Prolog

572 26 26
                                    

Kyle pov.

Dziś nastał kolejny, a zarazem ostatni dzień wakacji. Tylko jeden dzień dzielący mnie od jednego z ciężej zapowiadającego się roku szkolnego, czyli jedenastej klasy. Muszę przyznać, że na swój sposób nie mogłem się już doczekać powrotu do szkoły, ale z drugiej wiedziałem, że to oznacza jeszcze większy zapierdol. Jednak gdybym miał powiedzieć jak się czuję wewnętrznie, to ciężko byłoby mi to ubrać w słowa. Za każdym razem w ostatni dzień wakacji dopada mnie swego rodzaju melancholia, jednak nie jest ona wywołana koniecznością powrotu do szkoły. Jest ona raczej wywołana tym z czym kojarzył mi się ostatni dzień wakacji, a kojarzył mi się tylko z jednym - ze Stanem.

Minęły już równo 4 lata odkąd on wyjechał, a ja za każdym razem, w ostatni dzień wakacji łudzę się, że magicznie akurat w ten rok szkolny wróci, pogodzimy się i wszystko będzie jak dawniej. Chociaż właściwie to nie powinna być kwestia pogodzenia się, a mojego błagania na kolanach i liczenia, że Stan przyjmie mnie do swojego życia z powrotem. Mimo, iż wiem, że z jego, oraz wielu innych osób perspektywy jestem tym złym, to jednak wiem, że przeprosiny nie przeszłyby mi przez gardło i to nie dlatego, że jestem dumny, a przeprosiny byłyby skazą na moim honorze rycerza. Po prostu nie czułem się źle z tym co zrobiłem, a raczej co próbowałem zrobić. Bo czy to naprawdę tak źle, że czułem się spychany na drugi plan przez swojego super najlepszego kumpla na rzecz jego dziewczyny?

Pewnie z moralnego punktu widzenia tak i może faktycznie powinienem się pogodzić z tym, że w wieku nastoletnim ludzie zaczynają priorytetować swoje zauroczenia ponad własnych kumpli. Jednak Wendy nie musiała się nawet starać o uwagę Stana, stał się psem podążającym za nią na każde jej skinienie i to nie był Stan, którego tak dobrze znałem i uwielbiałem. Dlatego nie mam sobie za złe tego, że próbowałem zniszczyć ich związek. Chociaż prawdę mówiąc nie miałem sobie tego za złe dopóki Stan się nie dowiedział o tym, że to ja pisałem liściki do Wendy jako jej "drugi chłopak". Co najdziwniejsze w tyn wszystkim Wendy była w stanie mi to wybaczyć, jednak Stan stwierdził, że oszalałem. Może trochę racji miał, że było to przesadą i z perspektywy czasu było dziecinne, jednak dalej tego nie żałuję, bo czułem się jakbym dla niego nie istniał już przed tym incydentem. Cały czas odwoływał spotkania ze mną by pójść gdzieś z Wendy, nawet zaczął siedzieć z nią w ławce oraz przy stoliku na stołówce. Dopiero gdy dowiedział się o "zdradzie" Wendy byłem w stanie odzyskać go choć na chwilę.

Znów spędzaliśmy czas, a to z naszą paczką, a to tylko we dwoje. I pewnie ta sielanka mogłaby trwać w nieskończoność, aż przez nieuwagę jeden z tych głupich liścików zostawiłem w swoim plecaku i zapomniałem kompletnie o wyrzuceniu go gdy nie były mi już potrzebne. Byliśmy wtedy ze Stanem w dwójkę na automatach do gier, chodziliśmy tam razem w każde piątki od kiedy udało mi się go odkleić od Wendy. Pamiętam do dziś jak pospieszałem go by szybciej szukał tej wody, a gdy się odwróciłem zobaczyłem, że trzyma w ręce ten cholerny liścik. Pamietam też jak mnie wtedy pobił, właściciel salonu musiał prosić kogoś do pomocy w odciągnięciu go ode mnie. Nie dał mi wtedy nawet wytłumaczyć sytuacji i to zadanie spadło na Wendy, która nie była nawet świadoma, że te liściki były ode mnie.

Próbowałem go przeprosić raz, drugi i trzeci, ale za każdym razem dostawałem z pięści. Pamiętam jak dziś dzień, gdy w końcu postanowił ze mną pogadać na ten temat, chociaż widać było, że nie dlatego by się ze mną pogodzić a by zaspokoić swoją ciekawość. Pamiętam jak spytał czemu to zrobiłem i jak mogłem chcieć zniszczyć jego szczęście, na co byłem jedynie w stanie odpowiedzieć: 'Ty jesteś moim szczęściem Stan, a Wendy to szczęście chciała zabrać'. Od tamtego momentu dał mi spokój na swój sposób. Już nie czułem na sobie jego pogardliwego wzroku, zamiast tego starał się mnie unikać najbardziej jak się dało. I szczerze? Nie dziwię mu się. Było to chyba dla mnie nawet bardziej korzystne niż gdyby miał rozpowiedzieć całej szkole, że coś do niego czuję. Na swój sposób wyświadczył mi tym przysługę. Jedynym czego w tej całej sytuacji jest to, że nawet w dniu wyjazdu nie chciał się ze mną chociaż pożegnać. Co prawda nie rozmawialiśmy już ze sobą, ale dalej mieliśmy wiele niesamowitych wspomnień. Liczyłem, że może dalej ma do mnie jakiś sentyment, coś co nie pozwala mu w pełni mnie nienawidzić, jednak cóż - przeliczyłem się.

Cold || Stan X KyleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz