Rozdział 9. - ''Let The Light In''

34 8 1
                                    


— Intak! Hwang Intak! Kocham Cię, Intak! — krzyczałem tak głośno jak mogłem. Nie chciałem, żeby usłyszał mnie tylko starszy, ale też wszystkie osoby siedzące w swoich ciepłych domach w momencie, w którym głupi i ślepy nastolatek wyznaje drugiemu miłość. — HWANG INTAK!!!


     Wziąłem głęboki wdech już wiedząc, że moje gardło będzie dochodzić do siebie przez parę następnych dni. Cały czas uważnie obserwowałem Intaka i to jak jego brwi i usta coraz bardziej marszczą się od płaczu. W końcu jednak podszedł do mnie i objął ramionami. Pomimo deszczu i faktu, że na dworze było cholernie zimno, tak czułem ciepło jakie biło od chłopaka. Jakby to nie było jego ciało, tylko nasze uczucia, które zaczęły nas ogrzewać. Również mocno go objąłem i teraz usłyszałem, jak starszy płacze. O ile wcześniej wiedziałem, że to łzy bólu, tak teraz byłem świadomy, że płacze ze szczęścia.


— Kocham Cię, Riki. Kochałem odkąd Ty uznałeś, że zaczynamy się przyjaźnić, tam w parku. — wyszeptał, ale słyszałem go doskonale, jakby deszcz całkowicie się wyciszył.

— Przepraszam, że nie widziałem tego wcześniej. Gdybym tylko wiedział... Spojrzałbym na Ciebie zupełnie inaczej. — powiedziałem załamanym głosem. Oczywiście, że byłem szczęśliwy, że w końcu doprowadziliśmy wszystkie kłótnie i niedopowiedzenia do końca, ale wciąż cholernie bolało mnie serce na myśl ile Intak musiał przecierpieć z mojej winy przez te trzy miesiące. 

— Porozmawiamy o tym w domu, okay? Nie pozwolę Ci wracać teraz do siebie, wiem, że to dość daleko. — powiedział, gdy się ode mnie odsunął, żeby spojrzeć mi w oczy. 

— Jasne. Chętnie u Ciebie zostanę. — posłałem mu lekki uśmiech, który chłopak zaraz odwzajemnił.


     Wojna się skończyła.


—   —   —


     Piłem ciepłą herbatę i siedziałem w nie swoich ubraniach pod nie swoim kocem na nie swoim łóżku, gdy usłyszałem ciszę. Intak skończył suszyć włosy i po chwili zjawił się w swoim pokoju. 


— Już jest Ci cieplej? — spytał siadając obok mnie.

— W miarę. Dalej czuję w kościach chłód, ale ogólnie jest dobrze. A jak z Tobą?

— Jest lepiej, ale pewnie i tak obaj będziemy chorzy. — z ust Intaka uleciał cichy śmiech, który przykuł moją uwagę.

— Wiesz, to dla mnie trochę dziwne, że ignorowałeś mnie przez prawie tydzień, a teraz siedzę u Ciebie i rozmawiamy jak gdyby nigdy nic... Znaczy, cieszę się, że tak to się skończyło, ale sam musisz przyznać, że to szybka zmiana tonacji. — odwróciłem wzrok i teraz wbiłem go w ciemną herbatę w swoim kubku.

— Ah, co do tego... Chciałem Cię za to przeprosić. Naprawdę nie chciałem tego robić, ale myślałem, że tak będzie dla nas lepiej...

— Dla nas? A nie tylko dla Ciebie? — tym razem to ja się zaśmiałem, ale Intakowi najwidoczniej nie było do śmiechu.

— Dla nas... Wiem jak traktujesz ludzi i myślałem, że jak zobaczysz, że Cię ignoruję to o mnie zapomnisz i wtedy ja też szybciej zapomnę, a po tym oboje wrócimy do swoich codziennych czynności, jakbyśmy się nigdy nie poznali. 

Say My NameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz