Udało się!

28 6 40
                                    


Owocowy zapach porzeczek i malin ciągnął się za zbrojmistrzynią Odin jak wonny warkocz. Gdy przechodziła przez bibliotekę, pulchna niewysoka siostra Zemma zaaferowana jakimś rycerskim romansidłem, oderwała wzrok od książki i obrzuciła Perl zazdrosnym spojrzeniem. Towarzyszyło ono dziewczynie aż do czytelnianej alkowy z zamaskowanym portalem.

Przyjemna bryza z rezonującej po drugiej stronie piaskowych wrót magii wieczności pogłaskała zieloną aurę zbrojmistrzyni. Jednak z każdym pokonanym schodkiem przychylna domena ustępowała drażniącym uderzeniom astralnej szarości.

Milena Karevis, trzymając otwarte tomiszcze, wysycała mocą krąg wzbudzeń usypany ze sproszkowanej perły pustyni. Ścieżki pyłu odchodzące od zamkniętej obręczy formowały znaki dyktowane siłą woli mistyczki, a słowa Pierwszych mobilizowały magię do posłuchu.

– Wiedziałam, że to twoja sprawka! – stwierdziła głośno Perl, anonsując swoje nadejście. – Od samego rana czuję ciężkie, wysycone astrą powietrze.

– Przepraszam – oświadczyła Milena i zamknęła grymuar obity w barwioną jagnięcą skórę. – Matka Sainik nakazała mi ćwiczyć nad teleportami. Nie chciałam zmarnować okazji, choć taki odruch dobrej woli nieco mnie martwi.

– Być może od teraz będziemy doświadczać więcej łask ze strony Tatiany... – obwieściła enigmatycznie zbrojmistrzyni Odin i wręczyła Milenie soczyste jabłko, nadgryzając jednocześnie owoc trzymany w drugiej dłoni.

– Co masz na myśli?

– Nasza Mateczka nie wróciła na noc – wyrecytowała śpiewnie Perl.

– Czyli wicehrabia się spisał – westchnęła Milena i uciekła myślami na blanki: do Kala.

– Na to wygląda. A ty... Jak ci idzie? – spytała Perl, spojrzawszy na rozbudowany krąg wzbudzeń usypany na kamiennej posadzce.

– Wczoraj wygrzebałam rozprawkę o przeskokach astralnych z prywatnej biblioteczki Sebil. Treść tak mnie pochłonęła, że nie mogłam spać, więc przeszłam z teorii do praktyki. – Milena nadgryzła jabłko i odłożyła resztę owocu na niewielkim stoliku.

– Kontynuuj, proszę: zaintrygowałaś mnie. – Zbrojmistrzyni chrupnęła ostentacyjnie i przysiadła na balustradzie, która wyznaczała krawędź ołtarza.

– Wyczytałam, iż krąg musi być proporcjonalnie większy od masy teleportowanego obiektu; jest nawet wzór, zobacz. – Karevis pokazała przyjaciółce zażółconą stronicę.

R= M{oz}/Ti

– To nie dla mnie... – Perl odwróciła wzrok, zupełnie jakby Milena pokazała jej coś mocno nieprzyzwoitego. – Ale na twoje czary-mary popatrzę – dodała z półuśmiechem na wyrysowanym na dziewczęcej twarzyczce.

– To trzymaj kciuki. – Milena zakasała rękawy szarego habitu i złożyła palce wskazujące oraz kciuki w trójkąt. Jej oczy spłynęły metaliczną szarością. Pomieszczenie wypełniło wzbudzone pole zmiany, na tyle silne by poderwać drobiny kurzu, które zmieniły się w ledwo dostrzegalną chmurę kształtów i kolorów.

– Har Gannaret – rzuciła zaklęcie, formując słowa Pierwszych. Runy z wykreślonymi znakami przełamania zabłysły bladym światłem. Portal rozmył rzeczywistość. Kamienna podłoga wewnątrz zyskała eteryczny wygląd.

– No dobra, czas na naszego ochotnika. – Karevis chwyciła przygotowany worek ziemniaków i z widocznym wysiłkiem pchnęła go w portal. Torba powoli zapadła się w niebyt pochłonięta przez rozmytą fakturę podłogi.

Mistyczka zagryzła wargi.

Stłumiony huk dobiegł z góry. Obie odruchowo zadarły głowy.

– O kurde. Udało się! – wrzasnęła radośnie Milena. – Pilnuj portalu Perl! – nakazała przyjaciółce i ruszyła w stronę wyjścia.

Pięć Domen: Opowiadania - PrzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz