ROZDZIAŁ 2. - ''Like a Tattoo''

46 9 1
                                    


     Wróciłem zmęczony do domu, nawet jeżeli to była tylko krótka uroczystość, maksymalnie godzinka. Na zegarze ściennym widnieje godzina 11:24, a ja już nie mam nic do roboty. Straciłem chęci do wszystkiego po wydarzeniach z tamtego roku. Już nic się nie liczyło, wróciłem do szarej przeszłości. Co mi dała ta przeprowadzka? Myślałem, że wszystko się polepszy, że znajdę tu nowych znajomych pomimo lęku, a jedynie narobiłem sobie jeszcze więcej wrogów. W Japonii przynajmniej mnie unikali, a tutaj notorycznie mnie dręczą. Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale chcę tam wrócić.


     Miałem iść do swojego pokoju, żeby może w coś pograć, albo pooglądać jakiś serial, ale sił zabrakło nawet na to, dlatego skończyłem w kuchni będącej najbliżej drzwi wejściowych i usiadłem przy stole opierając głowę na rękach. Po chwili mama również weszła do pomieszczenia najwidoczniej zauważając, że mój stan nie należy do najlepszych.


— Wszystko w porządku? Wyglądasz na przygnębionego.


     I też taki jestem, a jej pytanie ani trochę mnie nie zdziwiło. Przez ostatni rok często o to pyta. Nie dziwię się jej.


— Nie chcę chodzić do tej szkoły. — powiedziałem, odwracając od niej wzrok. To był ciężki temat, a ja nie chciałem kolejny raz się przy niej rozklejać. — Mogę ją zmienić?

— Riki, rozmawialiśmy już o tym... — mama usiadła naprzeciwko mnie, więc teraz byłem zmuszony na nią spojrzeć. — Wiesz, że to nie jest takie łatwe. Nie ma niczego innego blisko i też nie ma nikogo, kto mógłby Cię podwozić.

— Dłuższy spacer nic by mi nie zrobił. Zresztą, mogę jeździć autobusami. Naprawdę nie chcę tu być.


     Moja rodzicielka cicho westchnęła i położyła rękę na moim przedramieniu. Nie lubię, gdy mnie dotyka, ale wiem, że w ten sposób chce mi okazać wsparcie.


— Wiem, słoneczko, ale to wciąż niemożliwe. Co gdyby nagle stała Ci się krzywda w szkole, a ja nie mogłabym Cię odebrać? Gdybyś kolejny raz dostał ataku paniki? W takim stanie na pewno nie chciałbyś wsiadać do autobusu pełnego obcych ludzi.


     Nic nie mówiłem. Miała rację. 


— Dobrze. Wytrzymam. — dodałem po chwili, wstając od stołu. Nagle przejście do pokoju nie było dłużej takie męczące. Na pewno było lepsze niż siedzenie teraz z kimkolwiek w jednym pomieszczeniu. Chcę zostać sam.


     Usiadłem przy biurku odpalając laptopa, ale zaraz po zrobieniu tego pozostałem w bezruchu. Jak zwykle myśli przejęły kontrolę nad całym moim ciałem. Znowu myślę o tym jak doszło do tego wszystkiego. Przecież było tak idealnie i myślałem, że od tamtej pory moje życie się ustabilizuje. Dlaczego tak bardzo się pomyliłem? Dlaczego uwierzyłem we wszystko co mówili mi inni. Ponownie mnie skrzywdzili. 


     Smutek powoli ze mnie schodzi, ale na jego miejscu pojawia się inne uczucie. Jestem wkurzony. Dlaczego ludzie są takimi idiotami? Dlaczego JA jestem takim idiotą i w to wszystko uwierzyłem? Dlaczego oni po prostu nie mogą się zamknąć i dać mi żyć w spokoju? Co im zrobiłem?


     Pierdolę to. Nie mogę dusić w sobie emocji. Ktokolwiek to zobaczy, niech też się pierdoli.

Say My NameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz