12. Kochanie, tu nie ma mowy o bezpieczeństwie.

48 9 3
                                    

Chris nieustannie próbował mnie zgubić. Niestety dla Niego - bezskutecznie. Wyjechaliśmy na nieznaną mi ulicę na przedmieściach. Teraz tym bardziej nie mogłam zawrócić. Czułam, że możemy być blisko celu.

Jadąc na równi z chłopkiem spoglądałam na Niego zauważając nerwowe gesty u chłopaka. Nie rozumiałam Go, skoro tak bardzo chciał mnie poznać, dlaczego nadal zachowywał się jak dupek? Przecież mógłby zatrzymać się na poboczu, chwilę porozmawiać albo przynajmniej machnąć ręką w moim kierunku zakładając, że gdzieś się spieszył. Może nie powinnam za Nim jechać, w końcu w jakimś stopniu mogłam naruszać Jego prywatność, a poza tym widocznie sobie tego nie życzył i tym bardziej nie traktował jako zabawę. Jednak coś mi mówiło, że nie powinnam też odpuścić i jechać do końca.

Wciąż byłam zdumiona, że mijam samochody z taką prędkością nie uderzając w żaden. W samochodzie rozległ się dźwięk piosenki "We own it", a ja automatycznie poczułam się jak w "Szybkich i wściekłych". Podgłosiłam radio, by wczuć się w świetny utwór i automatycznie dodać charakteru danej sytuacji.

Gdy zostawiliśmy w tyle ostatni obskurny, niewielkich rozmiarów blok mieszkalny moje przeczucia odnośnie tego, że nie chciał bym tu za Nim przyjechała okazały się jak najbardziej prawdziwe. Znaleźliśmy się w miejscu, które wskazywało tylko na jedno. Chris w końcu się zatrzymał. Zsiadł z motoru, zdjął kask i najbardziej możliwym nerwowym krokiem ruszył w stronę mojego samochodu, który stał tuż obok. Otworzył drzwi i patrząc mi w oczy wycedził przez zęby :

- Wracaj do domu. - Dopiero, gdy do mnie podszedł przykułam uwagę do Jego wyglądu. Dziś miał na sobie typowy czarny strój motocyklisty, w którym naprawdę wyglądał zjawiskowo. Materiał opinał mięśnie Petersona, w ten sposób, że ciężko było oderwać od nich wzrok, jednak teraz nie na tym powinnam skupić swoją uwagę.

- Nie. - Odpowiedziałam twardo.

- Powiedziałem wracaj do domu, było fajnie, pokazałaś na co Cię stać, a teraz jedź do tego cholernego domu. - Był naprawdę zdenerwowany.

- Nigdzie się nie ruszam.- Chłopak uderzył w skrawek mojego siedzenia przez co aż podskoczyłam. Odszedł na dosłownie parę sekund i wrócił do poprzedniego miejsca. Poprawił swoje potargane od kasku włosy i zdecydowanie powiedział.

- Będziesz tego żałować. - Po czym podszedł do swojej maszyny, wsiadł na nią i odpalił. Upewnił się jeszcze czy może jednak nie odjechałam, a gdy spotkał się z moim pewnym siebie spojrzeniem, założył kask i ruszył do wyznaczonego miejsca.

Zaparkowałam samochód, jak najszybciej go opuszczając.
Niespokojnym krokiem ruszyłam w tę samą stronę co chłopak. Nagle stanął przede mną umięśniony, wysoki mężczyzna ze skrzyżowanymi ramionami.

- Maleństwo co tu robisz? Nie wolno Ci tu być. Wyłącznie uczestnicy bądź zaproszeni mogą tu przebywać.

- Po pierwsze to żadne "Maleństwo" , a po drugie widocznie jestem zaproszona.

- Kod

- Słucham? - Zapytałam nie rozumiejąc o co mu chodzi.

- Kod podany na zaproszeniu. - Przez chwilę myślałam czy nie robi ze mnie idiotki, lecz doszło do mnie, że to nie żarty, a wyścigi na których się znalazłam nie należały do legalnych.

- Peterson - Powiedziałam po chwili namysłu. - Chris Peterson, taki kod wystarczy?

- Idź, zajmij miejsce i się nie wychylaj.- Powiedział lekko spłoszony i poddenerwowany ochroniarz.
Zrobiłam jak kazał. Ten dupek to jedyne co przyszło mi do głowy, ale widocznie nie był to zły pomysł.

DESTRUCTION [18+] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz