Rozdział VI

282 18 19
                                    

Kyle pov.

Wjebałem się. Wjebałem się i to na własne zasrane życzenie. Kenny dawał mi spojrzenie typu "nie próbuj do mnie przychodzić z płaczem jak przegrasz", a Stan zdawał się być speszony całym zajściem. Ja sam byłem w mentalnej rozsypce, niemniej jednak nie mogłem tego dać po sobie poznać. Poza tym zanim którykolwiek z nas będzie w związku to Cartman najprawdopodobniej zdąży zapomnieć o całym tym zakładzie, więc powinienem się nieco odprężyć. W końcu dostaliśmy nasze jedzenie, a ja by odwrócić swoje myśli od tego durnego zakładu zacząłem opowiadać Stanowi o wszystkim co tylko przyszło mi na język. Mówiłem między innymi o tym jak panem Garrisonem w końcu zainteresowało się FBI i zabrali go do więzienia. O tym, że Craig i Tweek zostali ofcjalnie parą jakieś dwa lata temu, jednak cały czas ze sobą zrywają, gdy tylko się o coś pokłócą, tak jak na przykład dzisiaj na stołówce po tym jak Craig zgubił już sto trzydziestego siódmego Stripe'a. O tym jak Kenny wstąpił do drużyny piłkarskiej krów Southparku licząc na to, że na którymś meczu zjawi się gość z jakiejś uczelni wyższej i da mu stypendium sportowe, aby mógł iść na studia. Nawet o tym jak mój ojciec prawie został burmistrzem Southpark po tym jak reprezentował mieszkańców naszego miasta w pozwie zbiorowym przeciwko naszej burmistrz, chociaż to dalej jest nieco bardziej skomplikowana historia. Cartman i McCormick z oczywistych względów byli zbyt zajęci swoim jedzeniem, by wtrącać mi się w słowo, więc w sumie czułem się trochę jakbym gadał ze Stanem sam na sam, a oni stanowili jedynie widownię. Marsh był tak zaabsorbowany tym co mówiłem, że nie zauważył nawet jak grubas i Kenny zaczęli kłócić się o jego jedzenie wyrywając je sobie nawzajem z rąk.

Jako że sam nie byłem jakoś specjalnie głodny, to podsunąłem im swoją porcję, aby mogli się jeszcze bardziej na siebie wkurwiać, co niestety nie skończyło się to dobrze, bo zostaliśmy  wyrzuceni po tym jak zdenerwowany Cartman postanowił potraktować Kenny'ego jak swojego kota i zaczął na niego krzyczeć oraz bić po głowie, w efekcie czego McCromick wstał i walnął Erica krzesłem w głowę. Skłamałbym mówiąc, że mnie to nie cieszyło, chociaż nie wiem czy było warto skoro wyrzucono nas z lokalu. W każdym razie uznaliśmy zgodnie, że bez sensu będzie iść teraz gdzieś jeszcze, więc po prostu zaczęliśmy iść powolnym tempem w stronę naszych domów. Po drodze Kenny i Cartman dalej kontynuowali swój spór przerzucając się nawzajem odpowiedzialnością za wyrzucenie nas z restauracji, podczas gdy ja byłem przepytywany przez Stana na temat życia wszystkich osób z naszej klasy, co dosyć mnie śmieszyło patrząc na to, że nie był on nigdy typem osoby co interesuje się życiem innych czy też plotkami krążącymi na ich temat. Rozmowy z Marshem musiałem jednak odłożyć na później, bo w końcu znaleźliśmy się pod domem Cartmana, przy którym pożegnaliśmy tego grubasa, a za chwilę byliśmy już pod moim domem. Uścisnęliśmy się ze Stanem na pożegnanie, po czym zaciągnąłem Kenny'ego do swojego domu, abyśmy mogli w końcu pogadać.

- Kyle, coś ty do kurwy odjebał. - powiedział blondyn zaraz po tym, gdy tylko zamknąłem drzwi wejściowe.

- Może dałem się trochę sprowokować, ale nie to jest teraz ważne.

- Gościu, ty nawet nie chcesz być w związku z nikim innym niż Stan! Co ty zamierzasz niby zrobić?

- A nie chcesz może ty udawać mojego chłopaka? - zapytałem nieśmiało na co Kenny skrzyżował ręce na piersi i zmarszczył brwi.

- I myślisz, że dla Cartmana nie będzie to w ogóle podejrzane, że zostaję twoim chlopakiem?

-  I tak ma mnie za geja, więc w sumie to tak.

- Stary, Cartman jest głupi, ale nie aż tak.

- No weź, zmyślimy jakąś historię, że byłem w tobie długo zakochany, bla bla bla, a teraz zdobyłem się na odwagę by ci to powiedzieć bo nie chciałem by usłyszała o tym cała szkoła i jakieś tam inne pierdoły.

Cold || Stan X KyleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz