4. Intryga

323 7 0
                                    


-I po jakiego chuja przyjechałeś? W ogóle skąd wiedziałeś, gdzie jestem? Śledzisz mnie kurwa?! - wrzeszczałam pod komendą, wkurwiona całą sytuacją.

To, że kazałam mu się nie zbliżać, nie oznaczało przecież, że ma pozwolenie. Chłopak za dużo sobie myśli. Przecież nie jest zbawcą świata i moim aniołem stróżem. Nie chce go w swoim życiu. Już raz się przejechałam, a to mi w zupełności wystarczy.

-Mam policję w garści. Nic nie dzieje się bez mojej wiedzy.

-Ah zapomniałam. William Sanders zbawca potępionych!

-Możesz się uspokoić?

-Uspokoić? Uspokoić kurwa? Jesteś śmieszny. Nie przestanę cię nienawidzić, bo mi pomogłeś. Zapomnij o tym. Nie jesteśmy przyjaciółmi.

-Wcale o to nie proszę.

-Chcę, żebyś się odwalił! - powiedziałam, kierując w jego stronę palec wskazujący. A on tylko stał, przyglądając mi się bacznie.

-Nie zrobię tego.

-Zrobisz, inaczej cię zabiję i będę mieć cię z głowy.

-Nie zrobię tego.

Nie wytrzymałam, popchnęłam go na ścianę, tak, że uderzenie jego pleców z betonową powierzchnią wydał głośny odgłos. Nie myśląc, wyciągnęłam ulubiony nóż, przykładając mu do gardła. Ostrze lekko dotykało jego szyi, przez co mężczyzna nie miał możliwości, krzyknąć. Zrobię to szybko i bezboleśnie.

Przecież tego chcesz Ronnie.

-No dalej. Zabij mnie.

-Mam taki zamiar. Będę mieć trzydzieści sekund, zanim ktoś cię zauważy. Dużo czasu, żeby się ulotnić.

-No to działaj. - Nie chciałam patrzeć w jego oczy, bo wiedziałam, że będę skończona. Nie będę, potrafiła zrobić tego, co planowałam tyle miesięcy. Nie będę miała szansy dokończyć, tego, co zaczęłam.

Przekrzywiłam głowę, mocniej przykładając nóż. Patrzyłam, na pobliskie radiowozy zaparkowane równolegle do siebie, jak w jakiejś symulacji. Musiałam czymś odwrócić swoją uwagę. Chociaż na chwilę.

-Dlaczego tak się zachowałeś? Dlaczego powiedziałeś to wszystko? Czy aż tak byłam dla ciebie nic niewarta?

-Ronnie byłaś i jesteś warta. Zasługujesz na każde dobro tego świata. Tylko był jeden problem. Ja nie byłem wart ciebie.

-To dlaczego mnie skrzywdziłeś? - nie odrywałam wzroku od parkingu.

-Inaczej próbowałabyś wrócić.

Próbowałabym.

Poczułam dotyk na swojej brodzie, która została przekrzywiona tak, że musiałam na niego spojrzeć. Był piekielnie spokojny. Przygotowany na każdy mój ruch. Pogodził się ze swoim losem.

-Słowa. Czym są dla ciebie te słowa? Kolejną bańką puszczoną w świat, która pęknie przy najbliższej okazji? Twoje słowa są nic niewarte. Powtarzasz je raz i raz pokażesz ich znaczenie. Nie można tak. Nie można rzucać słów na wiatr. - powiedziałam spokojnie.

-Kocham cię Bronnie Vallen.

Usłyszałam, po czym jego usta dotknęły moich. Nóż upadł z głośnym trzaskiem na ziemię.

Na początku nie wiedziałam, co się stało. Nie potrafiłam zrozumieć, jak to się stało, że z nienawiści przeszłam do pożądania. Nasze języki splatały się w tańcu, a nasze ciała zaczęły drżeć z emocji. To był najbardziej intensywny pocałunek, jaki kiedykolwiek doświadczyłam, do mojej głowy zawitała obawa.

Co ja robię?

Kiedy oderwaliśmy się od siebie, patrzyliśmy sobie w oczy, zdumieni tym, co się stało. Wiedziałam, że to nie powinno się stać, ale jednocześnie czułam, że już nic nie może tego zmienić. Nasza wzajemna niechęć zniknęła, a pożądanie zastąpiło ją namiętnością.

Tak bardzo tęskniłam i tak bardzo go nienawidziłam.

Spojrzałam na jego szyje, z której powoli spływała ścieżka krwi. Niezdolna niczego powiedzieć, tylko patrzyłam w miejsce, gdzie krew sączyła się coraz szybciej. Nie dało mi to satysfakcji, tylko poczucie winy, które nie powinnam odczuwać.

-Co to miało znaczyć? - powiedziałam drżącym głosem. Z tego wszystkiego dłonie zaczęły mi się pocić.

Nie mogłam wrócić do stanu, gdy byłam przy nim słaba. Nie po tym wszystkim.

Ścisnęłam ręce w pięści, obserwując jego twarz, na którym widać było tylko tęsknotę, taką czystą, bez żadnych skaz. On naprawdę mówił szczerze.

-Chcę to naprawić.

-A ja nie. Nie postąpiłeś źle, odchodząc. Postąpiłeś źle, wracając i myśląc, że możesz mnie mieć, gdy tylko zechcesz. Dodatkowo zostawić, gdy masz taką pierdoloną ochotę. Miłość to tylko puste słowa, a słowa nic dla mnie nie znaczą.

-Ronnie...

-Powtórzę jeszcze raz. Trzeciego razu nie będzie. Więc posłuchaj mnie uważnie. Nie zbliżaj się do mnie i do mojego miasta. Następnym razem, naprawdę cię zabiję.

Po czym odchodząc, rzuciłam w niego nożem, tak, że lekko skaleczyłam mu ucho. Niech ma za swoje. Może to go otrzeźwi.

***

-Naprawdę cię pocałował? - zawołała zdenerwowana Davina. - Czy on jest poważny! Mogłaś go zabić. Po co ryzykował?

-Nie wiem. - przejechałem dłonią po twarzy. - Pierdolony myślał, że wszystko naprawi.

-Nie po to walczyłyśmy Ronnie, żeby tak to się skończyło. Nie miej złudzeń.

-Ale ja ich nie mam. - walnęłam pięścią w barek, patrząc na nią srogą, jakbym krzyczała na dziecko, które nie rozumie, że nie wolno mu jeść słodyczy przed obiadem. -Nie chodzi o to, kto został, ale kto odszedł. On jest dla mnie nikim.

-No dobrze. Cieszę się. - uśmiechnęła się lekko, ale nagle jej uśmiech zbladł. Spojrzała za mnie, wpatrując się w coś uważnie. Nie myśląc za długo, poszłam jej śladem, ale nikogo tam nie zobaczyłam.

-Dobrze się czujesz?

-Nie. - dodała po chwili. - Brzuch mnie boli.

-Idź do biura, prześpij się.

-Tak zrobię.

-Ja idę się zabawić.

-Hank?

-Tak? - zapytał, zbliżając się do nas.

-Idziemy się pobawić.

-Na to liczyłem.

***

Wychowywałam się w domu pełnym miłości i oddania. Byłam dobrym dzieckiem, a rodzice z uwielbieniem przyglądali się swojemu kwiatuszkowi, który szybko dorastał. Nigdy nie zaznałam przemocy, tortur i krzywdy. Byliśmy idealnym domem, idealną rodziną. Pod każdym względem.

Dlaczego więc ja krzywdziłam innych?

Zaczęłam od niewielkich gestów, takich jak dręczenie insektów, ale szybko zaczęłam eksperymentować z ludzkim cierpieniem. Zaczęłam od bezdomnych, których nikt nie szukał. Zaczęłam od noży, ale wkrótce zaczęłam szukać coraz to bardziej wymyślnych sposobów na torturowanie ludzi. Z czasem zaczęłam wierzyć, że moje ofiary zasługują na to, co się z nimi dzieje, ponieważ sami coś złego zrobili.

Byłam przekonana, że ludzie nie odczuwają bólu, że to ja sama jestem jedyną osobą, która czuje cierpienie. Wierzyłam, że to daje mi władzę nad innymi i pozwala kontrolować sytuację. Z czasem stałam się uzależniona od tortur, moje zmysły wyrafinowały się do perfekcji.

Jednak wraz z kolejnymi torturami, zaczęłam odczuwać coraz większą samotność i izolację. Moje życie zaczęło się rozpadać, a moje ofiary stały się tylko kolejnymi punktami na liście. Zdałam sobie sprawę, że to, co robię, jest nie tylko złe, ale też niepotrzebne. Przestałam się bać swojej przeszłości i zrozumiałam, że torturowanie innych nie przynosi mi ulgi.

Nie po tym, jak go spotkałam, nie po tym, jak go pokonałam.

-On zaraz się wykrwawi. - warknął Hank. - Tak nie dowiemy się, gdzie są jego dzieci.

-To, co mam zrobić! On nie chce gadać.

-Ochłoń i wróć, jak się wybudzi. Państwo Seyson muszą odnaleźć siostrzenice. Pamiętaj o tym.

-Dobrze. Idę się przewietrzyć.

Takim oto sposobem siedziałam na wielkim głazie, gasząc pragnienie puszką piwa. Moje ręce, były zaczerwienione od krwi i nie zeszły nawet po najlepszych środkach czystości. Ubrana w dresy, bo właśnie w nich czułam się najlepiej, najwygodniej było mi się bawić. Tak beztrosko z pasją. Ba! Nawet z miłością.

Cierpliwie czekałam, aż wszystkie moje emocje się uspokoją, a ja będę mogła działać dalej. Nie chodziło o mnie, chodziło o dwie dziewczynki, które zostały uprowadzone z domu swojego wujka, przez ojca gwałciciela.

Przerażało mnie to i szczerze mówiąc, doprowadzało do szewskiej pasji. Jak mógł wywieźć gdzieś biedne dzieci i zostawić je na pastwę losu. Przeszukaliśmy jego mieszkanie, warsztat, a nawet pobliskie kluby ze striptizem. Nigdzie ich nie było. Bałam się, że mogło stać się najgorsze.

Czy tacy ludzie, kiedyś znikną? Czy uda nam się wyczyścić miasto z takich skurwieli? Chociaż nie mówię tu o samych mężczyznach, lecz również o kobietach. A one potrafią być jeszcze gorsze. Raz jedna zamknęła swojego męża w klatce dla psa i trzymała kilka tygodni bez jedzenia i picia, aż umarł. Umarł, bo się spóźniliśmy. Teraz nie możemy tego powtórzyć.

Nie tym razem.

-Ronnie...

-Kurwa.

DrizzleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz