\**Szpital**/

135 9 0
                                    

      Od opuszczenia drzewa obok boiska minęły dobre dwie godziny. Lorance wykasowała numer Lova gdyż nie był jej już potrzebny, wykonał zadanie i tyle. Nie zjadła w domu śniadania a było już jakoś po osiemnastej, więc skierowała się w stronę pierwszej lepszej knajpki.

Padło na jakąś małą miejscówkę na uboczu, której właścicielem był dawny gracz jedenastki inazumy. Weszła do środka kiedy rozbrzmiał typowo charakterystyczny dzwonek nad drzwiami. Podeszła do lady i usiadła na stołku barowym.

Spojrzała na tablicę z jedzeniem zawieszoną na tylniej ściance za kucharzem. Chwilę później zwróciła się do starszego ale potężnego mężczyzny.

- Przepraszam. - mimo, że jest jaka jest grzeczność obowiązuje. - poproszę mniejszą porcje pierożków. - nic nie jadła od ponad doby, więc wielki posiłek może jej zaszkodzić. A jej noga to już wystarczający problem.

Kucharz skinął głową na znak, że rozumie i zaczął przygotowywać posiłek. Po trochę ponad dziesięciu minutach przed nosem Lorance pojawił się talerz z jedzeniem.
Sięgnęła po widelec i zaczęła w ciszy przeżuwać swój posiłek. Ciszę przerwał jednak mężczyzna wchodzący do knajpki.

Mężczyzna w podobnym wieku do kucharza usiadł na krzesełku po drugiej stronie baru. Zamówił posiłek i zaczął rozmowę z mężczyzną przygotowującym jedzenie. Jednak w końcu zobaczył dziewczynę niedaleko siebie.

- A ty dziewczyno jak się nazywasz, nie wiedziałem cię tu wcześniej. - odezwał się w stronę Lorance, która dopiero po chwili zorientowała się, że chodzi o nią. Spojrzała na faceta w ciemnym płaszczu.

- Lorance Dark ze szkoły Raimon. - odparła. Mężczyzna zmarszczył brwi tak samo jak ten za ladą.

- Ty jesteś spokrewniona z niejakim Reyem Darkiem, który niedawno uciekł z więzienia? - zapytał kucharz.

- Tak, Rey Dark to mój ojciec. - odłożyła widelec na talerz i położyła go na wyższej półce blatu, skąd zabrał przedmiot starszy pan.

- Ten zły człowiek miał córkę? Tego nie wiedziałem, ale masz moje wyrazy współczucia. Musiałaś wiele wycierpieć przez tego psychopatę. - te słowa wypowiedziane przez faceta w płaszczu podziałały na nią jak kubeł zimnej wody.

Nikt nie miał prawa tak o nim mówić. Wiedziała jaki był ale nie pozwoli go obrażać, nauczył ją wszystkiego co wiedział i kochał tak bardzo jak mógł. Zeszła ze stołka i spojrzała wrogo na  mężczyznę.

- Wiem jaki był mój ojciec ale nikt w mojej obecności nie będzie go nazywał psychopatą. - warkneła chłodno. - pożałuje pan tych słów. - dodała i wyszła z baru.

Tego nikt się nie spodziewał. Ktoś był w stanie branic Reya Darka? Dla nich było to nie realne, ale nie dla niej. Kochała swojego ojca najbardziej jak potrafiła.

Musiała ochłonąć tylko problem w tym, że nadal była w mundurku szkoły. Szybkim krokiem ruszyła do domu, delikatnie się przy tym uspokajając. Wbiegła do środka i przebrała się w jakieś dresy, adidasy, szarą koszulkę i na to czarną rozpinaną bluzę z kapturem.

Wyszła z domu zakluczając z powrotem drzwi. Zarzuciła kaptur bluzy i ruszyła w tylko sobie znanym kierunku. Na zewnątrz było dość jasno choć było już po dziewiętnastej.
Jej nogi same poprowadziły ją na wieżę Inazuma Town. Było dość późno więc nikogo tam nie było, ale zamiast kogoś było tam coś. Wielka opona zwisająca z drzewa.

Lorance podeszła do niej i ułożyła swoje palce na jej strukturze. W jej oczach błysnęła ta iskra, która zazwyczaj nie przynosi niczego dobrego. Później działała jak w amoku, użyła opony jako piłki wykonując strzał stworzony przez jej ojca. Nie wiedziała jednak, że ma widownię w postaci trzech czołowych graczy Raimona.

Dark Emperors / Inazuma ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz