Był słodki i delikatny. Nazywał mnie w cukierkowy sposób - zdrobnieniami, głupkowatymi przezwiskami i innymi tworami jego wyobraźni. Uśmiechał się na każdy mój widok i co chwilę prawił mi komplementy. Czułem się jak w niebie, a jeszcze bardziej gdy szczycił mnie swym dotykiem. Stał się moim skarbem.
Moim i nikogo więcej.
Z czasem, zrozumiałem ile mu zawdzięczam. To on mnie nauczył, że to, co najważniejsze, jest niewidzialne dla oczu*⁵. Dzięki niemu pojąłem czym jest miłość, przyjaźń i wiele więcej.
To właśnie przez niego gdy poznawałem kogoś nowego, powtarzałem tej osobie ważną naukę, jakiej nawet nie potrzebował - "oczy są ślepe. (...) Trzeba szukać sercem".
Brali mnie za wariata.
Ale ja nim nie byłem. Bo miłość to nie wariactwo, a szczera sympatia, której dzisiaj doświadczyłem. To dzięki niej zrozumiałem, że warto każdego ranka spoglądać na dany dzień w inny sposób. Tak.. na nowo*⁶.
Dlatego nie uważałem się za wariata, a pełnego nadziei uczuć człowiekiem, który pod żadnym pozorem nie ma prawa być psychopatą (jak to inni mówią)..
Chyba :)
![](https://img.wattpad.com/cover/340652288-288-k845124.jpg)
CZYTASZ
Morwin: Psicópata
FanfictionJestem psychopatą. Nie, nie jesteś. Jestem, kochanie. Nie jesteś. W porządku, nie jestem. A może jesteś? Nie jestem.