2. Nadzieja

114 6 3
                                    




W progu staną Zayden.

Ja i Nolan niemal w tym samym czasie spojrzeliśmy się na otwierające się drzwi do pomieszczenia. Wcześniej jakoś nie zwróciłam uwagi na ubrania które miał na sobie, ale teraz nie da się nie zwrócić na to uwagi, gdy z poważnym wyrazem twarzy i skupionymi oczami taksował całe pomieszczenie szukając czegoś.

I chyba to znalazł, bo zatrzymał swój wzrok na mnie.

Był ubrany w czarną koszulę, krawat i na to również czarną marynarkę. Jedną dłoń miał wciśniętą w kieszeń czarnych garniturowych spodni. Był ubrany jak na jakąś galę ale z pewnością na nie byle jaką w tak dopasowanym i schludnym ubraniu. W tym momencie zauważyłam również że musi być wyższy i silniejszy od swojego przyjaciela. Chociaż z takiej odległości może mi się tylko wydawać.

Patrzyłam na niego tak samo jak on patrzył na mnie i pewnie wciąż byśmy się na siebie gapili gdyby nie Nolan.

— Opatrzyłem ranę i zszyłem ją. Zdaje się, że po za zszywaniem nic poważnego się nie stało — poinformował go swój przyjaciel ukradkiem na mnie spoglądając.

Mężczyzna skiną ledwo zauważalnie głową, wchodzą do pomieszczenia i zamykając za sobą drzwi. Zayden odchrząkną po czym zaczął mówić:

— Chciałbym najmocniej przeprosić za zaistniałą sytuacje i obiecać wynagrodzić pani ten nieszczęsny wypadek darmowym alkoholem przez tydzień — powiedział formalnie i bez zająknięcia, nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego. Miałam ochotę w tym momencie parsknąć. Skupiłam się jednak bardziej na wypowiedzianych ostatnich słowach.

Otworzyłam szeroko oczy w zaskoczeniu na jego propozycję wynagrodzenia. A potem zadałam pytanie:

— To pański bar? — Wskazałam palcem na drzwi od pomieszczenia a mój głos brzmiał zdecydowanie na zbyt zaskoczony.

— Zaprojektowałem i zbudowałem ale oficjalnym szefem jest Nolan. Czasem tylko przychodzę sprawdzić czy wszystko ma pod kontrolą— wskazał otwartą dłonią na swojego przyjaciela. — Czy warunki odpłacenia pani odpowiadają?

— Właściwie to...nie... Jest pan założycielem tego baru, prawda? Czyli powinien mieć pan również listę gości przychodzących tutaj, czyż nie? Jeśli by mi pan udostępnił dostęp do tej listy, to byłoby dobre wynagrodzenie.

Nie wiedziałam czy to dobry pomysł tak z tym wyskakiwać bo mogłam wyjść na nachalną wariatkę ale również nie wiedziałam czy przytrafi mi się taka okazja jak dzisiaj. No po prostu musiałam zapytać.

Mężczyzna stał prosto, a obok niego Nolan poruszył się niespokojnie. Zerknęłam na niego, a on kręcił głową na boki, co przyjęłam ze zmrużonymi oczami nie rozumiejąc jego zachowania. Następnie mój wzrok ponownie przeniósł się na mężczyznę na którego twarzy było widać przebłysk ostrożności.

— Mógłbym wiedzieć w jakim celu, chce pani przejrzeć listę?

— Bo...um...chciałabym się do... — nie dane mi było jednak dokończyć bo do rozmowy wtrącił się Nolan.

— Czy mógłbym cie prosić na słówko? — Wtrącił się Nolan zadając pytanie swojemu przyjacielowi. Przenosząc swój ciężar ciała z jednej nogi do drugiej i tak na zmianę. Wyglądał na spiętego. — To nie może poczekać. — dodał gdy mężczyzna miał już go zbyć dłonią jednakże słysząc napięcie i stres w jego głosie, przeniósł na niego swój uważny wzrok i skiną wreszcie głową.

— Proszę mi wybaczyć — zwrócił się Zayden w moją stronę i również skiną głową wychodząc z pomieszczenia z zestresowanym Nolanem na czele.

Risk for me, my dearOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz