Siedziałam przy kominku, obserwując, jak ogień pożera wszystko, co napatoczyło się na jego drodze. Był to piękny widok, zważywszy na to, że nie cofał się przed niczym, a wręcz przeciwnie - działał. Pożerał kolejne ofiary, nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Nie mógł się sparzyć, bo sam był piekielnie gorący. Zostawiał za sobą mosty, ale przecież to nie było od niego zależne. Był tylko ogniem, którego nie interesowało nic poza nim samym.
Dopiero gdy ciepło ustało, mógł przemyśleć, co zrobił, jak zniszczył wszystko, co było kiedyś piękne i nieskalane. Zostawił pustkę i proch, którego nie mógł ot, tak naprawić, skleić czy poskładać. Dopiero po zakończonej misji, mógł odczuć prawdziwe konsekwencje swoich czynów. Żadne przeprosiny, chęć poprawy czy działania nie zdołały przywrócić popiołu do wcześniejszej postaci.
Postaci, która nigdy nie będzie taka sama.
Taki właśnie był William. Nie patrzył w przyszłość, tylko działał. Nic się dla niego nie liczyło. Nic prócz niego. Pałał sympatią tylko do ludzi, którzy grali według jego uznania. Wszystko, co zmieniało jego oczekiwania, było na starcie stracone. Nawet gdy przez chwile było to coś nowego i nieoczywistego.
Wiedziałam, że stąpam po cienkim lodzie, który w każdej chwili może runąć, ale podobało mi się to. Życie na granicy, które intrygowało mnie z każdym następnym momentem. Było to coś nowego, coś, co za wszelką ceną chciałam kontynuować. Brnęłam dalej, myśląc, że będzie to cudowne doświadczenie i ani na chwilę nie pomyślałam, jak może się to skończyć.
Byłam tak bardzo naiwna. Czułam się, jak dziecko, które dostało lizaka i ślepo biegło za swoim ofiarodawcą, tylko po to, by dostać kolejnego.
Z biegiem czasu uświadomiłam sobie, że była to największa pomyłka w moim dość krótkim życiu.
Czy żałuję? Po części tak jednak wiem, że gdybym zaprzestała w odpowiednim momencie, nigdy nie dowiedziałabym się, jak bardzo można upaść oraz nigdy nie wyniosłabym z tego lekcji. Cóż więc mam więcej do dodania? Zapewne nic, jednak teraz wiem, jak bardzo można się pomylić.
Ludzie w swoim marnym żywocie, żyją tylko chwilą i mało kto zastanawia się nad swoimi czynami. Możemy marzyć i próbować dążyć do wyznaczonych celów, ale co będzie dalej? Co, jeśli sparzymy się na starcie i nigdy nie odzyskamy swojej prawowitej postaci? Nie będziemy myśleć trzeźwo i zaprzepaścimy szansę, którą ofiarował nam los, tylko dlatego, że jesteśmy zniszczeni.
Oczywiście możemy powstać z popiołu, jak feniks, ale to nie jest w naszej naturze. Wolimy rozpaczać i ponieść się emocją, zamiast walczyć. Dlaczego więc tego nie robimy? Wydaje mi się, że staramy się zostać w miejscu, w którym jesteśmy tylko i wyłącznie przez strach, który cały czas podąża za nami. Jest naszą zmorą, szatanem, który szepcze, jak bardzo jesteśmy słabi, zakorzeniając w nas cień wątpliwości.
Kiedy byłam małą dziewczynką z rudymi, jak lis włosami, nie wiedziałam za dużo o życiu. Pewnego dnia dziadek zabrał mnie na piknik na piękną polanę, gdzie zajadaliśmy się słodkimi eklerkami z czekoladą. Staruszek był w podeszłym wieku, jednak mimo to był mądrym człowiekiem. Usłyszałam od niego słowa, których w tamtej chwili nie rozumiałam.
,,Kiedyś nadejdzie dzień, w którym będziesz musiała iść dalej. Zostawić za sobą przeszłość, która dotknęła cię w najgorszy możliwy sposób. Będziesz musiała iść dalej, bo rzeczy, które cię spotkały, są lekcją, a nie kotwicą, która ciągnie cię na dno. Nie rozpamiętuj, nie rozpaczaj i nie zatracaj się w tym. Jesteś silna, a na drodze spotkasz wiele przykrych rzeczy, po których nie zobaczysz tego tak zwanego światełka. Ronnie to ty musisz być swoim własnym światłem.''
Teraz, gdy rozumiem te słowa, chciałabym powiedzieć wiele rzeczy, których na pewno ode mnie nie usłyszysz, jednak muszę to w końcu z siebie wyrzucić.
Straciłam wszystko, co kochałam. Teraz kocham ból. To właśnie z nim w jakimś stopniu mogę trwać w gorzkim smaku codzienności. Zburzyłeś mury tworzone przez lata, jednak teraz wiem, że muszę wznieść je od nowa. Jeszcze mocniejsze i trwalsze, ponieważ te mury obronią mnie przed tobą.
CZYTASZ
Drizzle
RomancePoznałam cię w momencie, gdy byłam silna, nie poddawałam się, byłam bezpieczna, jak i również wiedziałam, czego chcę. Teraz wszystko się zmieniło. Nie jestem już tą samą osobą. W jednej chwili jestem istnym wulkanem - aktywnym, działającym, żyjącym...