Czas rodzinnej wycieczki zbliżał się do końca. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Gdzie? Na pewno nie do domu! Auto zatrzymało się przy skałach. Oddzielała nas od nich tylko rzeka.
- Chodźmy tam! - zaproponowałam.
Wszyscy pokiwali głowami. Moja mama kupiła bilety. Wsiedliśmy na prom. Znalazłam sobie wygodne miejsce na rurze. Czas przejażdżki minął szybko. Wysiadłam. Moim oczom ukazała się tablica informacyjna. Podeszłam i zobaczyłam mapę. Na te skały można wejść! Jednym ruchem pokazałam rodzinie, gdzie iść. Męczyliśmy się, stękaliśmy...
- Szczyt! - krzyknęłam w końcu.
Tak! To był szczyt góry. Nie było tam pizzy, ale skorzystałam z lodów. Zeszliśmy na dół szczęśliwi i pojechaliśmy do domu./Wasza CHICA