10. Nie prowokuj mnie Morgan.

132 20 1
                                    


Tak więc, gdy ostatnia lekcja właśnie dobiegła końca, wyszłam z sali najszybciej jak potrafiłam. Ten tydzień minął mi mozolniej niż zwykle i niezmiernie się cieszyłam, że mogłam wreszcie opuścić budynek szkoły. Nicka dziś nie było, ponieważ pomagał mamie w przygotowaniach. Z tego powodu wraz z Alison byłyśmy zmuszone wrócić pieszo. Przynajmniej przez drogę trochę pogadamy.

Minęłyśmy już bramę "Citrus Middle School" i pogrążyłyśmy w rozmowie. Jednak konwersację przerwał nam klakson samochodu jadącego z tyłu.

- Podwieźć piękne panie? - Zapytał przez otwartą szybę z szarmanckim uśmiechem Matt.

- A masz miejsce?

- Tak się składa, że akurat dwa są wolne.

- No to w sumie możemy. - Powiedziała Alis spoglądając na mnie, na co przytaknęłam głową.

Dzięki Smithowi, w domu byłam o wiele szybciej. Właściwie to nawet lepiej wyszło, ponieważ było dziś naprawdę gorąco, a spacer w taki upał nie mając na sobie spodenek, byłby katorgą.

Po wejściu do środka położyłam torbę na schodach i udałam się do kuchni. Nalałam sobie wody z miętą oraz dodałam do niej dwie kostki lodu. Gdy zaspokoiłam pragnienie, rzuciłam się na kanapę i włączyłam telewizor. Dziś mogłam czuć się swobodnie będąc na dole, ponieważ pewien osobnik miał do pracy na popołudnie.

Przejrzałam wszystkie kanały i gdy nie znalazłam nic ciekawego, włączyłam jakiś randomowy film na netflixie. W międzyczasie dostałam wiadomość od Nicka, że poradził sobie z zapakowaniem prezenu i nawet nieźle mu to wyszło.

Poleżałam tak jeszcze chwilę i postanowiłam, że to ja dziś zrobię obiad. Mama miała wrócić za dobrą godzinę, dlatego na pewnie zdążę coś przygotować.

Wstawiłam wodę na ryż, a w tym czasie zaczęłam kroić kurczaka. W tle leciał włączony wcześniej film, którym był " Break". Po zagotowaniu wody włożyłam dwa woreczki ryżu do garnka, a kurczaka przyprawiłam i wrzuciłam na patelnie. Zrobiłam jeszcze sos śmietanowy i przysmażyłam warzywa.

O godzinie szesnastej, wszystko było już gotowe. Nałożyłam więc do stołu i zapełniłam kieliszki białym winem. Pozostało tylko czekać na mamę, która swoją drogą powinna już być. Zapewne korki przetrzymały ją dłużej.

Nie minęło dziesięć minut i mogłam już zobaczyć ją w drzwiach.

- Podano do stołu. - Poinformowałam machając ręką w geście zaproszenia do kuchni. Zaśmiała się odkładając srebrne sandały na korku do szafki z butami.

- Mm jak pachnie. - Zaciągnęła się pięknym zapachem przygotowanego przeze mnie dania.

- Smacznego. - Powiedziałam siadając do stołu, na co odpowiedziała tym samym.

Zajadałyśmy się potrawą, wysłuchując swoich opowieści o dzisiejszym dniu. Cieszyłam się, że miałam naprawdę dobre relacje z mamą. Mimo, że na codzień mogłam nie wydawać się zbyt sympatyczną osobą, przy niej byłam jakby.. Inna. Choć zdarzały się też zgrzyty oraz słowotok niepotrzebnych wypowiedzi, wiedziałyśmy, że zawsze możemy na siebie liczyć. Fakt, że zazwyczaj nie korzystałam z tego przywileju, ponieważ z każdym problemem wolałam radzić sobie sama. Jednak miałam przyjemność z tego, że ja pomagałam jej. W końcu poza problemami towarzyszącymi jej w życiu prywatnym, były jeszcze te zawodowe. Dlatego tym bardziej byłam zadowolona, że czasem to ja robiłam za psychologa.

Kończyłam wykonywać makijaż, a zaraz po tym zajęłam się włosami. Stwierdziłam, że dziś pokręcę je w delikatne fale.

Po dwudziestu minutach byłam w pełni gotowa. Miałam na sobie obcisłą granatową sukienkę z długim rękawem i gołymi plecami wykonaną z satynowego materiału. Byłam zmuszona założyć ciemno-beżowe rajstopy, w celu zakrycia pozostałości po wypadku. Zastanawiałam się nad wyborem butów, ponieważ nie była to impreza na sto osób, tylko bardziej przyjęcie dla najbliższych. Zdecydowałam się więc na białe nike.

DESTRUCTION [18+] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz