Rozdział I

93 9 1
                                    

-Rozdział Pierwszy-
Żółta perła ma przynosić powodzenie w interesach i docelowo bogactwo.

Rok 2030

Znoszę po schodach kartonowe pudełka, w których są różne przynęty, nitki i inne potrzebne rzeczy do wędkowania. Nie znam się na tym, bo tego nie lubię robić. Ojczym tłumaczy, że prawdziwy facet musi umieć złapać rybę na obiad, a nie się jej brzydzić. To nie tak, że się brzydzę! Po prostu się ich boję. Są straszne. Mogę przecież kupić je w sklepie, po co mam samemu łapać? Przez to nie jestem prawdziwym facetem? Nigdy nie znajdę sobie tak pięknej kobiety, jaką jest mama? Takiej kochanej, ślicznej, pomocnej i wiernej? Jeśli tak, to muszę popłynąć z Jackiem i Thomasem na te głupie łowienie ryb. Muszę im pokazać, że dam radę i dzięki temu spotkam osobę, która zajmie jakiejś miejsce w moim sercu.

— Chcę jechać z wami. — mówię cicho, kładąc kartony do bagażnika.

To nie fair. Mój brat sobie siedzi i uczy się wiązać przynętę, a ja muszę nosić głupie pudełka z piętra, aż do garażu. Zerkam na ojczyma, który przygląda się mi i po chwili zaczyna się śmiać. Uderza mnie w plecy, przez co prawie tracę równowagę i upadam.

— Ty? — udaje, że wyciera łzy, które wywołał śmiech. — Znowu rozpłaczesz się na widok rybki? — dodaje z udawanym smutkiem i otwiera drzwi z przodu od strony pasażera. — Wsiadaj Jack.

— Ta pizda jedzie z nami? — chłopak marszczy brwi, mierząc mnie wzrokiem.

— Tak, pokażemy mu, jakie warunki mają rybki w oceanie. — puszcza do mojego brata oczko i oboje z uśmiechami zajmują miejsca w aucie.

Niewiele czekając również wsiadam i zapinam pas. W ciszy obserwuję drogę. Do portu mamy niecałe dziesięć minut. Więc samochodem zajmuje to mało czasu. Nim zdążę cokolwiek pomyśleć, jesteśmy już na miejscu. Odpinam pas i wysiadam. Z uśmiechem zerkam na morze. Uwielbiam ocean. Zawsze, gdy tato zabiera mnie do siebie na weekendy to wypływamy na ocean Pacyficzny. Mamy z nim wiele dobrych wspomnień. To nasze ulubione miejsce na tej planecie.

— Zanieś rzeczy na statek, byle szybko. — Thomas zerka na mnie niechętnie i rusza z Jackiem na łódź.

Zaciskam usta w cienką linię i kiwam głową. Nie chcę go denerwować, więc posłusznie robię to, co mi rozkazuje, mimo iż uważam, że to niesprawiedliwe traktowanie. Jack cały czas ma lepiej, a mnie traktuje jak kupę gówna. Nie czuję się z tym okej, ale nic na to nie poradzę.

Otwieram bagażnik i wyjmuje z niego pudła. Stawiam je na chodniku, zamykam bagażnik i biorę je z powrotem. Szybko idę w stronę statku i odkładam je do schowka. Zmęczony przecieram czoło, zerkając na rozbawionego ojczyma oraz mojego brata. Dobrze się bawią, wypływając w morze, a ja jedynce co mogę robić, to patrzeć i nosić ich rzeczy. Jestem jak służący, a nie jego „syn".

Po chwili łódź zwalnia, a oni rozmawiając zaczynają zakładać przynęty i wrzucają linki do wody. Nie wiem po co, jak i dlaczego. Nie wytłumaczyli mi nigdy. Traktują mnie, jakbym nie istniał. Są zajęci dobrą zabawą. Śmieją się, mówią sobie nawzajem porady, obserwują ocean i zmieniają przynęty.

Ja siedzę, milczę i czekam. Sam nie wiem na co. Nie wiem, czy chcę, aby sobie o mnie przypomnieli, bo gdy to robią, zawsze kończę jako klaun w cyrku. Mają ubaw, zadając mi trudne pytania. Rozkazują mi robić rzeczy, których nie chcę, a gdy już się do nich zmuszam, to ich to bawi. Są źli, ale nie powiem tego mamusi. Jest szczęśliwa, odkąd poznała Thomasa. Nie mogę zabrać jej szczęścia. Bardzo płakała, gdy rozstała się z tatusiem. Wiem, że tęskni, ale teraz już za późno na powrót. Oboje mają drugie połówki, a tato nawet kolejne dziecko, które ma dopiero dwa miesiące. To śliczna dziewczynka, Naomi.

PACIFIC - II CZĘŚĆ TRYLOGII THE DEPTHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz