codziennie. Wracałem do domu czystszy niż zwykle, więc mama zrobiła się podejrzliwa. Opowiedziałem jej o moim nowym przyjacielu. Zaprosiłem go nawet do siebie, żeby zobaczył mój pokój i zjadł z nami obiad. Mama bardzo się ucieszyła, że mam dobrego kolegę. Przyniósł jej nawet kwiatka. A mi wtedy podarował bransoletkę z błękitno – białymi koralami. Powiedział, że zrobił ją specjalnie dla mnie za uratowanie go od podłej bestii. Przyjąłem ją. Byłem chłopakiem, który nosił biżuterię i wiedziałem, że inni mogą się śmiać, ale mało mnie to obchodziło.

Przynosiłem do niego moje dinozaury, auta i komiksy, bo okazało się, że nie ma w ogóle takich rzeczy. Miał książki do nauki języków i dużo sprzętu sportowego. I to wszystko. Było mi smutno, że nie ma zabawek. Dlatego zapraszałem go też często potem do siebie.

Postanowiłem sobie też za cel, że pomogę mu z jego lękiem przed wężami. Przeczytałem wszystkie książki o gadach jakie znalazłem w najbliższej bibliotece. Specjalnie założyłem dziennik, żeby wszystko notować i nawet prowadzić obserwację w terenie. Bardzo się w to zaangażowałem. I do dzisiaj mi to zostało. Przynosiłem mu obrazki przedstawiające różne rzeczy. Ale on za każdym razem reagował tak samo. Bał się i krzyczał. Ale ja jednak uparcie starałem się mu pomóc na siłę. Byłem dzieckiem. Nie pomyślałem, że on potrzebuje czasu na takie rzeczy, że tego tak szybko nie można zmienić.

Nasze ostanie spotkanie było smutne, bardzo smutne. Był wtedy ze mną i chłopakami na boisku. Mój kolega znalazł beznogą jaszczurkę – padalca, na pewno o nim słyszeliście. Kiedy Hobi ściągnął buta, żeby wytrzepać piasek ten wrzucił mu tam tego „węża". Nigdy przedtem i potem nie widziałem, żeby ktoś tak płakał i krzyczał. Chłopaki się z niego śmiali i nabijali. Odprowadziłem go do domu, próbując uspokoić. Ale poniosłem klęskę. Jego ojciec nie był zły. Podziękował, że go odprowadziłem.

Przyszedłem do niego na drugi dzień, jego ojciec jak zwykle w uśmiechu otworzył mi drzwi, ale nie pozwolił mi wejść do środka, usłyszałem, że jego syn powinien być w domu, tam jest dla niego najlepiej. Przytaknąłem smutno, rozumiałem, że Hobiemu stała się krzywda. Ale chciałem mu wyjaśnić jeszcze raz tą sytuację, poprosić żebym mógł z nim chociaż porozmawiać, przeprosić, obiecywałem, że to się więcej nie powtórzy, że to moja wina itp... Ale jego ojciec był nieugięty, powiedział, że Hobi nie ma czasu, teraz się uczy, a za parę dni jedzie na obóz sportowy. Poza tym wakacje się niedługo kończą. W roku szkolnym nie ma czasu na zabawę. Musiałem odejść. Byłem bardzo przybity przez następne dni. Tak zajęty swoimi myślami, że dopiero jak pół naszych rzeczy było spakowane dotarło do mnie, że znów się przeprowadzamy. Nie miałem okazji z nim porozmawiać, czułem, że go zawiodłem. Nie potrafiłem być dobrym przyjacielem, który go obroni. Miałem nadzieję, że będzie szczęśliwy gdziekolwiek i z kimkolwiek jest.

Przez dłuższy czas, myślałem, że ta przyjaźń była tylko odwróceniem mojej uwagi, było mi naprawdę ciężko, wśród dzieci, w szkole, wszędzie. Nie czułem się nigdzie i z nikim dobrze. Więc po prostu nie potrafiąc pomóc sobie, chciałem rozwiązać czyjeś problemy i sprawić by chociaż ktoś inny mógł być szczęśliwy. Dopiero po latach zrozumiałem, że ten chłopak pomógł mi znaleźć mnie samego, że tak naprawdę dopiero wtedy zacząłem się rozwijać. Zawdzięczam mu bardzo dużo. Dlatego, że coś wtedy sobie postanowiłem i całym sobą się w to zaangażowałem. Jednak po przeprowadzce, pamiętałem tylko jego oczy. Tylko tyle. I nie sądziłem, że będzie nam dane się jeszcze spotkać.



*

- Chciałem być jego przyjacielem i odwdzięczyć się mu za to wszystko, ale chyba nie potrafię być tylko jego przyjacielem...

- Zamierzasz to powiedzieć Hobiemu?

- Wolałbym, żeby sam to zrozumiał i do tego cały czas dążę. Daje mu jasne sygnały co uważam o naszej relacji.

- Hobi jest czasem strasznie nie kumaty. – stwierdził Yoongi

Tae spuścił głowę.

- Ale i tak chciałbym spróbować.

Yoongi przytaknął i chwycił Jimina za dłoń. Splótł ze sobą ich palce i gestem głowy wskazał na nadbiegającego Hobiego. Przybliżył się do młodszego i szepnął mu do ucha

- Pamiętaj, żeby nic o „tym" nie powiedzieć na głos...

- Masz mnie za kogo? Co? – zdenerwował się lekko Jimin, ale przez uścisk nie mógł się ruszyć

- Moja piękna gaduła. – szepnął znowu i pocałował go w policzek

Tae uśmiechnął się, kiedy zobaczył zaróżowione policzki Jimina, ale udał, że tego nie widzi i wziął łyk napoju.


Hobi w końcu do nich dotarł i przeprosił za spóźnienie. Zawahał się jednak przez chwilę, kiedy zobaczył nie tylko Yoongiego, ale też i Jimina i Taehyunga, szczególnie jego. Usiadł na wolnym miejscu, obok tego z którym ostatnio nie potrafił rozmawiać. Tak jak chłopaki zamówił sobie coś do picia i jakąś przekąskę, nie miał ochoty na jakąś większą kolację. Był zszokowany, kiedy wyszło, że Tae jest najlepszym przyjacielem Jimina i tak naprawdę cała trójka się dobrze zna. Czuł się jak nowy członek w jakieś grupie. Na początku trudno było dobrać temat. Hobi siedząc obok Taehyunga tak naprawdę czuł się nie pewny w każdym temacie, w każdym słowie, które mógłby użyć. Tyle już zepsuł w ich relacji. Nie chciał, żeby było jeszcze gorzej. Tae starał się uśmiechać i znaleźć coś w głowie, dzięki czemu mogliby znów normalnie rozmawiać. Żeby ta napięta atmosfera zniknęła, albo w jakiś sposób po prostu zmalała. Yoongi przeprosił towarzystwo i udał się do łazienki, Jimin także po chwili wstał. Taehyung zrozumiał, że chcieli im dać trochę prywatności. Teraz albo nigdy.

- Jak treningi? – zapytał

- Super, idą świetnie. – starał się nie mówić sucho i dodał po chwili - A jak twoje badania?

- Też dobrze. Mam coraz więcej tabelek i dokumentów do wypełniania.

- Pewnie, ledwo starcza ci czasu dla siebie...

- Nie, jest ok. Poza tym dla ciebie zawsze znalazłbym czas.

Po ostatnich słowach skierował wzrok na Hobiego i przez chwilę patrzyli sobie prosto w oczy. Oboje uśmiechnęli się do siebie.

- Ja dla ciebie też. - powiedział po czym spuścił wzrok – I.. prze.. prze-praszam cię, za ten ostatni czas, ja nie... nie powinien się tak zachować..

- W porządku – przerwał mu łagodnie i przytulił go mocno - Pamiętaj, że nie musisz dźwigać sam tego wszystkiego z czym się zmagasz.

Hobi oddał mu uścisk. Obaj bardzo tego potrzebowali. I to coś przełamało, nie czuli się już tak skrępowani i zaczęli znów rozmawiać o wielu rzeczach. Yoongi z Jiminem też wkrótce wrócili i nie ukrywali tego, że bardzo się cieszą, z poprawy sytuacji. Obaj dołączyli do dyskusji. Zamówili też w końcu coś do picia. Każdy według swojego umiaru. 

~~~

~Zbożowy Wąż ~ (VHOPE) *Zakończone*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz