Wycieczka minęła spokojnie i bez zarzutów. Cieszyłam się na powrót do domu. Najlepsze było jednak to, że wreszcie mogłam usiąść z Foxy'm. Skakałam z radości. Kiedy nadeszła godzina wsiadania do autobusu cieszyłam się jeszcze bardziej! Odszukałam Foxy'iego w tłumie. Znalazłam go dość szybko. Trzymał swoją czarną walizkę i uśmiechał się. Razem skierowaliśmy się w stronę worka z jedzeniem na drogę. Wzięłam swoją porcję. Składała się z soczku, banana i batona. Nawet konkretny posiłek... Poczekałam na Foxy'iego i powoli poszłam w kierunku luku bagażowego. Okazało się jednak, że nie można go otworzyć. W konsekwencji byliśmy zmuszeni jechać z bagażami obok foteli. To nie było wygodne. Podróż oceniam jako bardzo męcząca. Wystarczającą niedogodniscią była walizka Foxy'iego, która widocznie chciała sobie pojeździć po autobusie. Musiałam ją trzymać. Kiedy jednak dotarliśmy na miejsce mogłam puścić niesforną walizkę. Ufff... Koniec podróży!
/Wasza CHICA