3. Chęć pomocy

81 6 6
                                    

— Przecież wyjechałeś.

Po tym jak spuściłam głowę w dół i próbowałam w jakimś stopniu się uspokoić, Alan wszedł do mieszkania łapiąc mnie za ramiona i wycofując mnie do tyłu by miał jak wejść do środka i zamknąć za sobą drzwi.

Rozgościł się i znalazł Alkohol w lodówce którym również się poczęstował, zabierając ze sobą całą butelkę i rozsiadając się na kanapie w salonie. Był wyluzowany i rozbawiony z mojej bezsilności.

Oczywiście że jest dupkiem i ma gdzieś uczucia innych i jest zainteresowany tylko tym, co może zyskać z manipulowania innych. Gdy tylko się dowiedziałam co zrobił innym kobietom, chciałam się od niego oddalić i nigdy nie spotkać, a on dostał na moim punkcie obsesji. Chciał mnie, nie zwracając uwagi na to, że robi mi niewyobrażalną krzywdę, tak, jak robił kobietom przede mną.

A teraz znowu tu jest.

Chce mnie wykorzystać dla swoich korzyści, a ja nie mam pojęcia jak wyjść z tego bagna. Nie mam nikogo kto mógłby mi pomóc. Zostało mi tylko udawanie i zajmowanie się jego zachciankami.

Byleby tylko ten filmik nie wypłyną w internet.

— Wróciłem, gdy mój dobry znajomy podesłał mi ten filmik. — Potarł palcem usta, niewyobrażalnie zadowolony z tego, że ma mnie w garści. — Jesteś teraz moją laleczką Alijo. — Musną palcem moje ramie. — Moją własną maskotką na sznurkach, nad którymi tylko ja mam kontrole. — Zaśmiał się perliście. Był wariatem, który w końcu znalazł sobie zdobycz którą może kontrolować. — To niesamowite jak wszechświat znowu nas połączył, prawda? Ale teraz będzie inaczej. Teraz jesteś tylko moja. Na zawsze.

Czuję się przegrana.

Mała i bezbronna.

Ponownie stracona.

Czuję obrzydzenie.

Siedziałam cicho wpatrzona w dywan przed nami. Nawet nie zauważyłam, że wypił cały alkohol i ledwo był w stanie utrzymać powieki w górze. Widziałam jak ze sobą walczył by nie zasnąć ale w końcu przegrał tą walkę.

Zasną.

I odrazu pomyślałam o jednym:

Miałam szansę uciec.

Wstałam cichutko z kanapy i ruszyłam w stronę sypialni żeby spakować do torebki najpotrzebniejsze rzeczy. Wyszłam z sypialni upewniając się, że Alan wciąż śpi i przemknęłam do kuchni po karmę dla psa oraz smycz. Znalazłam york'a przy drzwiach gdy sobie drzemał i wzięłam go na ręce. Otworzyłam drzwi i jak najciszej wyszłam z mieszkania.

Na zewnątrz panował mrok oświetlany latarniami. Padał lekko deszcz i pewnie brakowało tylko chwili by zaraz rozpętała się ulewa.

Moje policzki były mokre od słonych łez oraz kapiącego na twarz deszczu. Próbowałam powstrzymać szloch, który bardzo chciał mi się wymsknąć z zaciśniętych w linie ust.

Jestem słaba tylko w samotności. Nigdy przy kimś. Chociaż niektóre rzeczy przygniatają mnie za mocno bym mogła je w sobie tłumić, to naprawdę się staram by nie ujrzały światła dziennego.

Muszę coś wymyślić. Muszę gdzieś się ukryć.

I choć nie chcę tego przed sobą przyznać.

To czuję, że potrzebuję pomocy.

Postawiłam york'a na ziemię i podpięłam do obroży smycz. Ruszyłam przed siebie nie myśląc gdzie dokładnie idę.

Byłam już maksymalnie przemoczona przez deszcz, który lał coraz mocniej. Nie zauważyłam nawet, że jestem w okolicy baru, gdzie narobiłam sobie blizny.

Risk for me, my dearOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz