Rozdział V

179 7 0
                                    

-Oczywiście, że tak. - odparła Willow. - Możesz mi zaufać. Daję słowo.
-Czy gdyby się okazało, że... dowiedziałabyś się czegoś strasznego o moim pochodzeniu, dalej byś mnie lubiła? - spytał z przestrachem i nadzieją w oczach.
-Oczywiście, że tak. Nie ma dla mnie znaczenia skąd pochodzisz. Jesteś moim przyjacielem i nic tego nie zmieni. A... stało się coś?
Chłopak ciężko westchnął.
-Ja... Ja nie umiem! Nie potrafię Ci powiedzieć prawdy! - krzyknął i zaczął płakać. Willow próbowała go uspokoić.
-Hunter, spokojnie. Jeśli nie jesteś jeszcze gotowy to możesz mi powiedzieć później albo kiedy indziej albo...
-Nie! Ja chcę Ci to powiedzieć teraz, ale nie potrafię! Boję się, że mnie znienawidzisz...
Dziewczyna złapała go delikatnie dłońmi za twarz i powiedziała spokojnym głosem:
-Nikt ani nic nie zniszczy naszej przyjaźni.
-Ja... ja jestem Grimwalkerem!
-Słucham?
-Belos zabił kiedyś jakiegoś człowieka, a ja jestem tylko jego kopią! Nie wiem po co powstałem i jaki to wszystko miało cel. Willow! Ja sam już nie wiem kim jestem! Chyba jestem po prostu... nikim... - chłopak znów zaczął płakać. Wtedy Willow mocno go przytuliła.
-Jesteś sobą i kocham Cię takiego jakim jesteś. - powiedziała czule, a on wtulił się w jej objęcia. Oboje się zaczerwienili. Po chwili, jednak Hunter zawstydzony całą tą sytuacją odsunął się nagle.
-P-Przepraszam...
-Nie masz za co przepraszać. - dziewczyna uśmiechnęła się do niego.

Następne dni mijały całkiem spokojnie. Luz i Vee oprowadzały wiedźmy po mieście. Poza tym przyjaciele ciągle próbowali wrócić jakoś na Wrzące Wyspy. Niestety każdy ich plan kończył się niepowodzeniem. Młodzież zaczęła coraz bardziej tęsknić za swoimi rodzinami. Luz wpadła na pomysł, żeby narysowali tych, za którymi tęsknią. Gus narysował swojego tatę, Amity ojca i rodzeństwo, a Willow swoich ojców. Hunter i Luz patrzyli na nich jak wieszają na tablicy swoje dzieła. Chłopak głęboko westchnął.
-Rozumiem Cię. - powiedziała nagle Luz i położyła mu dłoń na ramieniu. - Belos Cię zdradził, a był na pewno jedyną osobą, która może prawie przypominała Twojego tatę...
-Nie do końca. - odrzekł chłopak.
-Nie? - nastolatka spytała z niedowierzaniem. - Był ktoś jeszcze?
-Tak naprawdę Belos nigdy nie był dla mnie jak ojciec. Nawet się tak nie zachowywał. To przez niego mam tę bliznę na twarzy. Kiedy byłem jeszcze mały karał mnie uderzeniami, jeśli zrobiłem coś nie tak... a kiedyś uderzył mnie tak mocno, że został mi tutaj ślad. Tak naprawdę najbardziej opiekuńczy w stosunku do mnie był Darius...
-Darius?
-Tak. Kiedy Belos był na mnie zły i mnie bił, on zawsze stawał w mojej obronie. Tłumaczył mu, że przecież byłem tylko małym dzieckiem. Pomagał mi zawsze, opiekował się mną. To od niego czułem jakąkolwiek miłość jakiej doznałem w życiu. To on pozwolił mi się spotykać z przyjaciółmi, grać w podniebne derby i nigdy nie wydał Belosowi żadnego mojego sekretu. Na przykład to, że mam Flapjacka. Wiedział o tym i był szefem covenu abominacji, a mimo to zawsze był po mojej stronie. Jest dla mnie jak prawdziwy ojciec i bardzo za nim tęsknię... - Potem wręczył Luz list, który dostał od Dariusa.
-Oł... mam nadzieję, że kiedy już znajdziemy drogę powrotną na Wrzące Wyspy to znów się zobaczycie. - odrzekła z lekkim uśmiechem dziewczyna i poklepała go po ramieniu.

Następnego dnia z Hunterem od rana zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Kiedy patrzył w lustro widział tam albo odbicie Belosa albo Caleba. To go bardzo przeraziło, jednak postanowił o tym nic narazie nie wspominać przyjaciołom. Niestety później było coraz gorzej. Po jakimś czasie zauważył na swoim ciele ciemnozielone plamy. Potem było ich coraz więcej. Przez to chodził cały czas poddenerwowany i rozkojarzony.
-Hunter, wszystko w porządku? - spytała nagle Willow.
-Co?! Tak. Tak... wszystko gra. A niby czemu miałoby nie grać...?
-Sama nie wiem, po prostu... dziwnie się dzisiaj zachowujesz i myślałam, że coś się stało.
-Dziwnie? Nie. Przecież zachowuję się tak jak zawsze. - szesnastolatek zaśmiał się nerwowo. Nagle jednak plamy rozprzestrzeniły się już po prawie całym jego ciele. Miał je nawet na twarzy. Po chwili na jego głowie pojawiły się długie rogi a oczy zaczęły świecić złowrogim błękitem.
-Teraz też wszystko jest okej? - spytała przerażona Amity.
Niestety Belos wdarł się do jego umysłu. Chłopak nie był świadomy tego co robił. Po chwili złapał za swój talizman i krzyknął:
-Już pora nieco się zabawić! - potem zaśmiał się złowiewczo.

"Kim jestem?" The Owl House (Hunter, Darius, Huntlow)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz