Rozdział VI

181 3 0
                                    

Tymczasem na Wrzących Wyspach.

-Darius! Darius! - krzyczał Raine w poszukiwaniu przyjaciela. - Uff, tutaj jesteś... - odetchnął nagle z ulgą, kiedy zobaczył go siedzącego na krawędzi muru. - Już się bałem, że i Ciebie Kolekcjoner zmienił w kukiełkę.
-Nie... - powiedział i westchnął głęboko patrząc w niebo.
-Coś się stało?
-Nie... nieważne... wszystko okej.
-Słuchaj, wiem, że nie jest najlepiej. No bo... wszyscy są słabi i zmęczeni po tym ataku Belosa... No i wszędzie są zniszczenia, a ten mały magiczny dzieciak lata sobie po Wrzących Wyspach i zmienia wszystkie wiedźmy w kukiełki. Eda nie ma ręki, nie wiemy gdzie są dzieciaki i ogólnie jest źle... Ale spójrzmy na pozytywy: wciąż żyjemy, mamy jeszcze szansę, żeby pokonać Kolekcjonera, Belos już nam nie zagraża. Uda nam się.
-Ale wciąż nie wiemy gdzie jest Hunter, co się z nim stało i czy on w ogóle żyje!
-A więc o to chodzi. Od kiedy Ty się martwisz o tego dzieciaka? - spytał Raine i uniósł jedną brew do góry. Darius się zaczerwienił.
-Wcale się o niego nie martwię! - zaprzeczył. - Ja po prostu...
-Przestań udawać. - przerwał mu nagle były szef covenu bardów. - Oboje wiemy, że on jest dla Ciebie jak syn, a Ty jesteś dla niego jak ojciec. Nie możesz zaprzeczyć. Ale nie ma w tym nic złego. Nie musisz tego ukrywać. To dobrze, że się o niego martwisz. Znaczy, że macie dobrą relację. Eda też na pewno martwi się o Luz. Pewnie w końcu się znajdą.
Darius spojrzał na niego, a potem się odezwał:
-Masz rację... Bardzo za nim tęsknię. Przywiązałem się już do tego dzieciaka. Brakuje mi go.
-Jestem pewien, że wkrótce się znajdzie. On, jak i cała reszta. Może się gdzieś ukryli. Musimy mieć nadzieję, że nic im nie jest i że są bezpieczni. A teraz nasza kolej. Chodźmy stąd zanim zostaniemy marnymi kukiełkami. - powiedział Raine i wyciągnął dłoń w kierunku Dariusa.

Tymczasem na Ziemi:

-Hunter, proszę Cię, uspokój się. Nie jesteś teraz sobą. - Willow próbowała załagodzić sytuację.
-Sobą? Nie ma żadnego mnie. Jestem tylko nędzną kopią zaprogramowaną by Was zniszczyć!
Tak doszło do walki między przyjaciółmi. Luz, Amity, Willow, Gus i Vee próbowali pokonać Huntera, który nieświadomy tego co robił atakował przyjaciół. Ostatecznie na skutek tej walki Hunter wpadł do wody.
-Niech mu ktoś pomoże, przecież on się zaraz utopi! - krzyknęła  przestraszona Willow ze łzami w oczach. Nagle do wody na ratunek wskoczyła Camila. Kobieta wyłowiła szesnastolatka ratując mu życie i położyła go na ziemi na kolanach Willow. Dziewczyna złapała go delikatnie za głowę. Nagle podleciał do niego Flapjack i usiadł na jego piersiach przytulając się. Tym samym cała zła moc z niego wyparowała, niestety zostawiając po sobie ślady blizn na całym jego ciele. Ten czyn kosztował także dużo poświęcenia od czerwonego ptaszka. Flapjack poświęcił bowiem swoje życie, żeby uzdrowić właściciela.
-Hunter, proszę obudź się! - krzyczała do niego zapłakana Willow. Po chwili chłopak delikatnie podniósł powieki.
-W-Willow...?
-Hunter... Flapjack... on...
-Tak, wiem... - odparł równie zdołowany nastolatek, a z jego oczu popłynęły kolejne łzy. - Zawiodłem Was wszystkich, przepraszam...
-To nie Twoja wina... tylko Belosa. - odpowiedziała z powagą Luz.
Nagle z magii, którą ptaszek oddał, by uleczyć Huntera otworzył się magiczny portal prowadzący na Wrzące Wyspy. Wszyscy popatrzyli na siebie porozumiewawczo, a potem cała piątka, a także mama Luz weszli do portalu. Natomiast Vee została na Ziemi.

Przekroczyli granicę między wymiarami i znów znaleźli się na Wrzących Wyspach. Niestety coś tu nie grało. Było tak jakoś cicho, pusto... Postanowili wybrać się do centrum miasta. Wtedy zobaczyli Kinga i Kolekcjonera. Mały czarodziejski chłopiec zamieniał wszystkich w kukiełki. Nie mogli uwierzyć własnym oczom. Nagle Willow zauważyła swojego tatę.
-Tato! - zawołała i chciała do niego podbiec, jednak Hunter ją zatrzymał.
-Zaczekaj. Kolekcjoner przemienił go w kukłę. Niewiadomo, jak się zachowa, kiedy nas zobaczy. Pewnie jako zwykłe marionetki nie myślą racjonalnie i mogą na nas negatywnie zareagować.
-Masz rację... - odparła smutno dziewczyna. - Ale nie mogę zrozumieć, dlaczego znowu przytrafia nam się coś złego. Najpierw Belos, teraz Kolekcjoner. Chciałabym, żebyśmy wszyscy żyli w zgodzie. Tęsknię za rodzicami...
Hunter przytulił Willow, a potem wszyscy odeszli z miejsca zdarzenia. Nagle zza jednego z budynków wyłoniła się sylwetka Terry. Kobieta spojrzała ze złowrogim uśmieszkiem na przybyszów. Potem użyła swoich roślinnych mocy, aby zaatakować Huntera. Nie była jeszcze zmieniona w marionetkę, ponieważ Kolekcjoner obiecał jej, że nie zamieni jej w kukłę, jeśli zrobi coś imponującego. Dla kobiety było jasne, że takim czynem będzie pokonanie tych, którzy przybyli by pokonać Kolekcjonera. Wycelowała ostry cierń w kierunku chłopaka. Nagle szesnastolatek odwrócił lekko głowę w bok i ujrzał cierń lecący prosto na niego.
-Hunter, uważaj! - krzyknął nagle jakiś męski głos.

"Kim jestem?" The Owl House (Hunter, Darius, Huntlow)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz