7. Przysługa

60 4 2
                                    

Pov: Zayden

Zaprosiłem Alije na kanapę, a na niej od dłuższego czasu siedzimy w ciszy.

Czekałem cierpliwie aż pozbiera myśli, ułoży je i będzie w stanie mi wszystko opowiedzieć. Nie naciskałem, wiedząc doskonale, że to nic by nie dało. Czasem żeby komuś pomóc, trzeba się wykazać cierpliwością i postarać się zrozumieć co dana osoba do nas mówi.

Alija była zraniona i zagubiona we własnych myślach. Gdy po raz pierwszy zerknąłem w jej oceaniczne oczy, był w nich ból który starała się zakryć uśmiechem. Znałem to spojrzenie, a gdy mnie nim obdarowała, przypomniał mi się dawny ja.

Byłem mały i ukrywałem się w zakamarkach rezydencji, chowając się przed wściekłym ojczymem. Długo starałem się zapomnieć o tym dawnym słabym mnie.

A jej jedno spojrzenie, wszystko zepsuło. Wszystko do mnie wróciło ponownie. Przypomniały mi się rzeczy, które zza młodu prawie mnie zabiły.

Dlatego chce jej pomóc.

Dawny ja, mógłby inaczej dzisiaj wyglądać i myśleć, gdyby i mi ktoś chciał wtedy pomóc.

I choć wmawiam sobie że chce jej pomóc, to obawiam się, że robie to również dla dawnego mnie.

Rzucam jej koło ratunkowe, bo niegdyś ja sam takiego potrzebowałem.

Tonąłem, a nikt nie zjawił się by w jakiś sposób wyciągnąć mnie z głębin mojego umysłu.

I to jest tak kurewsko samolubne.

W końcu słyszę westchnięcie po prawej stronie, a moje myśli się uciszają.

Alija przeciera oczy, jakby nagle zmęczona, a ja się jej w ciszy przyglądam.

— To trudniejsze niż mi się wydawało — zaśmiała się bez krzty rozbawienia.

— W takim razie zmienimy taktykę — mruknąłem zamyślony.

— Słucham? — Zapytała skołowana, patrząc na mnie błyszczącymi oczami.

— Zmieńmy taktykę — powtórzyłem teraz kiwając głową. — To głupie, myśląc, że zwierzysz się obcemu typowi. Nie przełamiesz się tak szybko.

Alija też miała zamyśloną minę, trochę jakby rozumiejąc w czym leży problem.

— Co masz dokładnie na myśli przez zmienienie taktyki?

— Poznajmy się.

Trochę jakby te słowa ją wbiły w ziemię bo kompletnie zesztywniała, a słowa ugrzęzły w gardle. Uniosła brwi zaskoczona przez te dwa proste słowa, jakby nigdy wcześniej ich nie usłyszała. Mój kącik ust powędrował do góry.

— Poznajmy się... a-ale, że w sensie, że jak...przyjaciele? — wydukała zaskoczona.

— Tak. Jak przyjaciele — przytaknąłem.

Już miała coś odpowiedzieć, gdy do gabinetu wszedł Ian.

Wstałem z kanapy, a moje mięśnie się napięły.

Boże, jak ja nienawidzę jak ktoś nie puka przed wejściem.

Zgromiłem wzrokiem Ian'a, a on na to lekko się uśmiechną unosząc dłonie w geście obronnym.

— Zapomniałem? — Bardziej zapytał niż odpowiedział. — Stary, no zdarza się, nie? Po za tym co wy tu robicie? Tylko sobie ploteczki urządzacie, a jak robicie coś bardziej prywatnego to nie mam nic do tego, ale istnieje coś takiego jak zamek w drzwiach — wzruszył obojętnie ramionami.

Risk for me, my dearOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz