Rozdział VII

316 23 15
                                    

Kyle pov.

W końcu był piątek, dzień imprezy, a ja nie potrafiłem usiedzieć spokojnie w miejscu, mimo że do całego wydarzenia zostało mi jeszcze parę godzin. Próbowałem zająć się odrabianiem lekcji, by nie musieć robić tego w weekend, ale nie mogłem się powstrzymać przed sprawdzaniem swojego telefonu co chwilę, a to mnie tylko dekoncentrowało. Postanowiłem, że skoro nie jestem w stanie zająć się obowiązkami szkolnymi to mógłbym pójść do Stana i namówić go do pogrania w coś na konsoli póki jest jeszcze mnóstwo czasu do imprezy. Przebrałem się w przyszykowaną wcześniej biała koszulę w zielono- pomarańczowe, "hawajskie" wzory, a do tego założyłem luźne, czarne spodnie i jako nakrycie głowy wybrałem, również czarną czapkę rybacką, która co prawda nie zakrywała moich włosów całościowo, ale znając życie i tak w którymś momencie imprezy ją zdejmę, albo zgubię. Uznałem, że taki strój wystarczy, bo poza Tokenem czy dziewczynami i tak nikt nie ma bogatej szafy. Gdy tylko opuściłem swój pokój usłyszałem dzwonek do drzwi, więc zacząłem zbiegać po schodach z myślą, że może Stan wpadł na ten sam pomysł i przyszedł do mnie pograć. Gdy tylko jednak otworzyłem drzwi uśmiech od razu zszedł mi z twarzy, bo po ich drugiej stronie stali Craig i Tweek.

- Hej Kyle, powiesz coś temu ćpunowi? - przywitał się Tucker, a stojący obok niego blondyn posłał mu krzywe spojrzenie.

- Nic nie brałem, przecież widzisz jak się trzęsę! - wydarł się oburzony blondyn. - Poza tym to nie ja zabrałem naszą świnkę morską na spacer do centrum handlowego, gdzie ją zgubiłem!

- Zamknijcie mordy, moja matka jest w domu! - krzyknąłem na ich obu. - Chodźcie do mojego pokoju i tam wszystko powiecie.

Zaprowadziłem ich niechętnie do siebie i posadziłem na swoim łóżku, a następnie kazałem się uspokoić i ustalić, który z nich będzie mówić najpierw. W rzeczywistości to ja sam musiałem się uspokoić, bo naprawdę ostatnim na co miałem teraz ochotę było pomaganie dwójce debili w ich związku, kiedy za ścianą była moja matka. Zabrałem krzesło od biurka i ustawiłem je przed nimi, a następnie usiadłem, jednak nie na długo, bo za chwilę po domu ponownie rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Ktokolwiek to by nie był miałem po prostu nadzieję, że uratuje mnie od rozwiązywania problemów tamtych idiotów. Po chwili znalazłem się już na dole, a jak tylko otworzyłem drzwi moim oczom ukazał się Stan.

- Hej Kyle, gramy w coś na konsoli?

- Chętnie, ale musisz pomóc mi wyrzucić Craiga i Tweeka z mojego domu.

- Okej, ale co oni u ciebie robią?

- Rozwiązuje ich problemy w związku, bo stwierdzili, że jestem ich najmądrzejszym przyjacielem, ale ja za cholerę nie wiem jak mam im doradzać stary. - westchnąłem z rezygnacją. - Przecież ja sam nie byłem w związku, czemu oni chcą porad ode mnie?!

- Okej Kyle, doradzanie jest proste; mówisz im to co chcą usłyszeć.

- Ta, ale obaj myślą, że ten drugi jest winny w kłótni. Próbuje im mówić, że obaj mają w pewnym stopniu rację i muszą wspólnie nad sobą pracować, ale to nie działa.

- Źle do tego podchodzisz stary. Nie będą chcieli nad sobą pracować, jeśli będziesz im obu przyznawać rację, że to ten drugi jest tym złym. Zamiast tego powinieneś im powiedzieć, że obaj są winni.

- Chciałbym, ale Tweek chyba to źle znosi. Zaczyna się trząść i panikować, a jak próbuję go uspokoić to Craig zaczyna mówić, że nie obchodzi mnie jego strona i...

- Okej, już widzę w czym jest problem. - powiedział Stan i zaczął chodzić w kółko po moim salonie, co też robił prawie zawsze gdy się zastanawiał. - Ike jest w domu?

Cold || Stan X KyleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz