rozdział 24

16 4 0
                                    

Minęło kilka dni. Nadszedł dzień spotkania i konfrontacji ze zdrajcą. Cały dzień minął wszystkim spokojnie i szybko. Byli przygotowani. Liczne plany zostały wprowadzone w życie. Niektóre zostały już zakończone, niektóre dopiero rozpoczęte, inne zaś intensywnie realizowane. Im bliżej do godziny zero tym większe zaangażowanie wszystkich. Bardzo wielu sprzymierzeńców Vince'a zostało wyeliminowanych. Ci, którzy pozostali byli zbyt blisko i ich zniknięcie byłoby w tym momencie zbyt niebezpieczne.
Pod wieczór wybrali się na umówione spotkanie. Pojechali we czwórkę kilkoma samochodami razem z ochroną. Po dotarciu na miejsce weszli do środka. Jako pierwsze tuż po ochronie weszły panie, później Robert, a na końcu Vince. Na środku magazynu czekali już członkowie konkurencyjnego gangu.
Na samym przedzie stał podstawiony fałszywy przywódca.
– Proszę, proszę któż to zaszczycił moje skromne progi? Ocaleli rodu Black.
– Przejdźmy do rzeczy. Zanim cię zniszczę chcę odpowiedzi na parę pytań.
– Szkoda, że nie mam ochoty na nie odpowiedzieć. Zacznijmy spektakl. Z przyjemnością zobaczył jak umieracie.
– Obyś się nie zdziwił.
– Nie planują dzisiaj umierać.
Nagle ktoś zaszedł Cecylię od tyłu przykładając jej broń do skroni.
– Niech nikt nie drgnie. Złóżcie broń.
– Vince. Mogłam się tego spodziewać. Powiedz mi tylko dlaczego?
– Każ im złożyć broń to może ci odpowiem.
– Złóżcie broń. A teraz odpowiedz na moje pytanie.
Wszyscy złożyli broń tym samym stając jak kaczki na odstrzał przed ludźmi Vince'a.
– Dobrze. Mam dość bycia podległym komuś. Rusz się. – popchnął dziewczynę by szła przed nim na środek magazynu do jego ludzi. – Mam dość. To ja powinienem być głową rodu, a nie wżenić się w inny jak jakiś posłuszny pies. Mieliście wszyscy umrzeć, a ja bym był głową rodu. Zbudowałbym ród i pokazał do czego jestem zdolny. Wszyscy by mnie szanowali. Mógłbym na spokojnie odegrać się na tych wszystkich, którzy mną pomiatali.
– Jesteś chory psychicznie! – Krzyknęła Dolores.
– Jak każdy kto należy do tego świata.
– Ty już przekraczasz wszelkie możliwe normy. –  Wtrącił się Robert.
– Dalsza rozmowa nie ma już sensu. Znam odpowiedzi na wszystkie moje pytania. Pożegnaj się Vince.
W tym momencie Cecylia wykorzystała swoje znajomość sztuk walk by wyrwać się chłopakowi. Jednocześnie wszędzie rozległy się strzały. Dolores poderwała swoją broń bo dopaść do męża. Patrząc mu w oczy strzeliła dwa razy: w serce i mózg.
– W końcu jestem wdową – powiedziała Dolores z uśmiechem.
Pozostali członkowie gangu jej męża błyskawicznie zostali obezwładnieni. Szybko stracili też morale widząc śmierć swojego przywódcy.
– Co z nimi zrobić?
– Przesłuchać i zabić.
– Pani. Litości!
– Nie mieliście litości dla mojej rodziny, a macie czelność żądać jej ode mnie? Bawcie się dobrze chłopcy.
To powiedziawszy odwróciła się zmierzając do wyjścia z magazynu.
– Robercie zajmij się tu wszystkim.
– Z największą przyjemnością.
Cecylia opuściła magazyn. Po chwili dogoniła ją Dolores. Na pytające spojrzenie dziewczyny odpowiedziała:
– Niech Robert się wykaże. Wracasz do domu?
– Tak. Jutro zaś odwiedzę Dereka.
– Pozwolisz, że zabiorę się z tobą do domu?
Weszły do jednego z samochodów i ruszyły w ciszy to rezydencji. Niepotrzebne były teraz słowa. Obie musiały przetrawić na spokojnie kilka ostatnich dni, a może nawet i tygodni.  W szczególności zaś dzisiejszy dzień, który na szczęście już się kończył. Po dotarciu do domu rozeszły się do swoich pokoi. Dla nich dzień się skończył. Mogły odpocząć.

Nietypowa historia KopciuszkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz