Rozdział 6 - Ratunek

993 37 4
                                    

Roztrzaskane szkło, tyle widziałam. Czułam jak rani moje serce, żyły. Jak przecina całe moje ciało i jak rozrywa mnie od środka. Automatycznie przestałam oddychać, zawroty wzmocniły, a ja pod stopami wyczuwałam te pieprzone szkło. Stłumiony krzyk Toma, rozlana gorąca kawa. Szum. Miałam dość. Pragnęłam by ten stan już się skończył. Chciałam to skończyć. Wszystko dookoła się kręciło, raz w lewo, a raz w prawo. Rzeczy się mnożyły, było pięć stołów, a ja już kompletnie się nie kontaktowałam. Błagałam w myślach by ktoś mnie stąd zabrał i obudził jak wszystko się ułoży. Może to sen w śnie? Może nadal byłam w ciepłym łóżeczku obok pokoju mojej spokojnie śpiącej mamy. Może zaraz obudzę się oblana potem krzycząc, że był to najgorszy sen w moim życiu. Każdy wiedział, że to nieprawda. Że jestem tu i teraz pośród gorącego płynu palącego moje stopy i szkła wbijającego się w każdą część ciała w tym serce, które kłuło mnie najbardziej. Gdzie jesteś mamo?

I znów ta ciemność. Dominowała ona od chwili, gdy dowiedziałam się o śmierci mamy. Ciągnęła się aż do teraz. Ale jasność nie nastała, i już nie nastanie. Bo moje życie stało się wieczną nocą, a każdego dnia zasypiałam coraz bardziej. Liczyłam, że mała iskra wygaśnie, a ja razem z nią. Za ciemnością pojawił się ból, fizyczny i psychiczny. Fizyczny, bo moje nogi błagały o lód, który złagodziłby cierpienie moich stóp. Psychiczny, bo nie dawałam sobie rady sama ze sobą, nie wytrzymywałam. Pragnęłam, by ktoś mnie uratował z tej cholernej rutyny, z nienawiści i życia pełnego bólu. Przez chwilę to Aiden mnie uratował, aby potem znów zniszczyć jeszcze bardziej. Bo pozwolił mi zatracić się w życiu, którego chciałam, a potem straciłam. Zapomniałam. Ale tylko na chwilę, nawet gdy były to maksymalnie trzy godziny, wciąż zbyt mało. A przecież bawiłam się tak doskonale, nie pamiętałam zbyt dużo, ale pamiętałam ten cholerny dziwny stan, który nawet mi się podobał.

- Alexa. - Usłyszałam nad sobą cichy i niepewny głos mojego brata.

- Tom? - pod wpływem światła w moim pokoju zasłoniłam oczy dłońmi. Gdy się przyzwyczaiłam powolnie je otworzyłam patrząc na zmartwionego szatyna.

- Jak się czujesz? - Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Bolały mnie stopy, ale domyślałam się, że to przez szkło i gorący napój.

- Cholera, źle - złapałam się za głowę, która delikatnie pulsowała.

- Alex.. - Ostrożnie zaczął. - Rozumiem, że nigdy nie robiłaś takich rzeczy, ale wiesz co tam się działo?

- Mogłbyś może przypomnieć..? - zrezygnowany westchnął.

- Naćpałaś się. - Z powagą na mnie patrzył. - Nawet nie wiesz, jak mnie kurwa przestraszyłaś. Próbowałem cię ogarnąć, ale jak opętana wołałaś swoją mamę, latałaś wszędzie i z każdym.. ja..nie mogłem nic zrobić.

- Przepraszam - ze skruchą powiedziałam. Było mi cholernie głupio, że Tom cały czas niszczył sobie ten wieczór, aby mieć mnie na oku, a ja jeszcze robiłam mu problem zachowując się w taki sposób.

- Tata chce z tobą rozmawiać. - Świetnie. Nie chciałam po raz kolejny się z nim kłócić, ale spodziewałam się, że to nie uniknione.

- Zostaniesz z nami? - zapytałam błagalnie. Chwilę myślał, aż westchnął i skinął głową. Gdy próbowałam ogarnąć co się dzieje to Tom zdążył już pójść zapewne po Chase'a. Za oknem wciąż było ciemno, a sytuacja z babcią wpadła od razu do mojej głowy. Przez framugę drzwi wszedł spokojnie ojciec, a za nim Tom. Usiedli powolnie naprzeciwko mnie, a ja zakłopotana patrzyłam z jednego na drugiego.

- Od kiedy palisz? - O dziwo łagodnie spytał Chase. Skąd wiedział?

- Skąd ty..-

- Dziecko. - Westchnął, jakby nie spał conajmniej dwie noce. - Zabrałaś moją paczkę Winstonów z barku i myślałaś, że się nie dowiem?

Sinful KissesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz